Komiks 2006: Top 3 okiem twórców
Za nami kolejny bardzo komiksowy rok. Ukazało się wiele tytułów, miały miejsce premiery i wznowienia, wydawano antologie. Zwróciliśmy się do tych, którzy byli bohaterami roku 2006 i dołożyli swoje cegiełki do budowania komiksowego rynku i poprosiliśmy o wskazanie - ich zdaniem - najlepszych komiksów, z jakimi zetknęli się podczas minionych dwunastu miesięcy.
Jeśli macie zamiar nadrobić komiksowe zaległości, może oni wam pomogą. Zapraszamy do lektury.
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
Nikodem Cabała
(Biocosmosis: Enone)
1. Incal
Dlaczego? Ponieważ Jean 'Moebius' Girard jest dla mnie jednym z największych twórców komiksu. Jego geniusz i oryginalność wywarły wpływ na wielu twórców i wniosły do komiksu europejskiego więcej niż ktokolwiek przed nim. I jak tak patrzę na to, co się ukazuje dookoła, to i po nim nie pojawił się ktoś, kto mógłby mu dorównać. Dlatego pragnę swój skromny głos oddać na Moebiusa i co za tym idzie na Incala. Poza tym Incal jest komiksem kultowym i zbyt wiele znaczy dla historii komiksu w ogóle, żeby cokolwiek mogło się z nim równać w roku 2006.
2. Czarna Orchidea
Szczerze mówiąc, komiksu nie czytałem, przede wszystkim z braku czasu, ale i z braku chęci. Jak dla mnie, cały ten Gaiman jest mocno przereklamowany, ale może jak przeczytam, to się zreflektuję. Tak czy inaczej, Dave McKean mi wystarczył, żeby kupić ten komiks. Stworzył taką atmosferę, że boję się przeczytać, żeby nie zepsuć wrażenia.
3. WE3
Już sam tytuł wskazuje, że powinien się znaleźć na trzecim miejscu. Tak naprawdę z komiksów, o których tu piszę, tylko ten przeczytałem. Banalna historia opowiedziana w niebanalny sposób. Grant Morrison nie zawodzi. Podobają mi się jego oryginalne pomysły. Szkoda, że pisane przez niego New X-Men przestały wychodzić. Jak dla mnie - najprawdziwsi X-Men, jakich czytałem. (Grant, jeśli to czytasz, napisz coś dla mnie. Twój fan.)
Daniel Gizicki
(Jeju, Lineart, Opowieści tramwajowe, Paronomazja, Maszin,
1. Blankets
To komiks wspaniały i wzruszający, przepięknie opowiedziany, narysowany i skonstruowany. To przykład na to, jak wiele możliwości drzemie w języku komiksowego medium. Bo to jeden z nielicznych tytułów, po leturze których poczułem się wewnętrznie bogatszy.
2. Rewolucje: Syntagma
Bardzo konsekwentnie skonstruowany komiks doskonale współgrający z częściami poprzednimi. Bardzo dobrze narysowany, sprawnie opowiedziany. Dowód na to, że Polak potrafi...
3. Exit
Intrygujący, niebanalny, perfekcyjny. Doskonała jakość wydania, doskonała zawartość.
Te trzy tytuły (przy Rewolucjach - wraz z poprzednimi albumami serii) powinny być wręczane każdemu komiksowemu adeptowi, by na ich przykładzie uczył się, jak opowiadać komiksem.
Dodatkowo chciałbym wyróżnić serię Naruto, którą uważam ża doskonały podręcznik, jak robić rozrywkowy komiks środka. Jak konstruować i rozwijać bohaterów, jak grać na emocjach czytelników, jak za pomocą dialogów i retrospekcji, tłumaczyć zawiłości świata przedstawionego.
Karol 'KRL' Kalinowski
(Antologia piłkarska, Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Chichot, Jeju, Opowieści tramwajowe)
1. Bend
Bo to komiks o mnie i mojej bandzie z liceum. Kupa śmiechu, ciut nie wzruszeń i mistrzostwo świata w rysunku. Wykopane wydanie i formacik na kieszeń do autobusu. Numer jeden zeszłego roku.
2. Persepolis
Bo to komiks ważny. Bo osobisty. Rysunek może poprawny jedynie, scenariusza według "Poetyki" Arystotelesa i teorii Campbella brak (bo to raczej suma wspomnień i faktów, a nie fabuła), ale to opowieść z krwi i kości. Czytając Persepolis, miałem wrażenie, że dłubię komuś w głowie. W tym przypadku Marjane Satrapi. Obowiązkowa lektura dla wszystkich debili uważających komiksy za kolorowe duperele dla opóźnionych w rozwoju dzieci.
3. Człowiek Proovka vs. Grand Banda
Bo to Człowiek Paroovka. Proste, śmieszne, wesołe, a przy tym cholernie zwięzłe i poukładane. Grand Banda to szczyt komiksu "niemego". Dodatkowy plus za wydanie. Czerwone, śliskie… nie, nie jak $#@&+!%… raczej jak… parówka.
Joanna Karpowicz
(Staruorzzz: Stare klisze)
Cinema Panopticum
Dziwne i straszne. Ott, na nasze własne życzenie, za nasze uciułane oszczędności wydrapuje nam dziurę w mózgu. Ech, ci artyści...
Żeby nie było, że omijam mainstream: Thorgal - Ofiara
Co ja na to poradzę, od dzieciństwa mam słabość do Rosińskiego... Piękny kolor i kadry… Cóż, pozostaje zazdrość, zgrzytanie zębami i pokorna praca.
Poza tym: jestem wielką fanką twórczości Wydawców Niezależnych, Samodzielnych i Samowystarczalnych i ich produkcji. Brawa dla Tomka 'Asu_swinga' Pastuszki i jego Jeju oraz krzewicieli poemiksu: Mikołaja 'Tkachoza' Tkacza i Piotra 'Pszrena' Szreniawskiego.
Karol Konwerski
(Antologia Piłkarska, Pozdrowienia z Interstrefy)
Szczerze mówiąc, z określeniem top 3 w ubiegłym roku mam niemałe trudności…
Tak naprawdę powinny powstać dwa osobne zestawienia. Jedno zbierające moje najzupełniej prywatne wrażenia na temat komiksów wydanych w 2006 roku, drugie z kolei powinno opisywać to co najistotniejsze (pod wieloma względami ) dla rynku czytelnika itd. itp. To drugie zostawmy. Póki co zajmijmy się pierwszym.
Moje najzupełniej prywatne zestawienie komiksów, które zrobiły na mnie największe wrażenie wygląda następująco:
(Z uwagi na fakt, że nie dzielimy tego TOP 3 na komiksy polskie i zagraniczne, pozwoliłem sobie na mały szacher - macher)
1. Blankets
Bo to komiks, który poznałem jakiś czas temu, a wciąż i wciąż siedzi mi gdzieś z tyłu głowy. Jak każdą dobrą ksiązkę, chce się go czytać po wielokroć, odkrywając co i rusz coś nowego. To wrażenie, jakie Blankets robi na czytelniku, wynika w dużej mierze z uniwersalności historii opowiedzianej przez Craiga Thompsona. Piekielnie piękny komiks.
2. Stan i Rewolucje
Dlaczego dwa na jednym miejscu? Bo to dwa polskie komiksy które zrobiły na mnie największe wrażenie w ubiegłym roku. Stan - podejściem Frąsia do tematu, sposobem posługiwania się przez tego autora językiem komiksu. Rewolucje z kolei, to najciekawsza polska seria komiksowa, choć nie ma w niej koni o pięknych plecach, pociągów, tramwaju ani wydawców z Lombardu.
3. Kurczak ze Śliwkami
Oba komiksy Satrapi to komiksy cudowne wielkie, piękne i ważne. Tak naprawdę to Kurczak zrobił i robi na mnie nadal większe niż Persepolis wrażenie pod… hmmm, kompletnie każdym względem.
Artur Kurasiński
(Chomiks.com – pierwszy łże-komiks IV RP)
Numero uno – Persepolis Marjane Satrapi
Ze względu na ujmującą narrację, prostotę kadrów oraz temat, do którego - aby dobrze go opowiedzieć - Andrzej Wajda i Krzysztof Zanussi musieliby nakręcić dziesięcioodcinkowy serial. Świetna opowieść o świecie zniewolonym przez religię i tradycję opowiedziana przez bardzo wrażliwą dziewczynę. Kobiety do piór i ołówków!
