Brzoskwinia #18
Dewaluacja
Śmierć młodzieńczych fascynacji to jeden z wielkich tematów kultury. Ulubiony bohater nagle staje się tylko facetem w majtkach założonych na spodnie, teksty idolizowanego zespołu zieją pretensjonalną pustką, przysmak z dzieciństwa razi mdłą słodyczą i czekoladopodobną polewą. Recepta na sukces okazuje się nic niewarta. Wszyscy, którzy śledzili osiemnastotomową historię Brzoskwini znają to uczucie.
W pierwszych odcinkach seria zdołała ująć czytelników, zręcznie żonglując znanymi tematami przyjacielskiej rywalizacji i młodzieńczych zalotów. Z czasem jednak została zredukowana do szkieletu kalkowanych w nieskończoność sytuacji i dialogów. Fani, którzy poświęcili jej swój czas, pieniądze i jakże cenne miejsce na półkach przełykali rozczarowanie i z nadzieją wyczekiwali jakiegoś przełomu, przemiany, czy choćby końca. Na szczęście przynajmniej to ostatnie jest już w zasięgu ręki. Osiemnasty tom jest – uwaga! – OSTATNI. Historia miłosnych rozterek Momo dobiega kresu.
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
Brzoskwinia już kilka tomików wcześniej straciła ostatnie pozory wielowątkowości – perypetie drugoplanowych bohaterów zniknęły ze stron komiksu, albo całkowicie odkleiły się od głównonurtowych wydarzeń. Czytelnikom pozostało śledzić kolejne strony emocjonalnej szamotaniny pomiędzy Momo i jej dwoma adoratorami, Kairim i Tÿjim. Rywalizacja zalotników i wahania zauroczonej nimi oboma dziewczyny – mogłoby się wydawać że ten klasyczny motyw ma nieograniczony potencjał dramatyczny. Niestety, pani Ueda dowiodła czytelnikom, że jest w stanie go wyczerpać.
Reaktywacja
W ostatnich odcinkach interakcja postaci ograniczała się do monologów niezdecydowanej Momo i żarliwych argumentów ze strony obu chłopców. Tym, co odróżniało od siebie poszczególne sceny były niemal wyłącznie szczegóły otoczenia i – jak zawsze pieczołowicie narysowane – stroje Momo. Treść od kilku tomów nie zmieniła się ani trochę, bohaterowie niezmordowanie roztrząsali fakty znane czytelnikom od dawna. Zgoda – nieporozumienia i informacyjne luki to siła napędowa wielu komedii romantycznych. Brzoskwinia pokazuje że umieszczone w mocno dziurawej fabule nie wystarczą do podtrzymania napięcia.
Seria zaczęła przypominać lekko pomarszczony owoc, za długo przetrzymywany na półce hipermarketu. Zręczny ekspedient uzbrojony w spryskiwacz i aromat w sprayu zdoła przywrócić mu atrakcyjność, lecz trudno ukryć, że okres przydatności do spożycia bezlitośnie się skraca. Komiksowym odpowiednikiem szkarłatnego napisu "promocja" jest przeniesienie akcji w odległą, malowniczą scenerię – w osiemnastym tomie dwukrotne, kryzys emocjonalny i samobójcze myśli bohatera, czy wreszcie sceny erotyczne. Wszystko to skutkuje – na krótką metę. Tak naprawdę bowiem tym, co najmocniej przyciąga czytelników i nabywców osiemnastego tomu serii jest najprawdopodobniej żyłka kolekcjonerska.
Kolekcja
To fakt. Wizja finału, puenty, zakończenia – choćby miało się okazać nieznośnie banalne i płytkie – urzeka niczym niedościgłe obrazy ziemskiego raju. Zawsze na wyciągnięcie ręki, pozwoli znużonym czytelnikom złapać drugi oddech i po raz kolejny przymknąć oko na niedostatki fabuły. I, na szczęście, przynajmniej tutaj unikną oni rozczarowania. Seria dobrnie do zwieńczenia, Momo wybierze jednego z chłopców, popłyną łzy wzruszenia i ulgi. Więcej nawet, w ostatnim odcinku autorka zaoferowała oddanym miłośnikom serii klamrę, którą ci, którzy śledzą Brzoskwinię od początku, z pewnością dostrzegą i docenią. Następnie zaś będą mogli odłożyć tomik na półkę i zaznaczyć serię jako "przeczytaną" na liście dyskusyjnej miłośników mangi. Seria, która od osiemnastu tomów trzymała czytelników w telenowelowym uścisku, dobiegła końca.
Śmierć młodzieńczych fascynacji to jeden z wielkich tematów kultury. Ulubiony bohater nagle staje się tylko facetem w majtkach założonych na spodnie, teksty idolizowanego zespołu zieją pretensjonalną pustką, przysmak z dzieciństwa razi mdłą słodyczą i czekoladopodobną polewą. Recepta na sukces okazuje się nic niewarta. Wszyscy, którzy śledzili osiemnastotomową historię Brzoskwini znają to uczucie.
