DMZ #2: Body of a Journalist
Matty Roth na stałe rozgościł się w Strefie Zdemilitaryzowanej. Jego legenda urosła na tyle, że pada ofiarą porwania, którego reperkusje mają wykroczyć daleko poza granice DMZ. Tym sposobem kierujący się wewnętrznym nakazem pokazywania prawdy bohater staje się pionkiem w politycznej rywalizacji. Bezpardonowa przepychanka zrazi go jeszcze bardziej nie tylko do polityków, ale i do stacji, dla której pracuje.
Prostoduszna (by nie rzec prostacka) propaganda dała o sobie znać już w poprzednim tomie. Ale wtedy historia nie była aż tak przesiąknięta polityką. W Body of a Journalist cała fabuła kręci się wokół okrutnej władzy (również medialno-korporacyjnej), której autor wbija nieco stępione szpile.
Drapacze chmur
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
Zniknęła gdzieś fascynująca mitologia Strefy, ale luki po niej nie wypełniła brutalna rzeczywistość. Mieszkańcy Manhattanu zachowują się tak samo grzecznie jak przed zagładą. Żyją w idyllicznym wręcz spokoju. Bombardowania, anarchia, powrót prawa silniejszego... Dla nich nie ma to znaczenia, nadal panuje porządek, poszanowanie wzajemnej godności i umiłowanie pokoju. Słodkie, nieprawdaż? Tyle że teraz, w ciągłej i bardziej przyziemnej fabule staje się to o wiele bardziej widoczne i zaczyna tym mocniej doskwierać.
Wojna konfederatów z rządem pozostaje po drugiej stronie murów odgradzających Manhattan od świata. Wewnątrz wszyscy zgodnie utyskują na pojmowaną hasłowo wojnę. Dyskusja na jej temat nie istnieje. Są tylko skrzywdzeni cywile i okrutna armia. Brakuje refleksji na temat nowej secesji południa, jej przyczyn i celu. To stwarza wrażenie bardzo sloganowego i skrótowego potraktowania wojny, ale jednocześnie uniwersalizuje temat – DMZ mogłaby być wszędzie.
Zardzewiałe miasto
Na końcu tomu znajduje się napisany przez głównego bohatera przewodnik po Strefie, zawierający pobieżne informacje nie tylko o poszczególnych miejscach Manhattanu, ale także o podziemnej muzyce i literaturze powstającej w DMZ. Po raz kolejny zdolność samoorganizacji nowojorczyków jest godna pozazdroszczenia...
Ciekawie wydoroślał główny bohater. Jego przyspieszona ewolucja w pierwszym tomie była mało wiarygodna, ale teraz zarośnięta twarz cynika ze złamanym nosem i pewność siebie złożyły się na spójną, budzącą sympatię postać.
Drugi tom DMZ przepełnia natrętna propaganda i naiwna wiara w ludzi, a budowanie mitologii Strefy, które zadecydowały o wciągającej atmosferze poprzedniego albumu, zostały odsunięte na bok. Niemniej lektura w dalszym ciągu jest zajmująca dzięki sprawnemu, acz rzemieślniczemu operowaniu zwrotami akcji i wprowadzaniu nowych bohaterów. Brian Wood ma talent do opowiadania nieciekawych historii w ciekawy sposób.
Ocena: 5,5
Tytuł: DMZ #2: Body of a Journalist
Scenariusz: Brian Wood
Rysunki: Riccardo Burchielli
Wydawca: DC Comics/Vertigo
Liczba strona: 160
Oprawa: miękka, kolorowa
Cena: 12,99 USD
Blog Jarosława Kopcia
Prostoduszna (by nie rzec prostacka) propaganda dała o sobie znać już w poprzednim tomie. Ale wtedy historia nie była aż tak przesiąknięta polityką. W Body of a Journalist cała fabuła kręci się wokół okrutnej władzy (również medialno-korporacyjnej), której autor wbija nieco stępione szpile.
Drapacze chmur
Zniknęła gdzieś fascynująca mitologia Strefy, ale luki po niej nie wypełniła brutalna rzeczywistość. Mieszkańcy Manhattanu zachowują się tak samo grzecznie jak przed zagładą. Żyją w idyllicznym wręcz spokoju. Bombardowania, anarchia, powrót prawa silniejszego... Dla nich nie ma to znaczenia, nadal panuje porządek, poszanowanie wzajemnej godności i umiłowanie pokoju. Słodkie, nieprawdaż? Tyle że teraz, w ciągłej i bardziej przyziemnej fabule staje się to o wiele bardziej widoczne i zaczyna tym mocniej doskwierać.
Wojna konfederatów z rządem pozostaje po drugiej stronie murów odgradzających Manhattan od świata. Wewnątrz wszyscy zgodnie utyskują na pojmowaną hasłowo wojnę. Dyskusja na jej temat nie istnieje. Są tylko skrzywdzeni cywile i okrutna armia. Brakuje refleksji na temat nowej secesji południa, jej przyczyn i celu. To stwarza wrażenie bardzo sloganowego i skrótowego potraktowania wojny, ale jednocześnie uniwersalizuje temat – DMZ mogłaby być wszędzie.
Zardzewiałe miasto
Na końcu tomu znajduje się napisany przez głównego bohatera przewodnik po Strefie, zawierający pobieżne informacje nie tylko o poszczególnych miejscach Manhattanu, ale także o podziemnej muzyce i literaturze powstającej w DMZ. Po raz kolejny zdolność samoorganizacji nowojorczyków jest godna pozazdroszczenia...
Ciekawie wydoroślał główny bohater. Jego przyspieszona ewolucja w pierwszym tomie była mało wiarygodna, ale teraz zarośnięta twarz cynika ze złamanym nosem i pewność siebie złożyły się na spójną, budzącą sympatię postać.
Drugi tom DMZ przepełnia natrętna propaganda i naiwna wiara w ludzi, a budowanie mitologii Strefy, które zadecydowały o wciągającej atmosferze poprzedniego albumu, zostały odsunięte na bok. Niemniej lektura w dalszym ciągu jest zajmująca dzięki sprawnemu, acz rzemieślniczemu operowaniu zwrotami akcji i wprowadzaniu nowych bohaterów. Brian Wood ma talent do opowiadania nieciekawych historii w ciekawy sposób.
Ocena: 5,5
Tytuł: DMZ #2: Body of a Journalist
Scenariusz: Brian Wood
Rysunki: Riccardo Burchielli
Wydawca: DC Comics/Vertigo
Liczba strona: 160
Oprawa: miękka, kolorowa
Cena: 12,99 USD
Blog Jarosława Kopcia