Numero duo – Obrazy Grozy: Lovecraft
Każdy miłośnik Samotnika z Providence powinnien uzbroić się w ten album. Wysmakowany, w iście "lovecraftowskim" stylu narysowany i opowiedziany. Zgroza, strach, szaleństwo - każdy ze świetnie narysowanych (namalowanych?) kadrów ocieka tymi emocjami. Dla czytelników o stalowych nerwach i dużej ilości wolnego czasu wieczorem na lekturę!
Numero tres
Wyznam szczerze: kocham Wilqa milością wielką. Na dziesiąty album czekałem tak dlugo, że w końcu straciłem nadzieję i zakochałem się na złość braciom Minkiewiczom w Jessice Albie. Kiedy jednak okazało się, że Alba jest tak inteligentna, jak nasz premier i prezydent wysocy, na powrót zacząłem koczować w Empiku w nadziei na cud. I stało się. Wilq powrócił i tłucze buców w "oldskulowy" sposób.
Marek Lachowicz
(Agresor, Antologia piłkarska, Człowiek Paroovka vs. Grand Banda, Opowieści tramwajowe)
Rewolucje – Syntagma
Moim zdaniem to najlepszy polski komiks roku 2006. Choć styl rysowania Mateusza Skutnika nie każdemu musi przypaść do gustu, nie można nie docenić tego, czego w najnowszym albumie serii dokonał autor. Nie dość, że niezwykle błyskotliwie powiązał z sobą zdecydowaną większość przedstawionych w poprzednich albumach historyjek, to sposób, w jaki to przedstawił na kartach komiksu, jest niesamowity. Efektowne przejścia z jednej sceny do drugiej, czy pomysłowe kadrowanie, to obok fabuły elementy, które na długo po lekturze pozostały mi w pamięci. Komiks z jednej strony wymaga od czytelnika dosyć dużego skupienia podczas lektury, z drugiej jednak pozostaje po prostu fajną przygodową opowieścią. Uwaga: przed przeczytaniem Syntagmy lektura poprzednich części Rewolucji obowiązkowa!
Calvin i Hobbes
Nie znam chyba osoby, która by tego komiksu nie lubiła. Znam za to kilka osób, które go wręcz uwielbiają. I wcale się nie dziwię. Calvin i Hobbes to światowa ekstraklasa w temacie pasków komiksowych. Potrafią rozśmieszyć praktycznie do łez (wbrew pozorom niewielu się to udaje, albo udaje się zbyt rzadko), ale też i czasem wzruszyć. Ale przede wszystkim idealnie pokazują świat małego chłopca. Nie wiem jak inni, ale ja znalazłem tam dużo rzeczy, które mocno przypominają mi przeżyte samemu chwile, kiedy byłem mały i wszędzie widziałem dinozaury. Tych pasków nie można przegapić.
Kazure Okami
Bez wielkiego entuzjazmu podchodziłem do tego komiksu. Co prawda nasłuchałem się już wcześniej samych superlatyw na temat serii, bałem się jednak, że ten stworzony przecież tak dawno temu komiks już się zestarzał. Dodatkowo, wydawało mi się, że po wchłonięciu tylu tomów z Usagim Yojimbo w temacie przygód samurajskich nic już mnie nie zaskoczy. Nic podobnego! Tak, jak niestety zawiodłem się na Incalu (moim zdaniem zdecydowanie bardziej napchany absurdami fabularnymi niż np. Metabaroni, chociaż jest graficznym cackiem), tak Samotny Wilk i Szczenię okazał się być jednym z tych WIELKICH komiksów. No, może trochę ubolewam nad tym, że wszystkie postaci drugoplanowe wyglądają praktycznie tak samo (często różnią się tylko kimonami), a i format wydania jest mocno niewygodny (żeby chociaż papier był bardziej miękki), ale reszta to czyste mistrzostwo.
Bliziutko mojej trójki trzyma się też Stan Jacka Frąsia. Ten komiks "wziął" mnie (i myślę że i wielu innych) mocno z zaskoczenia. Wreszcie jakiś świeży oddech w temacie komiksów historycznych.
Bartek Minkiewicz
(Wilq)
Piotr Nowacki
(Antologia piłkarska, Jeju, Kwaziu i turystki, Lineart, Opowieści trwamwajowe)
1. Komiksy KRLa w Chichocie/Premierach
Facet jest dla mnie geniuszem. Zdaje się, że jego głowa jest nigdy nie schnącym źródłem rozśmieszających mnie do łez, prostych, błyskotliwych wiców. Mam nadzieję, że kiedyś te jednoplanszówki zostaną zebrane w album. Chciałbym coś takiego mieć.
2. Kotlet i Zombi: Chomik Zagłady
Czekałem na album Pawła Zycha od momentu przeczytania jego zwycięskiego komiksu z konkursu łódzkiego. Późniejsze publikacje w sieci tylko zaostrzyły mój apetyt. No i w tym roku nareszcie ukazał się dobrze wydany, pełnometrażowy album, który nie zawiódł moich oczekiwań.
3. Waciane Kafliki Żyttu
Brawa dla Timofa za odwagę. Brawa dla Timofa za wydanie komiksu mojej ulubionej spółki autorskiej, która powaliła mnie kilka lat temu swoimi produkcjami w nieodżałowanym Ziniolu.
Robert Olesiński, Paweł Marszałek
(Demokracja - zwycięski komiks konkursu MFK’06)
Czarna Orchidea
Na śniadanie komiks mistrza, który jak zwykle nie zawodzi i daje nam opowieść przewrotną, mglistą, nieco senną (ale nie nudną!), straszną, depczącą schematy i niosącą coś więcej, niż tylko chwilę rozrywki. Czarna Orchidea to dzieło warte przeczytania. Tak naprawdę jest niewiele komiksów, o których można to powiedzieć. Najczęściej świetna kreska ozdobiona jest "krzaczkami", a ich istnienie i sens, są tłem dla ferii ilustracji, składając się w bardziej lub mniej udaną fabułę. W tym przypadku stykamy się z dziełem pełnym - świetna, klimatyczna historia, ozdobiona rewelacyjną kreską Dave'a McKeana. Sycące!
Kaznodzieja: Wojna w słońcu
Na pierwsze i drugie danie. Uzależniliśmy się od Kaznodziei i chyba tak nam zostanie. Wojna w słońcu wali po głowie na początku, miota po ścianach w środku i powala z nóg na ostatnich stronach. Czytając ten komiks mieliśmy wrażenie, że autorzy czerpią perwersyjną przyjemność z gmatwania akcji w ten sposób, aby czytelnik po lekturze chodził wkurzony przez kilka dni. Z nami im się udało. Pycha i śmiało prosimy o repetę, byle nie taką jak Salvation.
Opowieść rybaka #1: Czekając na Hemingwaya
Coś lekkiego na kolację. Komiks Irka Koniora, wart jest uwagi choćby z tego powodu, że zanim ukazał się w Polsce, został wydany we Francji (nadal trudno być prorokiem we własnym kraju). Bardzo przyjemne dziełko, które świetnie się ogląda. Tekstu, czy jak kto woli warstwy scenariuszowej tu mało, ale coś w nim jest. Dopracowane rysunki, ciekawa kreska, przytłumiona, "mułowa" (od mułu, nie od bezpłodnej krzyżówki konia z osłem) kolorystyka. A opowieść? Dwóch wkurzonych rybaków, wielkie ryby, słoń sypiający na gałęzi i ekspres z Koszalina (albo do Koszalina?), którym przyjeżdża Ernest Hemingway, znaczy się - normalka. Wprost idealny na poprawienie humoru i odreagowanie rzeczywistości. Smaczny kąsek z ościami.
Maciej Pałka
(Dom żałoby, Epizody Powstania Warszawskiego, Jeju, Maszin, Opowieści tramwajowe, Shitodruk, Waciane kafliki żyttu)
W 2006 roku nie kupiłem wielu komiksów. Ograniczyłem swój budżet, przez co sporo wydanych albumów czeka na nadrabianie zaległości w przyszłości. Trzy najlepsze, moim zdaniem, komiksy przeczytałem pod koniec roku, ale przyznam że czekałem na nie długo i, co najważniejsze, nie zawiodłem się.
1. Blankets
Wzruszająca historia, świetna narracja i rewelacyjne rysunki. Blankets jest zdecydowanie najlepszym komiksem który czytałem w 2006 roku, a może nawet najlepszym komiksem, jaki czytałem w ogóle. Co prawda sława Blanketsów wyprzedziła jego wydanie o kilka lat, ale na szczęście w odróżnieniu od innych "mistrzów komiksu" konfrontacja z oczekiwaniami wypada na korzyść komiksu.
2. Stan
Rzutem na taśmę, w grudniu pojawił się najważniejszy polski komiks 2006 roku. Gdy słyszałem w radio zapowiedź Najsztuba: "komiks mistrza gatunku", lekko się uśmiechnąłem.
Jednak rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Inicjatywa Przekroju jest godna pochwały. Czekam na kolejne komiksy Frąsia, zaś wszystkim, którzy nie czytali jeszcze Stanu, serdecznie polecam.
3. Persepolis
Przemyślana konstrukcja, wciągająca narracja oraz wstrząsający temat. Myślę, że Post specjalnie czeka z wydaniem drugiej części komiksu, gdyż zapewne Historia powrotu również będzie wysoko oceniana przez czytelników pod koniec 2007 roku. Komiks dla ludzi o otwartych umysłach i sercach.
Tomasz Pastuszka
(Antologia piłkarska, Chichot, Comics Invaders, Demony seksu, Jeju, Opowieści tramwajowe, Maszin, Zeszyty Komiksowe)
Blankets
Mimo niemałej kwoty, jaką trzeba na ten komiks wyłożyć, zaliczam go do najlepszego zakupu w klasyfikacji cena/jakość w ubiegłym roku. Nadmienić muszę, że nabyłem dwa egzemplarze. Uznałem, że solidność wydania (nie gniewam się o jakieś milimetry, o które inni się pocą, acz nie pogniewałbym się, widząc ten komiks w twardej oprawie), tematyka, jak i wykonanie pozwoliły, bym uhonorował ten komiks, robiąc z niego prezent gwiazdkowy dla osoby "miłej memu sercu". W "Kołderce" jako rysownik cenię najbardziej płynność w narracji obrazkowej. Z przyjemnością przechodzi się z kadru na kadr i nie sposób się gubić. Nie musiałem nigdy wracać oczami o parę kadrów i zastanawiać się "ale o co chodzi?". Co nie znaczy, że komiks jest łatwy w odbiorze, a ja głupi. Przynajmniej temu pierwszemu muszę zaprzeczyć. Komiks jest dla mnie ubiegłorocznym numerem jeden.
Exit
Zarazem też Cinema Panopticum. Wstyd się przyznać, że komiksu sam bym nie nabył, gdybym nie kupował go dla znajomego z Litwy. Tak trafił w moje ręce i mnie oczarował. Komiks ten jest ucztą dla moich oczu. Punkty, jak poprzednio, nabite głównie płynnością narracji. Podkreślić też muszę jakość wydania komiksu. Kreda w połączeniu z czarną stylistyką dały ekskluzywny efekt.
Człowiek Paroovka vs. Grand Banda
Z tym albumem wiązałem wielkie nadzieje. Fakt, że go tu wymieniłem, jest dowodem, że się nie zawiodłem. Ba! Jest to dla mnie najlepszy rodzimy album minionego roku. Komiksy Marka Lachowicza zawsze wyłapuję moim "pajęczym zmysłem spośród" wszelakich innych, czy to paski, czy kilkuplanszowe historyjki. Jedynym, który może mnie na równi rozbawić, jest tylko KRL, ale jego docenić będę mógł (mam nadzieję) w przyszłorocznym podsumowaniu. Dlatego, póki co, na króla Polski proponuję mianować Marka i Człowieka Paroovkę. (Wspomnieć też muszę, że ten album też znalazł się w zaszczytnym gronie prezentów dla "osoby miłej memu sercu").
To jest oficjalna trójka, wybierając którą, musiałem skrzywdzić takie komiksy, jak Fastnachtspiel #4, Persepolis, Phenian, Ghost World, Zagubiona dusza, Kaerelki i inne takie oraz największa ciekawostka i zarazem nadzieja na następne lata, jaką według mnie jest Maszin.
Maciek Prożalski
(Antologia piłkarska, eMC: Adoptuj Rapera, emproFactor: deLuxe, DosDedos, HipHop, Metropol, Laif)
Top 3 to jednak zbyt mało. Nawet na tak marny rynek, jaki mamy w naszym kraju. Bo po zorientowaniu się, co tam wyszło w 2006 roku, okazało się, że jest koło dwudziestu pozycji, które w moim odczuciu są warte choćby wzmianki przy podsumowaniu. Ale, jak trzeba tylko trzy, niech będzie:
(chciałbym zaznaczyć, że Blanketsy czekają jeszcze a Sambre dopiero zacząłem czytać, a wydaje się, że są to komiksy, który mogłyby zmienić troszkę moje zestawieniu)
Uno: Phenian
Bardzo dobrze zrealizowany komiks. Graficznie, narracyjnie jest to rewelacyjna robota. Fabularnie zaś jest to świetny dokument, w moim odczuciu nawiązujący stylistyką trochę to filmów Barei, których fanem jestem, więc niemal wszystko się mi tutaj podobało. Nie zabrakło w zasadzie niczego, czyli taki komiks kompletny, w którym całość układa się tak, jak trzeba. Strona wizualna współgra z fabułą. Opowieść płynie przez ilustracje bez zakłóceń. A sama treść nie daje oderwać oczu. Dodatkowy plus dla Kultury Gniewu za jakość edytorską.
Zwei: Sandman: Noce nieskończone
Bo to pierwszy komiks, o którym pomyślałem, że w pełni zasługuje na to, aby się znaleźć w serii mistrzowskiej Egmontu. Dlatego, że to rewelacyjne, krótkie opowieści powiązane ze sobą w jakiś niemal mistyczny sposób, i przede wszystkim dlatego, że graficznie to chyba najlepszy album, który dane mi było dzierżyć w dłoniach. Bardzo różnorodny, ale w całości jednak doskonale poukładany, dzięki czemu spójny. A zrobić coś tak różnorodnego i jednocześnie trzymającego się razem kupy, musi być sztuką wielką.
Three:
Tu się waham bardzo, bo i Opowieści Rybaka, i Człowiek Paroovka, i Kotlet i Zombi w pełni zasłużyły, aby znaleźć się w ścisłym Top 3, a zostało mi jedno miejsce, więc: Kotlet i Zombi.
Dlatego finalnie komiks Pawła Zycha, bo lubię takie klimaty. Graficznie taki grobowy Cartoon Network, fabularnie gdzieś między koszmarnym snem a chorym poczuciem humoru, z licznymi nawiązaniami i odniesieniami. A wszystko polepione tak, że czytać się po prostu nie daje przestać. Oby więcej takich komiksów. I oby to właśnie Polacy je robili.
Ponadto, w ubiegłym już roku bardzo cieszyła mnie obecność na naszym rynku Kaznodziei, Sandmana, Battle Chasers i Spawna (graficznie mnie powalają cały czas), Samotnego Wilka, Żywych Trupów, Zbira. Ciekawym bardzo projektem okazało się City Sotries. Okazało się, że nasi sąsiedzi są znakomitymi komiksiarzami, a rodzime gwiazdy, które wydawały się już lekko przygasać, pokazały, że cały czas wiele potrafią. Wspomniałbym jeszcze o Thorgalu, nawet nie ze względu na wartość samego komiksu, ale na sam fakt pożegnania się Van Hamme’a z serią. Reanimację Żbika, choć uważam, że Śledzia stać na więcej i oczekuję, że kolejne części będą lepsze.
Spore wrażenie zrobiły na mnie również tytuły z serii Obrazy Grozy Egmontu. Złodziej Wszystkich Czasów i Lovecraft na pewno nie sprawiły, że spać w nocy nie mogłem, ale jednak to bardzo mocne pozycje w minionym roku. Już chyba bardziej "bałem się" po lekturze Cinema Panopticum i Exit. Kultura Gniewu chyba w ogóle najlepiej wypadła jako wydawca. Bo, dodając jeszcze rewelacyjny Band i Człowieka Paroovkę, będzie miała najwięcej reprezentantów z moim ogólnym zestawieniu. Ogólnie cieszą też znakomite produkcje krajowych "ołówkarzy", takie jak właśnie Paroovka, Opowieści Rybaka, ostatni tom Fastnachspiela, Ursynowska Specgrupa od Rozwałki czy Pronomazja.
