Być albo nie być...
Uff, zdaje się, że mamy już za sobą najważniejszą cześć znęcania się nad definicją komiksu. Pisałem już o polisemii słowa komiks i wyborze znaczenia, które jest zazwyczaj uwzględniane w definicji. Rozwodziłem się nad definicją kognitywną komiksu, która może być alternatywą dla definicji klasycznej. Przy okazji przyjrzeliśmy się bliżej prototypowemu komiksowi, będącemu niejako "centralnym" przedstawicielem kategorii. Jeśli zaś komiks prototypowy znajduje się w centrum kategorii, proponuję zeksplorować dziś granice tejże, sprawdzić ich zasięg i przetestować wytrzymałość. Na pograniczu znajdziemy teksty, których przynależność do kategorii budzi wątpliwości. Czy jest to jeszcze komiks? Jeśli nie, to czym to coś właściwie jest? A co jeśli tekst pozornie wyczerpuje definicję komiksu, lecz intuicja podpowiada nam, że komiksem to raczej nie jest?
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
Przyda się nam tu jakiś przykład. Podobno semiotycy nie są normalnymi ludźmi (tak przynajmniej uważają ludzie określający się mianem normalnych ;)), bo zamiast beztrosko cieszyć się wytworami współczesnej kultury, rozkładają te wytwory na znaki i zadają masę nie-beztroskich pytań. Tak też się dzieje w przypadku reklam piwa Goldstar, które można podziwiać m.in. na blogu I Believe in Advertising. Pozwolę tu sobie zamieścić tylko jedną z trzech reklam (resztę znajdziecie na wyżej wymienionym blogu). Ostrzegam od razu, że reklamy te nie są przeznaczone dla feministek i feministów bez poczucia humoru ;)
Pierwszym pytaniem, które wypadałoby zadać jest: "Czy ta reklama to komiks?". Hmm... chyba jednak nie, gdyż (przynajmniej w moim odczuciu) reklama ta dość znacznie odbiega ona od tego, co zwykliśmy rozumieć pod tym pojęciem. Ewentualnie powiedzieć można, że jest to bardzo nietypowy, eksperymentalny komiks, sądzę jednak, że nie będzie to pierwszy odruch kategoryzacyjny większości odbiorców. Natychmiast pojawi się za to określenie "schemat blokowy" (toporny odpowiednik angielskiego flowchart). Tu jednak zaczynają się schody, bo gdy wrócimy do klasycznej i kognitywnej definicji komiksu, to okaże się, że powyższa reklama spełnia wszystkie wymienione tam warunki! Seria powiązanych ze sobą statycznych obrazków – jest. Całość narracyjna i znaczeniowa – a jakże. Elementy graficzne jako główny składnik – bez wątpienia. Słów w dymkach wprawdzie nie ma, ale, jak już ustaliliśmy, wcale nie muszą się pojawiać. Okazuje się więc, że definicje komiksu opisują również coś, co za komiks uznane być chyba raczej nie może.
Sytuacja jest szczególnie kłopotliwa w przypadku definicji klasycznej, posługującej się cechami koniecznymi i wystarczającymi, ponieważ nie zostawia ona miejsca na żadne wyjątki czy stopniowanie. Klasyczny model kategoryzacji jest doskonale czarno-biały, nie ma tu miejsca na "odcienie szarości" i określenia w rodzaju "prawie komiks", "tak jakby komiks", "nietypowy komiks" itp. Jeśli rozpoznany wszystkie cechy konieczne i wystarczające, oznacza to, że nasza reklama jest komiksem bezdyskusyjnie i nieodwołalnie, a ponadto jest tak samo dobrym przykładem komiksu jak na przykład Thorgal. Jeśli z kolei nie znajdziemy choćby jednej cechy koniecznej i wystarczającej definiującej komiks, to reklama nie jest komiksem w takim samym stopniu, w jakim nie jest nim krzesło lub słoń. Możemy oczywiście uznać, że definicja klasyczna podana w poprzednim tekście jest niepełna, że potrzebne są jeszcze jakieś cechy, których nie uwzględniono. Ale jaka właściwie cecha lub zbiór cech sprawia, że reklama piwa Goldstar nie jest komiksem?
Definicja kognitywna, oparta na modelu prototypowym, jest pod tym względem bardziej liberalna, bo stwierdzenie przynależności do kategorii zależy także od intuicyjnego oszacowania podobieństwa do prototypu, a nie tylko na mechanicznym "odhaczeniu" atrybutów. Sprawia to, że kategoryzacja prototypowa jest bardziej elastyczna i lepiej radzi sobie z tak problematycznymi przypadkami, jak powyższa reklama. Możemy tu zawsze powiedzieć, że owszem, reklama piwa Goldstar wyczerpuje atrybuty komiksu, lecz jako całość jest zbyt mało podobna do prototypu, by załapać się do kategorii. Jeśli zaś ktoś jednak zdecyduje się uznać powyższą reklamę za komiks, można zawsze zaznaczyć, że jest to przykład mniej prototypowy, gdyż stopniowalność jest w tym modelu dopuszczalna. Jak widać, prototypowy model kategoryzacji i definicja kognitywna są znacznie bardziej elastyczne niż ich klasyczne odpowiedniki i pozwalają lepiej radzić sobie z problematycznymi, granicznymi przypadkami.
