Kamień przeznaczenia #4
W pierwszych trzech tomach serii Tomasz Kleszcz rozstawiał pionki na planszy. Bohaterowie zajęli już pozycje i stoją naprzeciw siebie, aby ruszyć do walki. Tak też skończył się poprzedni odcinek Kamienia przeznaczenia – pełną gotowością postaci dramatu do starcia, które rozpoczyna się w odsłonie czwartej.
W zasadzie śledzimy dwie równoległe walki – Duxa z wysłannikiem Marduka i Marduka ze swoim dawnym adwersarzem. W tym czasie plan ocalenia Ziemi nabiera konkretnych kształtów. Okazuje się również, że poświęcenie Nataszy dla ocalenia planety może się na dłuższą metę okazać bezcelowe.
Według zapowiedzi autora, do końca cyklu pozostały jeszcze dwa tomy. Kleszcz jest świadomy, że jego praca to cały czas doskonalenie warsztatu i to niestety widać. W porównaniu z poprzednią częścią wydaje się, że "odciążony" został "greyscale" Na planszach nie jest aż tak ciemno. Niestety strona graficzna sprawia wrażenie mocno niekonsekwentnej. W skalach szarości pojawiają się "konturowe" postaci. Poza tym wtręty architektoniczne polegają czasami na wklejeniu w tło czarno-białej fotografii. Raz jest to zdjęcie z nałożonym filtrem, innym razem bez jakiejkolwiek ingerencji. Niby w łączeniu technik – rysunek plus zdjęcie – nie ma nic złego, ale jeśli rzuca się to w oczy tak, jak w Kamieniu, to można mówić o kompozycyjnym błędzie i estetycznym zgrzycie. Być może światło na takie decyzje rzuca stwierdzenie autora zamieszczone we wstępie: "Muszę przyznać, że ledwie zdążyłem".
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
Wprawne oko zauważy tych wpadek rysunkowych więcej i niestety bardzo podejrzliwie będzie śledzić każdą kreskę wewnątrz albumu. Trudno, by było inaczej, gdy już na okładce rzuca się w oczy całkiem spłaszczona pierś Nataszy…
Oprócz tych rysunkowych grzeszków, należy jeszcze zwrócić uwagę na chaos retrospekcyjny na samym początku oraz dosyć irytujący element fabuły, który powtarza się po raz kolejny, w tym tomie dwukrotnie – Duxowi, który ma być głównym bohaterem, cały czas ktoś "ratuje tyłek". Niestety jest też sporo dziwnych "skrótów" sekwencyjnych, które sprawiają, że narracja w kilku miejscach staje się niemal nieczytelna.
Miejmy nadzieję, że Tomasz Kleszcz faktycznie dąży do doskonalenia warsztatu i że efekty będzie widać w pozostałych dwóch tomach. Jeśli nie nastąpi jakiś znaczący postęp, to recenzenci mogą nie dotrwać do końca serii.
W zasadzie śledzimy dwie równoległe walki – Duxa z wysłannikiem Marduka i Marduka ze swoim dawnym adwersarzem. W tym czasie plan ocalenia Ziemi nabiera konkretnych kształtów. Okazuje się również, że poświęcenie Nataszy dla ocalenia planety może się na dłuższą metę okazać bezcelowe.
Według zapowiedzi autora, do końca cyklu pozostały jeszcze dwa tomy. Kleszcz jest świadomy, że jego praca to cały czas doskonalenie warsztatu i to niestety widać. W porównaniu z poprzednią częścią wydaje się, że "odciążony" został "greyscale" Na planszach nie jest aż tak ciemno. Niestety strona graficzna sprawia wrażenie mocno niekonsekwentnej. W skalach szarości pojawiają się "konturowe" postaci. Poza tym wtręty architektoniczne polegają czasami na wklejeniu w tło czarno-białej fotografii. Raz jest to zdjęcie z nałożonym filtrem, innym razem bez jakiejkolwiek ingerencji. Niby w łączeniu technik – rysunek plus zdjęcie – nie ma nic złego, ale jeśli rzuca się to w oczy tak, jak w Kamieniu, to można mówić o kompozycyjnym błędzie i estetycznym zgrzycie. Być może światło na takie decyzje rzuca stwierdzenie autora zamieszczone we wstępie: "Muszę przyznać, że ledwie zdążyłem".
Wprawne oko zauważy tych wpadek rysunkowych więcej i niestety bardzo podejrzliwie będzie śledzić każdą kreskę wewnątrz albumu. Trudno, by było inaczej, gdy już na okładce rzuca się w oczy całkiem spłaszczona pierś Nataszy…
Oprócz tych rysunkowych grzeszków, należy jeszcze zwrócić uwagę na chaos retrospekcyjny na samym początku oraz dosyć irytujący element fabuły, który powtarza się po raz kolejny, w tym tomie dwukrotnie – Duxowi, który ma być głównym bohaterem, cały czas ktoś "ratuje tyłek". Niestety jest też sporo dziwnych "skrótów" sekwencyjnych, które sprawiają, że narracja w kilku miejscach staje się niemal nieczytelna.
Miejmy nadzieję, że Tomasz Kleszcz faktycznie dąży do doskonalenia warsztatu i że efekty będzie widać w pozostałych dwóch tomach. Jeśli nie nastąpi jakiś znaczący postęp, to recenzenci mogą nie dotrwać do końca serii.
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kamień przeznaczenia #4
Scenariusz: Tomasz Kleszcz
Rysunki: Tomasz Kleszcz
Wydawca polski: Wydawnictwo Roberta Zaręby
Data wydania polskiego: październik 2012
Liczba stron: 58
Druk: czarno-biały
Cena: 20 zł
Scenariusz: Tomasz Kleszcz
Rysunki: Tomasz Kleszcz
Wydawca polski: Wydawnictwo Roberta Zaręby
Data wydania polskiego: październik 2012
Liczba stron: 58
Druk: czarno-biały
Cena: 20 zł