Dobra, miały być tylko trzy.
Hubert Ronek
(Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Dom Żałoby, Opowieści tramwajowe, Paronomazja)
Dwie pozycje na 100% z 2006 roku, na które polecam wydać forsę od Mikołaja to Blankets i Incal.
Pierwszy z nich to piękna opowieść, piękny komiks - takie proste, ale zupełnie trafne i nie na wyrost określenie przychodzi mi na myśl po lekturze tego grubego albumu. Blankets przemawia swą szczerością, spokojnym przekazem, refleksyjną siłą wymowy. I dotyczy każdego z nas. Piękny komiks.
Incal Jodorowsky'ego i Moebiusa to z kolei (dla mnie osobiście) bardzo miłe zaskoczenie. Po wielu "arcydziełach komiksu, które kształtowały historię gatunku", a trafiały do Polski z wieloletnim opóźnieniem od swej premiery w oryginale, Incal jest faktycznie dziełem zaskakującym, z dynamiczną i ciekawą, wciągającą czytelnika fabułą. Na dodatek świetnie narysowanym. Potrafię wyobrazić sobie (albo i nie), jakim przełomem był w momencie swego powstania. Mnie przekonał nawet do zakupu wszystkich serii odpryskowych, przed którymi dotychczas (po lekturze pierwszych tomów) broniłem się dość stanowczo.
Trzecia pozycja to Josel Kuberta. Mimo wszystko, a właścicwie mimo faktu, że w narzucającym się porównaniu z Mausem wpada na metę za nim. Tu znów o sile świadczy szczery przekaz. W połączeniu z zabiegiem fabularnym na starcie ("co by było gdyby"), który ma mocny wpływ na odbiór całości, oraz kunsztem rysunkowym i doświadczeniem pisarskim, daje bardzo dobrą całość. Potrzebne są takie historie.
Rafał Skarżycki
(Antologia Piłkarska, Jeju, Jeż Jerzy, Zeszyty Komiksowe)
Wybrać trzy najlepsze komiksy z tych, które ukazały się w zeszłym roku, to zadanie karkołomne. Na każde miejsce mam po kilku kandydatów i… bardzo mnie to cieszy. Dowodzi to bowiem, że choć okres boomu komiksowego mamy za sobą, to nasz rynek wciąż dostarcza bogatą i wartościową ofertę wydawniczą. No, ale przejdźmy do rzeczy. Oto moje typy.
1. Kot Rabina 2. Malka Lwi Król, J. Sfar - ujęło mnie ciepłe, leniwe opowiadanie fabuły i cudowne postaci, które naprawdę żyją.
2. Borgia. Krew dla papieża, A. Jodorovsky i M. Manara - podczas gdy nasze komiksy historyczne kuleją na obie nogi, dwójka mistrzów komiksu pokazuje, jak wiele można „wycisnąć” z dziejów (akurat w tym wypadku nie szkodzi, że za cenę prawdy historycznej).
3. Exit, T. Ott - mroczne, psychodeliczne, przerażające… Przymiotniki można mnożyć - tylko po co, skoro autor udowodnił, że do opowiadania niepotrzebne są słowa?
Dominik Szcześniak
(Opowieści tramwajowe, Waciane kafliki żyttu, Dom żałoby)
Ciężko wskazać te top trzy komiksy ubiegłego roku. Znacznie łatwiej byłoby wymienić trzy najlepsze książki czy filmy, a już zupełnie łatwiutko - top trzy komiksy, które w ubiegłym roku NIE zostały w Polsce wydane. No, ale cóż... mieliśmy to, co mieliśmy, a nie mieliśmy tego, czego nie mieliśmy.
Pomni tego, jak ciężkie było to dla mnie zadanie, posłuchajcie mojego subiektywnego wyboru.
1. Blankets Craiga Thompsona
Hit roku 2006 ukazał się na tydzień przed jego zakończeniem. Wiem, że mało to oryginalne dołączać do tłumu opiewającego ten komiks, lecz on rzeczywiście nie ma słabych stron. Blankets to jedyny prawdziwy "musisz-mieć" minionych dwunastu miesięcy. Kto go nie widział, nie wie, jak wielką siłę posiada komiks i nie zna całej gamy wysublimowanych możliwości tego medium.
2. Rewolucje 4: Syntagma Mateusza Skutnika
Fenomenalne związanie w całość pierwszych tomów serii. Nie przypominam sobie polskiego komiksu, który byłby dla odbiorcy tak wymagający i stawiał przed nim tak wiele przeróżnych zagwozdek logicznych. O serii Skutnika nie było w ostatnim roku zbyt głośno, a szkoda, ponieważ uważam, że warto byłoby rozpropagować ją wśród przeciwników tego medium (aby ich przekonać) lub nań obojętnych (aby zachęcić). W minionym roku Skutnik był dla polskiego komiksu tym, kim dla polskiej piłki był Smolarek. I, jak dotąd, nawet po piętach nikt mu nie drepcze.
3. Wyznania Właściciela Kantoru Jerzego Szyłaka i Mateusza Skutnika
Bo to porządna rzecz do pośmiania, przesiąknięta niezobowiązującym humorem i ciesząca oko kolejnym (którym to już?) stylem graficznym rysownika. Formą przywiódł mi ten komiks na myśl dokonania brytyjskich i amerykańskich undergroundowców, co - jako tak zwany "fan" - poczytuję sobie in plus. Takoż poczytuję sobie również wojnę medialną na polskim komiksowym straganie, którą ten komiks wywołał i której efektem było wyjaskrawienie nierzetelności polskich komiksowych recenzentów i krytyków. Wyznania Właściciela Kantoru to, wbrew pozorom, lektura wymagająca, zdecydowanie nie dla fanów Bollywood.
Rafał Szłapa
(Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Pozdrowienia z Interstrefy)
Przede wszystkim napiszę, czego nie wytypuję. Nie będą to Blankety, bo mam co nieco wspólnego z publikacją, nie będzie Kurczak, bo składałem do niego okładkę, Nie będzie Persepolis, Wilq, Rewolucje, Dampc, Staruoorz, Kafliki, bo znam osobiście ludzi, którzy to wydawali albo robili i wyjdzie, że jestem kumotr, że znajomości, zgnilizna moralna itd. Cóż więc pozostało?
Lovecraft
Zawsze byłem wielkim fanem twórczości tego pana, przeczytałem chyba wszystko, co wyszło na papierze i po polsku, oglądałem z zapartym tchem te wszystkie nienajlepsze ekranizacje, prowadziłem rpg, w którym próbowałem straszyć graczy stworzoną przez H.P.Lovecrafta mitologią. Komiks o tyle dla mnie zaskakujący, że poza znaną z utworów mistrza grozą z zaświatów, zawiera również spory wątek melodramatyczny. Nietypowa opowieść o walce dobra ze złem, o miłości i samotności z wyboru. Od strony graficznej - cyzelka.
WE3
Wzruszanie losem zwierząt to taki samograj, wystarczy spojrzeć na jedno z trzech zawartych w albumie ogłoszeń o zagubionym zwierzaku, żeby zakręciła się łezka w oku. Nie przeszkadza nawet, że potem taki zwierzak rozwala na strzępy cały pluton wojska i strąca z przestworzy helikoptery. Komiks prosty, ale ujmujący, wykonany perfekcyjnie.
Stan
Krótkie, ale celne. Wszyscy mówią, że tak się powinno robić komiksy historyczne i ja też tak uważam. Fabuła skłaniająca do refleksji i unikająca podziału świata na czerń i biel. Zwłaszcza teraz, w czasach, kiedy interpretacja tamtych wydarzeń jest nam narzucana niejako odgórnie, w sposób bardziej „komiksowy” niż zawarł to Jacek Frąś w swojej opowieści.
I jeszcze na koniec: Przynajmniej raz jestem zadowolony, że nie przeczytałem wszystkiego, co u nas wydano w zeszłym roku. Wybór byłby na pewno dużo boleśniejszy, a ileż wahań i wątpliwości... Strach się bać...
Jerzy Szyłak
(Alicja, Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Druga liga, Lineart, Opowieści tramwajowe, Paronomazja, Pozdrowienia z Interstrefy, Wyznania właściciela kantoru)
Najważniejsze z wydawanych w Polsce są polskie komiksy, bo inne oceniono i doceniono już gdzie indziej.
