Dlaczego w SF ostatnimi czasy gra mi się dużo lepiej niż w Fantasy?
W działach: Gry wideo, fantasy | Odsłony: 371Wiecie co? Uwielbiam Fantasy, jestem miłośnikiem gatunku jeszcze z czasów, gdy ludzie myśląc o ekranizacji „Władcy Pierścieni” na myśli mieli kreskówkę Bashriego, a sam gatunek nie był modny. Co więcej wychowałem się na grach komputerowych w tej konwencji. Jednak ostatnimi czasy, mając do wyboru tej samej klasy grę Science Fiction i Fantasy wybiorę raczej tą pierwszą.
Dziwne, prawda?
Nadal jest mi smutno po tym, co stało się na początku października i mam straszną ochotę ponażekać na cokolwiek. Tak więc będę narzekał.
Bardziej konstruktywny post wrzucę we wtorek.
Kilka lat temu napisałem na swoim starym blogu (raczej kontrowersyjny) tekst, o tym, dlaczego Fantasy lepiej nadaje się na gry (miałem na myśli wówczas papierowe RPG) niż Science Fiction. Niemniej jednak to było kiedyś. Od dłuższego czasu bowiem w naprawdę dobrą grę fantasy nie grałem. O ile tytuły lat 90-tych i pierwszego dziesięciolecia (Dungeon Master, Eye of the Beholder, HoMM, Warcraft, Discipless, Diablo, Baldury) były fenomenalne, tak obecnie trwa posucha.
W zasadzie to z gier fantasy, które wyszły ostatnimi czasy podobały mi się tylko trzy: Banner Saga, Legend of Grimrock II (jedynka była średnia, zwłaszcza w porównaniu z dwójką) oraz Endless Legend (które jest science-fantasy, a nie czystym przedstawicielem). Nawiasem mówiąc nie jest to tylko mój problem: kolega, ongiś zatwardziały cRPG-owiec przerzucił się obecnie na przygodówki.
Myślę, że wynika to z faktu, iż Science Fiction obecnie posiada lepszy pomysł na siebie, niż Fantasy. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka.
Niekorzystne zmiany w strukturze rynku:
Pierwszym z nich jest panująca posucha w tym segmencie rynku. Niestety fantasy jest gatunkiem niszowym i wychodzi stosunkowo niewiele należących doń gier AAA. I to zwłaszcza w porównaniu ze starymi, dobrymi czasami. I mówiąc „mało” mam na myśli to, że faktycznie jest ich bardzo, ale to bardzo niewiele. Przykładowo: w okresie 2010-2015 wyszła zaledwie garść gier AAA w tej konwencji. Były to (opierając się na mojej zawodnej pamięci): Wiedźmin II i III, Dragon Age II i III, Diablo III, Shadow of Mordor, Heroes of Might and Magic VI i VII, Kings Bounty, Elder Scroll: Skyrim, Dark Soul I i chyba II oraz pewnie drugie tyle gier, których nie pamiętam.
Tymczasem w okresie 1995-2000, gdy zaczynałem romans z gatunkiem ukazało: Lands of Lore II i III, Baldur's Gate I i II, Icewind Dale, Planescape: Torment, Ravenloft II: The Stone Prophet, Menzopodardzan, Final Fantasy VII i VIII, Elder Scroll II: Daggerfall, Diablo I i II, Nox, Ravenant, Might and Magic VI-VIII, Heretic I i II, Heretic I i II, Witchhaven, Die by the Sword, Realms of Arcania I-III, Albion, Dungeon Master II, Stonekeep, Master of Magic, Warcraft I i II, Magic Carpet I i II, Heroes of Might and Magic I-III, Warhammer: Shadow of the Horned Rat i Dark Omen, Fantasy General, Disciples, Myth I i II, Age of Wonders, Majesty, Black Moon Chronicles, Hammer of the Gods, Warlords III, Warlords: Battlecry, Lords of Magic, Kings of Dragon Pass.
Czyli pewnie z pięć razy więcej.
I wszystko to były gry jak na ówczesne czasy najwyższej kategorii.
Oczywiście przyczepić się tu można, że skupiam się wyłącznie na grach AAA. I jest w tym dużo racji. Niestety efekt jest taki, że obecnie wśród gier fantasy dominują albo indie jak Legend of Grimrock, Banner Saga czy Darkest Dungeon albo kategorii B jak Pillars of Eternity, Age of Wonders III czy Lords of Fallen. Odbija się to niestety na ich jakości i stopniu dopracowania. Po prostu w najlepszym razie nie są one tak olśniewające jak ich konkurentki.
Uwiąd gatunków:
Drugi problem polega na tym, że niestety większość moich ulubionych gatunków albo jest bardzo rzadka, albo choruje. Tak więc strategii turowych od dawien dawna się prawie nie robi. RTS-ów jest obecnie chyba nawet mniej, niż turówek, a jeśli chodzi o RPG...
To o ile kiedyś ludzie kłócili się, czy Diablo jest RPG czy zręcznościówką, tak dziś pchają do tej szufladki takie tytuły, jak Magicka i Bastion, które nawet na jednej półce z RPG nie stały. Co gorsza gry te ewoluują w kierunku, który nie do końca mi odpowiada, stając się coraz bardziej przegadane. O ile Diablo dało się przejść w 4 godziny (co dawało średnio 15 minut na poziom), to współczesne RPG liczone są na 50-100 godzin, jednak w 15 minut niestety często nie odbębnimy gadki o najgłupszy quest.
I potem mamy mega zawartość, z której połowa to słuchanie gadek w stylu „Kiedyś też chciałem zostać awanturnikiem, ale dostałem strzałą w kolano...”
I co z niego wynika:
Gier science fiction jest obecnie chyba więcej na rynku. I albo właśnie w nich swoich reprezentantów odnajdują moje ulubione gatunki (strategie i RTS-y), albo też gatunki dość dla mnie atrakcyjne (strzelanki).
Nie jest to jedyny problem: