Yheronia – Gra fabularna
» Recenzje » Jestem legendą

Jestem legendą


wersja do druku

Rozjaśniając ciemność

Autor: Redakcja: Marigold

Jestem Legendą bazuje na powieści Richarda Mathesona pod tym samym tytułem. Już na wstępie chciałbym napisać, iż literackiego pierwowzoru nie znam, a film będę oceniał jako samodzielne dzieło. Czy obraz sprostał wymaganiom widowni i komu tak właściwie będzie się podobał?

Dzień dobry, Hank!

Fabuła filmu przenosi nas do opustoszałego Nowego Jorku roku 2012 i krąży wokół losów doktora Roberta Nevilla, wojskowego wirusologa. Główny bohater, w którego wciela się Will Smith (Faceci w Czerni, Dzień Niepodległości) próbuje znaleźć antidotum na chorobę, która zabiła ponad pięć miliardów ludzi na całym globie. Sprawę komplikują krwiożercze monstra, czyli ludzie chorzy na coś w rodzaju wścieklizny. Neville każdego dnia próbuje poradzić sobie z samotnością, jednocześnie nie tracąc nadziei na powodzenie badań i pokonanie wirusa.

Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę

Od razu zaznaczam, iż Jestem Legendą wyraźnie góruje nad produkcjami o podobnej tematyce. Historia opowiedziana w filmie wciąga - twórcy od początku budują nastrój, by w pewnym momencie gwałtownie przyspieszyć i z małymi przerwami pędzić aż do dramatycznego finału. W wydarzenia rozgrywające się w 2012 roku zgrabnie wpleciono retrospekcje, które wyjaśniają nieco widzowi okoliczności wybuchu epidemii.
Z pewnością należy zwrócić uwagę na to, jak zachowuje się główny bohater. Muszę powiedzieć, że czekało mnie miłe rozczarowanie – nie zobaczyłem komandosa, który pokonuje wrogów z cygarem w zębach, a człowieka, który się boi. Pomieszczenia do których nie docierało światło słoneczne badał z duszą na ramieniu, a powietrze wypełniał tylko świst jego przyspieszonego oddechu. W chwilach bezsilności strzelał na oślep. Neville nie jest żadnym superbohaterem – na jego twarzy widać zrezygnowanie, relacjonując wydarzenia, nie patrzy wprost do kamery. A zarazem próbuje jakoś odnaleźć się w całej sytuacji, grając w golfa czy wypożyczając filmy DVD. Cokolwiek nie robiąc, doskonale wpisuje się w całokształt obrazu, przedstawiającego nam świat po wybuchu epidemii groźnego wirusa.

A jak ową rzeczywistość przedstawiono? Zdjęcia są po prostu znakomite. Nowy Jork z jego opustoszałymi, cichymi ulicami, walającymi się wszędzie gazetami i zwierzętami biegającymi między wieżowcami wygląda imponująco. Realia przedstawione w filmie niezwykle kontrastuje z tym, z czym kojarzy nam się "miasto, które nigdy nie śpi" – to ciągła gonitwa, klaksony taksówek i ogromne korki. W Jestem Legendą też zobaczymy korki, ale rzędy wyłączonych samochodów ciągnące się aż po horyzont sprawiają przygnębiające wrażenie. Jeśli do tego dołożymy bujną, zieloną porastającą centrum metropolii trawę i ciszę panującą między milczącymi biurowcami uzyskamy piorunujący efekt, który świetnie prezentuje się na ekranie.

Ludzi odpowiedzialnych za muzykę i dźwięk także z pewnością warto pochwalić. Ta pierwsza wyśmienicie podkreśla zwroty akcji i wszystkie gorące momenty, natomiast ten drugi doskonale kontrastuje z wszechobecną ciszą. Tak, cisza w Jestem Legendą robi potężne wrażenie, cały czas ciążąc nad głównym bohaterem. To on i jego działania są źródłem lwiej większości odgłosów – każdy obcy dźwięk od razu przykuwa uwagę. Jednocześnie, razem z bohaterem mamy nadzieję, że kryje się za nim jakaś istota ludzka.

Proszę... powiedz mi "cześć"

Należy także zwrócić uwagę na stosowaną przez twórców kolorystykę i światło. Cienie między wieżowcami są niepokojące, sprawiają, że zaczynamy wątpić, czy rzeczywiście jest dzień, razem z głównym bohaterem wytężamy całą naszą uwagę. Dopiero ciepłe promienie słoneczne grzejące twarz Neville’a przynoszą nam swoistą ulgę, pozwalają wierzyć, że nie wszystko jest stracone i że prowadzona przez niego walka ma sens. Sam film, poprzez umiejętne wykorzystanie światła, całkiem nieźle odzwierciedla nadzieje żywione przez człowieka z każdym nowym dniem i strachy kryjące się pod osłoną nocy.