Na pierwszym miejscu Rewolucje. Syntagma, bo Skutnik trzyma poziom od pierwszego odcinka serii i w dodatku dokonuje niesamowitej wolty, w wyniku której to, co było dotąd zbiorem opowiastek, staje się jedną spójną całością. I jeszcze za oryginalność koncepcji - zarówno fabularnej jak i plastycznej. Skutnik wymyślił od początku do końca pewien świat, w którym wszystko do siebie pasuje, a to rzecz niebagatelna.
Na drugim, 1981: Kopalnia Wujek, bo jest to komiks, który zasługuje na uwagę jako komiks - opowieść komponowana z obrazów i dodanych do nich słów. Maciej Jasiński stworzył scenariusz spójny i poruszający, a Janicki i Michalski dali mu elegancką oprawę graficzną. Sporo tu zabiegów formalnych, na które powinni zwrócić uwagę również ci, którzy nie lubią takiej tematyki w komiksie (ja nie lubię). Pomysł fabularny, organizujący całość jest ograny (narratorem jest dziecko), ale twórcy wycisnęli z niego sporo rzeczy zaskakujących i nieoczekiwanych.
Na trzecim, Fastnachtspiel. Infinitum Marka Turka. Tak jak Rewolucje jest to dzieło autorskie, na wskroś oryginalne, oparte na pomyśle wykreowania pewnego świata, w którym rozgrywa się opowieść, na poły oniryczna, na poły groteskowa. Turek jest twórcą bardzo świadomym możliwości, jakie daje komiksowe medium, a przy tym ma skłonność do eksperymentowania i przekraczania granic gatunku. A ja lubię sposób, w jaki to robi.
Mikołaj Tkacz
(Antologia piłkarska, Jeju, Maszin, Opowieści trwamwajowe, Staruorzzz: Stare klisze)
1. Blankets
Od roku byłem niezwykle ciekaw tego komiksu i po przeczytaniu nie zawiodłem się. Thompson jest dla mnie mistrzem pędzelka, a na dodatek świetnie opowiada. Komiks rewelacyjny i trudno mi w nim zauważyć coś niepasującego do reszty.
2. Bend
Pierwszy raz usłyszałem o Mawilu, mając w rękach ten album. Jestem zachwycony tym, co robi ten twórca z komiksem. Jak dla mnie niezwykłe w swej prostocie i już nie mogę się doczekać kolejnego albumu Mawila na polskim rynku.
3.Chomik zagłady
Uwielbiam styl Pawła Zycha, taka kreskówkowa makabra. Albumu od dawna nie mogłem się doczekać i jaka radość była, kiedy się ukazał! Żart goni żart, a dobry rysunek lepszy rysunek. Super pozycja.
Witold Tkaczyk
(1956: Poznański Czerwiec)
Moim zdaniem rok 2006 stał pod znakiem komiksów historycznych, ale nie będę się nad tym rozwodził z oczywistych względów, zresztą można o tych tytułach przeczytać było prawie wszędzie, a i gdzieniegdzie pooglądać i posłuchać. Skupię się natomiast na innych komiksach krajowych autorów, bo takie mnie najbardziej interesują. Sądzę, że mimo pewnego ożywienia wydawniczego rok 2006 nie był dobrym okresem, poza kilkoma wyjątkami, dla polskich twórców. Stąd i wybór trzech najbardziej wartościowych pozycji nie był trudny. I sytuowałbym te komiksy raczej obok siebie, niż w szeregu jeden za drugim.
Po pierwsze, albumowy debiut Pawła Zycha. Chomik zagłady. To rasowe dzieło przynależne mocno do komiksowego uniwersum, które trudno byłoby przełożyć na inne języki artystyczne. Zych jest z pewnością dojrzałym twórcą i liczę, że nie zamknie się jedynie w obszarze groteski.
Po drugie, Opowieści Rybaka #1: Czekając na Hemingway’a Irka Koniora. Znowu precyzyjnie wymyślone i zrealizowane dziełko, które najpierw zaistniało za granicą, a dopiero potem w Polsce. Jak trudno jest opublikować swój komiks na dojrzałym rynku frankofońskim, przekonało się wielu autorów. Zrealizowało to zaledwie kilku. Z zaznaczeniem, że ten rynek z polskim rynkiem komiksowym niewiele ma wspólnego. Ale tym większe brawa dla autora i wydawcy.
I po trzecie, Stan Jacka Frąsia, który doceniam za dwie kwestie: za dobrze zrealizowaną opowieść gatunku, z jej oniryczną atmosferą, zdarzeniami na pograniczu snu, jakimś powiązaniem groteskowości z tragizmem (przy czym zaznaczam, że ta nowela jest autorską impresją osnutą na kanwie pewnego zdarzenia, ale nie mówi nam praktycznie wcale o samym zdarzeniu - tego dowiadujemy się już poza komiksem) oraz za sam fakt, iż ten niewielki komiks został przedstawiony szerokiej grupie czytelników tygodnika Przekrój, do którego został dołączony. Ze wszech miar popieram takie działania, bo sam staram się wychodzić z komiksami poza krąg miłośników tego gatunku.
Marek Turek
(Fastnachtspiel. Infinitum, Opowieści tramwajowe, Paronomazja)
Tylko trzy? Ciężko wybrać, bo to dobry rok był.
1. Kozure Okami - komiks, o którym wielokrotnie pisałem i o który od wielu lat prosiłem wydawców. Genialna i ponadczasowa seria dorownująca filmowym dokonaniom Kurosawy. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że Mandragora zdoła wydać całość cyklu.
2. Exit - dokladnie to, co lubię i tak, jak lubię. Idealny dowód na to, że autorska antologia krótkich form może być równie atrakcyjna jak "nowele graficzne" czy wieloalbumowe serie.
3. Persepolis - wprawdzie to dopiero pierwszy tom, ale za to tom niesamowity. Szczerze mówiąc, wstawiam go tutaj trochę z przekory, bo pierwszą moją myślą było Blankets. Jednak mimo tego, że Blankets stanowi apoteozę komiksu obyczajowego, jest znacznie bardziej "rozbuchane graficznie", a Thompson z podziwu godną otwartością przedstawia część swojego zycia, to jednak Satrapi, jak dla mnie, dzięki pewnej egzotyce i kontekstowi opowieści, wygrywa.
Komiksy, których nie umieściłem w podsumowaniu jedynie z braku miejsca: Blankets, Phenian, Rewolucje, Sandman, Bosonogi Gen, Incal, Kaznodzieja, Zamieć, Żywe trupy, Queen & Country, Kurczak ze śliwkami, Cinema Panopticum, Calvin i Hobbes, Czarna Orchidea, Miecz nieśmiertelnego, Kotlet i Zombi: Chomik zagłady, Człowiek Paroovka vs. Grand Banda.
Jarek Zeliński
(Magazyn B5)
1. Kotlet i Zombi: Chomik zagłady
Komiks doskonały, poczynając od scenariusza, na warstwie graficznej kończąc. Wciągająca i oryginalna fabuła, a do tego niesamowite rysunki. Już bardzo dawno nie było tak ciekawej polskiej pozycji komiksowej.
Na miejscach drugim i trzecim nic konkretnego, bo jestem wybredny.
Paweł Zych
(Antologia piłkarska, Kotlet i Zombi: Chomik zagłady, Opowieści tramwajowe, Spirou, Zeszyty Komiksowe)
1. Po pierwsze, Kozure Okami, czyli zupełnie inna para sandałów. Jako zaprzysięgły anty-fan mangi podszedłem do tego komiksu mniej więcej z takim entuzjazmem, jak do całowania wąsatej dziewczyny woniącej strawionym sake, która okazuje się pomalowanym na biało facetem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zacząłem lekturę… Komiks wciągnął mnie doszczętnie, posiekał, poszatkował i poobcinał paznokcie u nóg. Przyznaję bez buri-buri, że Samotny wilk to najbardziej wciągający komiks, jaki miałem w swoich włochatych łapach. Jedyną wadą jest dla mnie mikroformat wydania, który nie pozwala w pełni cieszyć się cudnymi rysunkami. Ale przecież nie rozmiar się liczy.