Przyda się nam tu jakiś przykład. Podobno semiotycy nie są normalnymi ludźmi (tak przynajmniej uważają ludzie określający się mianem normalnych ;)), bo zamiast beztrosko cieszyć się wytworami współczesnej kultury, rozkładają te wytwory na znaki i zadają masę nie-beztroskich pytań. Tak też się dzieje w przypadku reklam piwa Goldstar, które można podziwiać m.in. na blogu I Believe in Advertising. Pozwolę tu sobie zamieścić tylko jedną z trzech reklam (resztę znajdziecie na wyżej wymienionym blogu). Ostrzegam od razu, że reklamy te nie są przeznaczone dla feministek i feministów bez poczucia humoru ;)
Pierwszym pytaniem, które wypadałoby zadać jest: "Czy ta reklama to komiks?". Hmm... chyba jednak nie, gdyż (przynajmniej w moim odczuciu) reklama ta dość znacznie odbiega ona od tego, co zwykliśmy rozumieć pod tym pojęciem. Ewentualnie powiedzieć można, że jest to bardzo nietypowy, eksperymentalny komiks, sądzę jednak, że nie będzie to pierwszy odruch kategoryzacyjny większości odbiorców. Natychmiast pojawi się za to określenie "schemat blokowy" (toporny odpowiednik angielskiego flowchart). Tu jednak zaczynają się schody, bo gdy wrócimy do klasycznej i kognitywnej definicji komiksu, to okaże się, że powyższa reklama spełnia wszystkie wymienione tam warunki! Seria powiązanych ze sobą statycznych obrazków – jest. Całość narracyjna i znaczeniowa – a jakże. Elementy graficzne jako główny składnik – bez wątpienia. Słów w dymkach wprawdzie nie ma, ale, jak już ustaliliśmy, wcale nie muszą się pojawiać. Okazuje się więc, że definicje komiksu opisują również coś, co za komiks uznane być chyba raczej nie może.
Sytuacja jest szczególnie kłopotliwa w przypadku definicji klasycznej, posługującej się cechami koniecznymi i wystarczającymi, ponieważ nie zostawia ona miejsca na żadne wyjątki czy stopniowanie. Klasyczny model kategoryzacji jest doskonale czarno-biały, nie ma tu miejsca na "odcienie szarości" i określenia w rodzaju "prawie komiks", "tak jakby komiks", "nietypowy komiks" itp. Jeśli rozpoznany wszystkie cechy konieczne i wystarczające, oznacza to, że nasza reklama jest komiksem bezdyskusyjnie i nieodwołalnie, a ponadto jest tak samo dobrym przykładem komiksu jak na przykład Thorgal. Jeśli z kolei nie znajdziemy choćby jednej cechy koniecznej i wystarczającej definiującej komiks, to reklama nie jest komiksem w takim samym stopniu, w jakim nie jest nim krzesło lub słoń. Możemy oczywiście uznać, że definicja klasyczna podana w poprzednim tekście jest niepełna, że potrzebne są jeszcze jakieś cechy, których nie uwzględniono. Ale jaka właściwie cecha lub zbiór cech sprawia, że reklama piwa Goldstar nie jest komiksem?
Definicja kognitywna, oparta na modelu prototypowym, jest pod tym względem bardziej liberalna, bo stwierdzenie przynależności do kategorii zależy także od intuicyjnego oszacowania podobieństwa do prototypu, a nie tylko na mechanicznym "odhaczeniu" atrybutów. Sprawia to, że kategoryzacja prototypowa jest bardziej elastyczna i lepiej radzi sobie z tak problematycznymi przypadkami, jak powyższa reklama. Możemy tu zawsze powiedzieć, że owszem, reklama piwa Goldstar wyczerpuje atrybuty komiksu, lecz jako całość jest zbyt mało podobna do prototypu, by załapać się do kategorii. Jeśli zaś ktoś jednak zdecyduje się uznać powyższą reklamę za komiks, można zawsze zaznaczyć, że jest to przykład mniej prototypowy, gdyż stopniowalność jest w tym modelu dopuszczalna. Jak widać, prototypowy model kategoryzacji i definicja kognitywna są znacznie bardziej elastyczne niż ich klasyczne odpowiedniki i pozwalają lepiej radzić sobie z problematycznymi, granicznymi przypadkami.
Tagi:
Być albo nie być (komiksem) | Semiomiks