Z pewnością, warto zapytać, czy Will Smith sprawdził się jako Robert Neville. Aktor znany jest raczej z mniej poważnych ról, podczas których przyszło mu rzucać teksty ku uciesze gawiedzi i efektywnie pokonywać "tych złych". W Jestem Legendą wciela się w samotnego naukowca, dla którego sens życia stanowi poszukiwanie antidotum na śmiercionośnego wirusa. Który stracił wszystko, ale nie chce oszaleć, wierzy, że ktoś tam jeszcze jest i istnieje szansa na ocalenie ludzkości. Od kilku lat przebywa w Strefie Zero próbując jakoś poradzić sobie z otaczającą go rzeczywistością i odegnać od siebie widmo obłędu.
Odpowiedź na pytanie brzmi - Smith zagrał nierówno. Są sceny, w których jest świetny (np. wizyty w wypożyczalni DVD, rozmowy z Sam czy próba nawiązania kontaktu z zakażonymi), ciekawie zarysowując postać, ale jednocześnie czasem wypada bardzo blado. Trudno mi powiedzieć, czy to po prostu niemożliwość przeskoczenia pewnego poziomu czy tylko słaby scenariusz. Najdobitniej widać to w scenie rzucającej nieco światła na samą epidemię i jej konsekwencje. Smith potrafi wtedy przechodzić od niezłych, dramatycznych kwestii do banałów nasyconych patosem, brzmiących niezwykle sztucznie. Jednak oceniając całość, zdecydowanie wychodzi na plus.

Przyznaję, film mi się podobał – z tego też powodu, musiałem chwilę zastanowić się nad jego wadami. Z pewnością, należy do niego wątek wiary, będący, moim zdaniem, zupełnie niepotrzebnym. Na szczęście, nie przedstawiono tego aspektu w bardzo nachalny sposób i całość da się przełknąć. Ot, jedna z właściwości filmów robionych w Hollywood.

Do minusów Jestem Legendą można zaliczyć także wygląd przeciwników Neville’a – padają zarzuty, iż dużo lepiej wypadliby odpowiednio ucharakteryzowani aktorzy. Przyznaję, ludzie odpowiedzialni za aparycję zarażonych wirusem pokpili sprawę, tym niemniej bardziej przeszkadza mi fakt jakiejkolwiek hierarchizacji Poszukujących Ciemności (niezbyt dobre określenie). Istnienie jakiegoś samca alfa wysyłającego swoich podwładnych na bój zupełnie nie pasuje do całości. Kłóci się to przede wszystkim z ich nieposkromioną żądzą krwi, tym, że są jak zwierzęta ogarnięte szałem. Podporządkowywanie się komukolwiek wygląda po prostu nielogicznie. Z wad mniejszego kalibru - nie przemawia także do mnie scena ze Shrekiem, która wypadła w moim mniemaniu po prostu sztucznie – sądzę, że można było ją rozegrać o wiele lepiej.

Chodź, Sam. Musimy iść

Czas na podsumowanie - Jestem Legendą to świetny film z niezłym potencjałem fabularnym, który nie do końca wykorzystano. Z drugiej strony, musimy zadać sobie pytanie, czy wtedy obraz byłby równie dobry. Jednak takie gdybanie pozostawiam tobie, drogi Czytelniku, oceniając Jestem Legendą na solidną czwórkę i zachęcając cię do odwiedzenia kina.


Ocena: 4 / 6

0
Nikt jeszcze nie poleca tego artykułu.
Poleć innym ten artykuł

Komentarze Obserwuj



Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Film obejrzałem mimo wielu głosów krytycznych, i musze przyznać, że nie żałuje kasy na bilet. Film jest naprawdę dobry nie jest wybitnym arcydziełem, ale ogląda go sie bardzo dobrze i nastrój osamotnienia udziela sie widzowi.
Polecam
21-01-2008 10:42
×

Jeremiah Covenant karta postaci

Stały bywalec
   
Ocena:
0
Widzę, że masz podobne odczucia do moich ;)
21-01-2008 12:07
×

Marigold karta postaci

Zespolony z forum
   
Ocena:
0
A mnie się trafiła do redakcji pozytywny recenzja filmu, który mi się nie podobał :D
21-01-2008 14:11
×

Jeremiah Covenant karta postaci

Stały bywalec
   
Ocena:
0
Korektor zawsze miał ciężko ;-)
21-01-2008 14:20
×

Marigold karta postaci

Zespolony z forum
   
Ocena:
0
Byłam obiektywna ;) nie kazałam skasować całego tekstu :P
21-01-2008 16:09