2. Ex aequo oba wydane w Polsce albumy Otta – Exit i Cinema Panopticum - za klimat, za oryginalność, za niebanalną fabułę zamykającą się często w kilkunastu kadrach. Nie wiem, czy można tu mówić o rysunkach, czy raczej o zdrapkach, ale autor (draper?) wykonał kawał wspaniałej roboty i stworzył komiksy, do których wracam równie chętnie, jak Lessie do swojej psiej michy i dwóch suczek rasy retriver.
3. Sambre. Przyznaję, jestem lajkonikiem, nie znam poprzednich dokonań Bernarda Yslaire'a (a raczej jeszcze nie, bo teraz na pewno ściągnę sobie coś z zagranicy), ale według mnie facet stworzył komiks absolutnie rewelacyjny.
Mistyczno-metafizyczno-erotyczna fabuła wciąga jak zelmerowski odkurzacz i nie puszcza do ostatniej strony. A te rysunki, te kolory… Prawdziwa uczta dla oczu. Ten komiks powinien stać się lekturą szkolną i zapełnić lukę między Panem Tadeuszem i Lalką. Z pewnością wart jest swojej ceny.
Jeśli macie zamiar nadrobić komiksowe zaległości, może oni wam pomogą. Zapraszamy do lektury.
Nikodem Cabała
Daniel Gizicki
Karol Kalinowski
Joanna Karpowicz
Karol Konwerski
Artur Kurasiński
Marek Lachowicz
Bartek Minkiewicz
Piotr Nowacki
Robert Olesiński i Paweł Marszałek
Maciej Pałka
Tomasz Pastuszka
Maciek Prożalski
Hubert Ronek
Rafał Skarżycki
Dominik Szcześniak
Rafał Szłapa
Jerzy Szyłak
Mikołaj Tkacz
Witold Tkaczyk
Marek Turek
Jarek Zieliński
Paweł Zych
Daniel Gizicki
Karol Kalinowski
Joanna Karpowicz
Karol Konwerski
Artur Kurasiński
Marek Lachowicz
Bartek Minkiewicz
Piotr Nowacki
Robert Olesiński i Paweł Marszałek
Maciej Pałka
Tomasz Pastuszka
Maciek Prożalski
Hubert Ronek
Rafał Skarżycki
Dominik Szcześniak
Rafał Szłapa
Jerzy Szyłak
Mikołaj Tkacz
Witold Tkaczyk
Marek Turek
Jarek Zieliński
Paweł Zych
Nikodem Cabała
(Biocosmosis: Enone)
1. Incal
Dlaczego? Ponieważ Jean 'Moebius' Girard jest dla mnie jednym z największych twórców komiksu. Jego geniusz i oryginalność wywarły wpływ na wielu twórców i wniosły do komiksu europejskiego więcej niż ktokolwiek przed nim. I jak tak patrzę na to, co się ukazuje dookoła, to i po nim nie pojawił się ktoś, kto mógłby mu dorównać. Dlatego pragnę swój skromny głos oddać na Moebiusa i co za tym idzie na Incala. Poza tym Incal jest komiksem kultowym i zbyt wiele znaczy dla historii komiksu w ogóle, żeby cokolwiek mogło się z nim równać w roku 2006.
2. Czarna Orchidea
Szczerze mówiąc, komiksu nie czytałem, przede wszystkim z braku czasu, ale i z braku chęci. Jak dla mnie, cały ten Gaiman jest mocno przereklamowany, ale może jak przeczytam, to się zreflektuję. Tak czy inaczej, Dave McKean mi wystarczył, żeby kupić ten komiks. Stworzył taką atmosferę, że boję się przeczytać, żeby nie zepsuć wrażenia.
3. WE3
Już sam tytuł wskazuje, że powinien się znaleźć na trzecim miejscu. Tak naprawdę z komiksów, o których tu piszę, tylko ten przeczytałem. Banalna historia opowiedziana w niebanalny sposób. Grant Morrison nie zawodzi. Podobają mi się jego oryginalne pomysły. Szkoda, że pisane przez niego New X-Men przestały wychodzić. Jak dla mnie - najprawdziwsi X-Men, jakich czytałem. (Grant, jeśli to czytasz, napisz coś dla mnie. Twój fan.)
Daniel Gizicki
(Jeju, Lineart, Opowieści tramwajowe, Paronomazja, Maszin,
1. Blankets
To komiks wspaniały i wzruszający, przepięknie opowiedziany, narysowany i skonstruowany. To przykład na to, jak wiele możliwości drzemie w języku komiksowego medium. Bo to jeden z nielicznych tytułów, po leturze których poczułem się wewnętrznie bogatszy.
2. Rewolucje: Syntagma
Bardzo konsekwentnie skonstruowany komiks doskonale współgrający z częściami poprzednimi. Bardzo dobrze narysowany, sprawnie opowiedziany. Dowód na to, że Polak potrafi...
3. Exit
Intrygujący, niebanalny, perfekcyjny. Doskonała jakość wydania, doskonała zawartość.
Te trzy tytuły (przy Rewolucjach - wraz z poprzednimi albumami serii) powinny być wręczane każdemu komiksowemu adeptowi, by na ich przykładzie uczył się, jak opowiadać komiksem.
Dodatkowo chciałbym wyróżnić serię Naruto, którą uważam ża doskonały podręcznik, jak robić rozrywkowy komiks środka. Jak konstruować i rozwijać bohaterów, jak grać na emocjach czytelników, jak za pomocą dialogów i retrospekcji, tłumaczyć zawiłości świata przedstawionego.
Karol 'KRL' Kalinowski
(Antologia piłkarska, Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Chichot, Jeju, Opowieści tramwajowe)
1. Bend
Bo to komiks o mnie i mojej bandzie z liceum. Kupa śmiechu, ciut nie wzruszeń i mistrzostwo świata w rysunku. Wykopane wydanie i formacik na kieszeń do autobusu. Numer jeden zeszłego roku.
2. Persepolis
Bo to komiks ważny. Bo osobisty. Rysunek może poprawny jedynie, scenariusza według "Poetyki" Arystotelesa i teorii Campbella brak (bo to raczej suma wspomnień i faktów, a nie fabuła), ale to opowieść z krwi i kości. Czytając Persepolis, miałem wrażenie, że dłubię komuś w głowie. W tym przypadku Marjane Satrapi. Obowiązkowa lektura dla wszystkich debili uważających komiksy za kolorowe duperele dla opóźnionych w rozwoju dzieci.
3. Człowiek Proovka vs. Grand Banda
Bo to Człowiek Paroovka. Proste, śmieszne, wesołe, a przy tym cholernie zwięzłe i poukładane. Grand Banda to szczyt komiksu "niemego". Dodatkowy plus za wydanie. Czerwone, śliskie… nie, nie jak $#@&+!%… raczej jak… parówka.
Joanna Karpowicz
(Staruorzzz: Stare klisze)
Cinema Panopticum
Dziwne i straszne. Ott, na nasze własne życzenie, za nasze uciułane oszczędności wydrapuje nam dziurę w mózgu. Ech, ci artyści...
Żeby nie było, że omijam mainstream: Thorgal - Ofiara
Co ja na to poradzę, od dzieciństwa mam słabość do Rosińskiego... Piękny kolor i kadry… Cóż, pozostaje zazdrość, zgrzytanie zębami i pokorna praca.
Poza tym: jestem wielką fanką twórczości Wydawców Niezależnych, Samodzielnych i Samowystarczalnych i ich produkcji. Brawa dla Tomka 'Asu_swinga' Pastuszki i jego Jeju oraz krzewicieli poemiksu: Mikołaja 'Tkachoza' Tkacza i Piotra 'Pszrena' Szreniawskiego.
Karol Konwerski
(Antologia Piłkarska, Pozdrowienia z Interstrefy)
Szczerze mówiąc, z określeniem top 3 w ubiegłym roku mam niemałe trudności…
Tak naprawdę powinny powstać dwa osobne zestawienia. Jedno zbierające moje najzupełniej prywatne wrażenia na temat komiksów wydanych w 2006 roku, drugie z kolei powinno opisywać to co najistotniejsze (pod wieloma względami ) dla rynku czytelnika itd. itp. To drugie zostawmy. Póki co zajmijmy się pierwszym.