W pierwszych odcinkach seria zdołała ująć czytelników, zręcznie żonglując znanymi tematami przyjacielskiej rywalizacji i młodzieńczych zalotów. Z czasem jednak została zredukowana do szkieletu kalkowanych w nieskończoność sytuacji i dialogów. Fani, którzy poświęcili jej swój czas, pieniądze i jakże cenne miejsce na półkach przełykali rozczarowanie i z nadzieją wyczekiwali jakiegoś przełomu, przemiany, czy choćby końca. Na szczęście przynajmniej to ostatnie jest już w zasięgu ręki. Osiemnasty tom jest – uwaga! – OSTATNI. Historia miłosnych rozterek Momo dobiega kresu.
Brzoskwinia już kilka tomików wcześniej straciła ostatnie pozory wielowątkowości – perypetie drugoplanowych bohaterów zniknęły ze stron komiksu, albo całkowicie odkleiły się od głównonurtowych wydarzeń. Czytelnikom pozostało śledzić kolejne strony emocjonalnej szamotaniny pomiędzy Momo i jej dwoma adoratorami, Kairim i Tÿjim. Rywalizacja zalotników i wahania zauroczonej nimi oboma dziewczyny – mogłoby się wydawać że ten klasyczny motyw ma nieograniczony potencjał dramatyczny. Niestety, pani Ueda dowiodła czytelnikom, że jest w stanie go wyczerpać.
Reaktywacja
W ostatnich odcinkach interakcja postaci ograniczała się do monologów niezdecydowanej Momo i żarliwych argumentów ze strony obu chłopców. Tym, co odróżniało od siebie poszczególne sceny były niemal wyłącznie szczegóły otoczenia i – jak zawsze pieczołowicie narysowane – stroje Momo. Treść od kilku tomów nie zmieniła się ani trochę, bohaterowie niezmordowanie roztrząsali fakty znane czytelnikom od dawna. Zgoda – nieporozumienia i informacyjne luki to siła napędowa wielu komedii romantycznych. Brzoskwinia pokazuje że umieszczone w mocno dziurawej fabule nie wystarczą do podtrzymania napięcia.
Seria zaczęła przypominać lekko pomarszczony owoc, za długo przetrzymywany na półce hipermarketu. Zręczny ekspedient uzbrojony w spryskiwacz i aromat w sprayu zdoła przywrócić mu atrakcyjność, lecz trudno ukryć, że okres przydatności do spożycia bezlitośnie się skraca. Komiksowym odpowiednikiem szkarłatnego napisu "promocja" jest przeniesienie akcji w odległą, malowniczą scenerię – w osiemnastym tomie dwukrotne, kryzys emocjonalny i samobójcze myśli bohatera, czy wreszcie sceny erotyczne. Wszystko to skutkuje – na krótką metę. Tak naprawdę bowiem tym, co najmocniej przyciąga czytelników i nabywców osiemnastego tomu serii jest najprawdopodobniej żyłka kolekcjonerska.
Kolekcja
To fakt. Wizja finału, puenty, zakończenia – choćby miało się okazać nieznośnie banalne i płytkie – urzeka niczym niedościgłe obrazy ziemskiego raju. Zawsze na wyciągnięcie ręki, pozwoli znużonym czytelnikom złapać drugi oddech i po raz kolejny przymknąć oko na niedostatki fabuły. I, na szczęście, przynajmniej tutaj unikną oni rozczarowania. Seria dobrnie do zwieńczenia, Momo wybierze jednego z chłopców, popłyną łzy wzruszenia i ulgi. Więcej nawet, w ostatnim odcinku autorka zaoferowała oddanym miłośnikom serii klamrę, którą ci, którzy śledzą Brzoskwinię od początku, z pewnością dostrzegą i docenią. Następnie zaś będą mogli odłożyć tomik na półkę i zaznaczyć serię jako "przeczytaną" na liście dyskusyjnej miłośników mangi. Seria, która od osiemnastu tomów trzymała czytelników w telenowelowym uścisku, dobiegła końca.
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Brzoskwinia #18
Scenariusz: Ueda Miwa
Rysunki: Ueda Miwa
Wydawca polski: Egmont Polska
Data wydania polskiego: styczeń 2009
Tłumaczenie: Zbigniew Kiersnowski
Liczba stron: 168
Format: B6
Okładka: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 19 zł
Scenariusz: Ueda Miwa
Rysunki: Ueda Miwa
Wydawca polski: Egmont Polska
Data wydania polskiego: styczeń 2009
Tłumaczenie: Zbigniew Kiersnowski
Liczba stron: 168
Format: B6
Okładka: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena: 19 zł