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Uważam, pdobnie jak autor, że nie wykorzystano całego potencjału fabularnego pomysłu na przedstawienie świata w "I am legend".
Neville jest naprawdę nierówny pod względem psychologicznym. Raz wyglada jak zrezygnowany neptyk i tak się zachowuje - wyalienowany człowiek pozostawiony sam ze swoimi problemami, nie mający szansy żeby z kimkolwiek się porozumieć. Innym razem widzimy jeżdżącego po mieśćie wypaśną furą snajpera który lawiruje między samochodami lepiej niż Hołowczyc na trasie. Udający Shreka i próbujący rozbawić(?) dzieciaka a za chwilę rzucający jajecznicą po mieszkaniu i wygłaszający patetyczne sentencje.
IMO jest to wina scenariusza bo Smith naprawdę potrafi zagrać dobrze. Nie wiem czy recenzent widział "Six deegres of separation", ale w wspomnianym filmie jest świetny aktrosko.
Inna sprawa to właśnie te generowane komputerowo monstra. Są jakoś mało prekonywujące z powodu właśnie struktury plemiennej, a także z pwoodu swojej nadludzkiej siły i szybkości. Nawet człowiek w amoku nie jest w stanie rozpieprzyć w mak szyby z pleksiglasu czaszką, przewrócić samochód z rozpędu albo wdrapać się szybciej niż Spider - Man na dach budynku po ścianie.

Tyle jeśli chodzi o zarzuty. Reszta mi się podobała.

Kasy na bilety nie żałuję. Tym bardziej że miałem szczęscie i jakiś koleś z laską nie mogli pójść na seans z jakiegoś powodu i odsprzedali mi swoje bilety za 20 zeta ;)
21-01-2008 20:23

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"udający Shreka" - w angielskiej wersji językowej WS podkładał głos pod shreka więc to byl dowcip w niego wlasnie wymierzony, tak zeby podkreslic ze film jest na luzie a nie dla oscara
21-01-2008 20:27

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tu cie zaskocze ale głos podkładał Edward Regan Murphy, czyli dobrze znany Eddie Murphy.
21-01-2008 20:45

Użytkownik niezarejestrowany
    Don't Worry
Ocena:
0
No to teraz ja cię zaskoczę, ponieważ Edward Regan Murphy, czyli Eddie Murphy podkładał głos pod postać osła, nie Shreka.
21-01-2008 21:33
×

malakh karta postaci

Fantastyczny dyskutant
   
Ocena:
0
A tak przypadkiem to pod Shreka głosu nie podkładał Mike Mayers (nie wiem, czy dobrze napisałem), ten co wcielił się w rolę Austina Powersa?
22-01-2008 00:17
×

NoOne3 karta postaci

Fantastyczny dyskutant
   
Ocena:
0
Ideą sceny, według mnie było nie podkładanie głosu tego czy owego, tylko to, że Neville znał wszystkie dialogi tego filmu na pamięć (wypowiadał kwestię obydwu postaci).

Osobiście nierówność filmu doprowadzała mnie w kinie do szału.
Scena z bryką była jednym z gorszych przypadków product-placement jakie znam, ale obraz bohatera, na wpół szalonego z samotności wypadł prawie genialnie.
Potwory zawiodły przez nadmiar komputerowej animacji i tego przywódcę. Wątek porwanej wampirozombie zupełnie niewyeksploatowany. Techniczna strona "badań" Nevilla, czy formy lekarstwa to typowy przykład kinowego podejścia (czyt.: totalna bzdura).

Zakończenie? Naprawdę w "Planet Terror" zakończenie było bardziej pasujące do ogólnej poetyki filmu niż tu.

Podsumowując mnóstwo, naprawdę mnóstwo wartościowych elementów wnoszących wiele nowego do gatunku i jednocześnie straszliwy zawód, masa niedoróbek, złamań klimatu biegnących w zupełnie niewłaściwe strony i zwykłych bzdur.
22-01-2008 00:31

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie napisalem ze podkladal pod Shrecka. :D Wydawalo mi sie jasne ze scud pomyslil Smitha z Murphym, a nie Myersem (bez a) :D

A ogolnie co do tej sceny, to według mnie No0ne3 ma racje. Poprostu Nevillowi coraz bardziej 'odwalalo' (czemu nei ma sie dziwic).

Swoją drogą według mnie tytuł filmu troszke nie pasuje. Bo w komiksie tytuł jest naprawde dobrany adekwatnie i to widac, a w filmie jest to jakos tak na sam koniec rzucone, by tytul troszke uzasadnic ten tytul.
22-01-2008 12:01

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
szkoda tylko ze film bym na motywach ksiażki
jesli bardziej trzymali by się orginału lepiej by wyszło moim zdaniem
24-01-2008 10:28
×

Joseppe karta postaci

Fantastyczny dyskutant
   
Ocena:
0
Film przeciętny.

Jak łatwo można przeczytać, głos pod Shreka podkładał Myers.
10-02-2008 00:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.

ZAMKNIJ
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.