Moje najzupełniej prywatne zestawienie komiksów, które zrobiły na mnie największe wrażenie wygląda następująco:
(Z uwagi na fakt, że nie dzielimy tego TOP 3 na komiksy polskie i zagraniczne, pozwoliłem sobie na mały szacher - macher)
1. Blankets
Bo to komiks, który poznałem jakiś czas temu, a wciąż i wciąż siedzi mi gdzieś z tyłu głowy. Jak każdą dobrą ksiązkę, chce się go czytać po wielokroć, odkrywając co i rusz coś nowego. To wrażenie, jakie Blankets robi na czytelniku, wynika w dużej mierze z uniwersalności historii opowiedzianej przez Craiga Thompsona. Piekielnie piękny komiks.
2. Stan i Rewolucje
Dlaczego dwa na jednym miejscu? Bo to dwa polskie komiksy które zrobiły na mnie największe wrażenie w ubiegłym roku. Stan - podejściem Frąsia do tematu, sposobem posługiwania się przez tego autora językiem komiksu. Rewolucje z kolei, to najciekawsza polska seria komiksowa, choć nie ma w niej koni o pięknych plecach, pociągów, tramwaju ani wydawców z Lombardu.
3. Kurczak ze Śliwkami
Oba komiksy Satrapi to komiksy cudowne wielkie, piękne i ważne. Tak naprawdę to Kurczak zrobił i robi na mnie nadal większe niż Persepolis wrażenie pod… hmmm, kompletnie każdym względem.
Artur Kurasiński
(Chomiks.com – pierwszy łże-komiks IV RP)
Numero uno – Persepolis Marjane Satrapi
Ze względu na ujmującą narrację, prostotę kadrów oraz temat, do którego - aby dobrze go opowiedzieć - Andrzej Wajda i Krzysztof Zanussi musieliby nakręcić dziesięcioodcinkowy serial. Świetna opowieść o świecie zniewolonym przez religię i tradycję opowiedziana przez bardzo wrażliwą dziewczynę. Kobiety do piór i ołówków!
Numero duo – Obrazy Grozy: Lovecraft
Każdy miłośnik Samotnika z Providence powinnien uzbroić się w ten album. Wysmakowany, w iście "lovecraftowskim" stylu narysowany i opowiedziany. Zgroza, strach, szaleństwo - każdy ze świetnie narysowanych (namalowanych?) kadrów ocieka tymi emocjami. Dla czytelników o stalowych nerwach i dużej ilości wolnego czasu wieczorem na lekturę!
Numero tres
Wyznam szczerze: kocham Wilqa milością wielką. Na dziesiąty album czekałem tak dlugo, że w końcu straciłem nadzieję i zakochałem się na złość braciom Minkiewiczom w Jessice Albie. Kiedy jednak okazało się, że Alba jest tak inteligentna, jak nasz premier i prezydent wysocy, na powrót zacząłem koczować w Empiku w nadziei na cud. I stało się. Wilq powrócił i tłucze buców w "oldskulowy" sposób.
Marek Lachowicz
(Agresor, Antologia piłkarska, Człowiek Paroovka vs. Grand Banda, Opowieści tramwajowe)
Rewolucje – Syntagma
Moim zdaniem to najlepszy polski komiks roku 2006. Choć styl rysowania Mateusza Skutnika nie każdemu musi przypaść do gustu, nie można nie docenić tego, czego w najnowszym albumie serii dokonał autor. Nie dość, że niezwykle błyskotliwie powiązał z sobą zdecydowaną większość przedstawionych w poprzednich albumach historyjek, to sposób, w jaki to przedstawił na kartach komiksu, jest niesamowity. Efektowne przejścia z jednej sceny do drugiej, czy pomysłowe kadrowanie, to obok fabuły elementy, które na długo po lekturze pozostały mi w pamięci. Komiks z jednej strony wymaga od czytelnika dosyć dużego skupienia podczas lektury, z drugiej jednak pozostaje po prostu fajną przygodową opowieścią. Uwaga: przed przeczytaniem Syntagmy lektura poprzednich części Rewolucji obowiązkowa!
Calvin i Hobbes
Nie znam chyba osoby, która by tego komiksu nie lubiła. Znam za to kilka osób, które go wręcz uwielbiają. I wcale się nie dziwię. Calvin i Hobbes to światowa ekstraklasa w temacie pasków komiksowych. Potrafią rozśmieszyć praktycznie do łez (wbrew pozorom niewielu się to udaje, albo udaje się zbyt rzadko), ale też i czasem wzruszyć. Ale przede wszystkim idealnie pokazują świat małego chłopca. Nie wiem jak inni, ale ja znalazłem tam dużo rzeczy, które mocno przypominają mi przeżyte samemu chwile, kiedy byłem mały i wszędzie widziałem dinozaury. Tych pasków nie można przegapić.
Kazure Okami
Bez wielkiego entuzjazmu podchodziłem do tego komiksu. Co prawda nasłuchałem się już wcześniej samych superlatyw na temat serii, bałem się jednak, że ten stworzony przecież tak dawno temu komiks już się zestarzał. Dodatkowo, wydawało mi się, że po wchłonięciu tylu tomów z Usagim Yojimbo w temacie przygód samurajskich nic już mnie nie zaskoczy. Nic podobnego! Tak, jak niestety zawiodłem się na Incalu (moim zdaniem zdecydowanie bardziej napchany absurdami fabularnymi niż np. Metabaroni, chociaż jest graficznym cackiem), tak Samotny Wilk i Szczenię okazał się być jednym z tych WIELKICH komiksów. No, może trochę ubolewam nad tym, że wszystkie postaci drugoplanowe wyglądają praktycznie tak samo (często różnią się tylko kimonami), a i format wydania jest mocno niewygodny (żeby chociaż papier był bardziej miękki), ale reszta to czyste mistrzostwo.
Bliziutko mojej trójki trzyma się też Stan Jacka Frąsia. Ten komiks "wziął" mnie (i myślę że i wielu innych) mocno z zaskoczenia. Wreszcie jakiś świeży oddech w temacie komiksów historycznych.
Bartek Minkiewicz
(Wilq)
1. 100 naboi: Farbowany detektyw (2005)
2. Samotny wilk
Obydwa komiksy za to samo. Historie, które dostarczają prawdziwych emocji i rysunek, którego można pozazdrościć.
2. Samotny wilk
Obydwa komiksy za to samo. Historie, które dostarczają prawdziwych emocji i rysunek, którego można pozazdrościć.
3. Przygody Stanisława z Łodzi
Komiks z 2005, ale ja przeczytałem go w 2006. Jest bardzo śmieszny.
Komiks z 2005, ale ja przeczytałem go w 2006. Jest bardzo śmieszny.
Piotr Nowacki
(Antologia piłkarska, Jeju, Kwaziu i turystki, Lineart, Opowieści trwamwajowe)
1. Komiksy KRLa w Chichocie/Premierach
Facet jest dla mnie geniuszem. Zdaje się, że jego głowa jest nigdy nie schnącym źródłem rozśmieszających mnie do łez, prostych, błyskotliwych wiców. Mam nadzieję, że kiedyś te jednoplanszówki zostaną zebrane w album. Chciałbym coś takiego mieć.
2. Kotlet i Zombi: Chomik Zagłady
Czekałem na album Pawła Zycha od momentu przeczytania jego zwycięskiego komiksu z konkursu łódzkiego. Późniejsze publikacje w sieci tylko zaostrzyły mój apetyt. No i w tym roku nareszcie ukazał się dobrze wydany, pełnometrażowy album, który nie zawiódł moich oczekiwań.
3. Waciane Kafliki Żyttu
Brawa dla Timofa za odwagę. Brawa dla Timofa za wydanie komiksu mojej ulubionej spółki autorskiej, która powaliła mnie kilka lat temu swoimi produkcjami w nieodżałowanym Ziniolu.
Robert Olesiński, Paweł Marszałek
(Demokracja - zwycięski komiks konkursu MFK’06)
Czarna Orchidea
Na śniadanie komiks mistrza, który jak zwykle nie zawodzi i daje nam opowieść przewrotną, mglistą, nieco senną (ale nie nudną!), straszną, depczącą schematy i niosącą coś więcej, niż tylko chwilę rozrywki. Czarna Orchidea to dzieło warte przeczytania. Tak naprawdę jest niewiele komiksów, o których można to powiedzieć. Najczęściej świetna kreska ozdobiona jest "krzaczkami", a ich istnienie i sens, są tłem dla ferii ilustracji, składając się w bardziej lub mniej udaną fabułę. W tym przypadku stykamy się z dziełem pełnym - świetna, klimatyczna historia, ozdobiona rewelacyjną kreską Dave'a McKeana. Sycące!
Kaznodzieja: Wojna w słońcu
Na pierwsze i drugie danie. Uzależniliśmy się od Kaznodziei i chyba tak nam zostanie. Wojna w słońcu wali po głowie na początku, miota po ścianach w środku i powala z nóg na ostatnich stronach. Czytając ten komiks mieliśmy wrażenie, że autorzy czerpią perwersyjną przyjemność z gmatwania akcji w ten sposób, aby czytelnik po lekturze chodził wkurzony przez kilka dni. Z nami im się udało. Pycha i śmiało prosimy o repetę, byle nie taką jak Salvation.
Opowieść rybaka #1: Czekając na Hemingwaya
Coś lekkiego na kolację. Komiks Irka Koniora, wart jest uwagi choćby z tego powodu, że zanim ukazał się w Polsce, został wydany we Francji (nadal trudno być prorokiem we własnym kraju). Bardzo przyjemne dziełko, które świetnie się ogląda. Tekstu, czy jak kto woli warstwy scenariuszowej tu mało, ale coś w nim jest. Dopracowane rysunki, ciekawa kreska, przytłumiona, "mułowa" (od mułu, nie od bezpłodnej krzyżówki konia z osłem) kolorystyka. A opowieść? Dwóch wkurzonych rybaków, wielkie ryby, słoń sypiający na gałęzi i ekspres z Koszalina (albo do Koszalina?), którym przyjeżdża Ernest Hemingway, znaczy się - normalka. Wprost idealny na poprawienie humoru i odreagowanie rzeczywistości. Smaczny kąsek z ościami.
Maciej Pałka
(Dom żałoby, Epizody Powstania Warszawskiego, Jeju, Maszin, Opowieści tramwajowe, Shitodruk, Waciane kafliki żyttu)
W 2006 roku nie kupiłem wielu komiksów. Ograniczyłem swój budżet, przez co sporo wydanych albumów czeka na nadrabianie zaległości w przyszłości. Trzy najlepsze, moim zdaniem, komiksy przeczytałem pod koniec roku, ale przyznam że czekałem na nie długo i, co najważniejsze, nie zawiodłem się.
1. Blankets
Wzruszająca historia, świetna narracja i rewelacyjne rysunki. Blankets jest zdecydowanie najlepszym komiksem który czytałem w 2006 roku, a może nawet najlepszym komiksem, jaki czytałem w ogóle. Co prawda sława Blanketsów wyprzedziła jego wydanie o kilka lat, ale na szczęście w odróżnieniu od innych "mistrzów komiksu" konfrontacja z oczekiwaniami wypada na korzyść komiksu.
2. Stan
Rzutem na taśmę, w grudniu pojawił się najważniejszy polski komiks 2006 roku. Gdy słyszałem w radio zapowiedź Najsztuba: "komiks mistrza gatunku", lekko się uśmiechnąłem.
Jednak rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Inicjatywa Przekroju jest godna pochwały. Czekam na kolejne komiksy Frąsia, zaś wszystkim, którzy nie czytali jeszcze Stanu, serdecznie polecam.
3. Persepolis
Przemyślana konstrukcja, wciągająca narracja oraz wstrząsający temat. Myślę, że Post specjalnie czeka z wydaniem drugiej części komiksu, gdyż zapewne Historia powrotu również będzie wysoko oceniana przez czytelników pod koniec 2007 roku. Komiks dla ludzi o otwartych umysłach i sercach.
Tomasz Pastuszka
(Antologia piłkarska, Chichot, Comics Invaders, Demony seksu, Jeju, Opowieści tramwajowe, Maszin, Zeszyty Komiksowe)
Blankets
Mimo niemałej kwoty, jaką trzeba na ten komiks wyłożyć, zaliczam go do najlepszego zakupu w klasyfikacji cena/jakość w ubiegłym roku. Nadmienić muszę, że nabyłem dwa egzemplarze. Uznałem, że solidność wydania (nie gniewam się o jakieś milimetry, o które inni się pocą, acz nie pogniewałbym się, widząc ten komiks w twardej oprawie), tematyka, jak i wykonanie pozwoliły, bym uhonorował ten komiks, robiąc z niego prezent gwiazdkowy dla osoby "miłej memu sercu". W "Kołderce" jako rysownik cenię najbardziej płynność w narracji obrazkowej. Z przyjemnością przechodzi się z kadru na kadr i nie sposób się gubić. Nie musiałem nigdy wracać oczami o parę kadrów i zastanawiać się "ale o co chodzi?". Co nie znaczy, że komiks jest łatwy w odbiorze, a ja głupi. Przynajmniej temu pierwszemu muszę zaprzeczyć. Komiks jest dla mnie ubiegłorocznym numerem jeden.
Exit
Zarazem też Cinema Panopticum. Wstyd się przyznać, że komiksu sam bym nie nabył, gdybym nie kupował go dla znajomego z Litwy. Tak trafił w moje ręce i mnie oczarował. Komiks ten jest ucztą dla moich oczu. Punkty, jak poprzednio, nabite głównie płynnością narracji. Podkreślić też muszę jakość wydania komiksu. Kreda w połączeniu z czarną stylistyką dały ekskluzywny efekt.
Człowiek Paroovka vs. Grand Banda
Z tym albumem wiązałem wielkie nadzieje. Fakt, że go tu wymieniłem, jest dowodem, że się nie zawiodłem. Ba! Jest to dla mnie najlepszy rodzimy album minionego roku. Komiksy Marka Lachowicza zawsze wyłapuję moim "pajęczym zmysłem spośród" wszelakich innych, czy to paski, czy kilkuplanszowe historyjki. Jedynym, który może mnie na równi rozbawić, jest tylko KRL, ale jego docenić będę mógł (mam nadzieję) w przyszłorocznym podsumowaniu. Dlatego, póki co, na króla Polski proponuję mianować Marka i Człowieka Paroovkę. (Wspomnieć też muszę, że ten album też znalazł się w zaszczytnym gronie prezentów dla "osoby miłej memu sercu").
To jest oficjalna trójka, wybierając którą, musiałem skrzywdzić takie komiksy, jak Fastnachtspiel #4, Persepolis, Phenian, Ghost World, Zagubiona dusza, Kaerelki i inne takie oraz największa ciekawostka i zarazem nadzieja na następne lata, jaką według mnie jest Maszin.
Maciek Prożalski
(Antologia piłkarska, eMC: Adoptuj Rapera, emproFactor: deLuxe, DosDedos, HipHop, Metropol, Laif)
Top 3 to jednak zbyt mało. Nawet na tak marny rynek, jaki mamy w naszym kraju. Bo po zorientowaniu się, co tam wyszło w 2006 roku, okazało się, że jest koło dwudziestu pozycji, które w moim odczuciu są warte choćby wzmianki przy podsumowaniu. Ale, jak trzeba tylko trzy, niech będzie:
(chciałbym zaznaczyć, że Blanketsy czekają jeszcze a Sambre dopiero zacząłem czytać, a wydaje się, że są to komiksy, który mogłyby zmienić troszkę moje zestawieniu)
Uno: Phenian
Bardzo dobrze zrealizowany komiks. Graficznie, narracyjnie jest to rewelacyjna robota. Fabularnie zaś jest to świetny dokument, w moim odczuciu nawiązujący stylistyką trochę to filmów Barei, których fanem jestem, więc niemal wszystko się mi tutaj podobało. Nie zabrakło w zasadzie niczego, czyli taki komiks kompletny, w którym całość układa się tak, jak trzeba. Strona wizualna współgra z fabułą. Opowieść płynie przez ilustracje bez zakłóceń. A sama treść nie daje oderwać oczu. Dodatkowy plus dla Kultury Gniewu za jakość edytorską.
Zwei: Sandman: Noce nieskończone
Bo to pierwszy komiks, o którym pomyślałem, że w pełni zasługuje na to, aby się znaleźć w serii mistrzowskiej Egmontu. Dlatego, że to rewelacyjne, krótkie opowieści powiązane ze sobą w jakiś niemal mistyczny sposób, i przede wszystkim dlatego, że graficznie to chyba najlepszy album, który dane mi było dzierżyć w dłoniach. Bardzo różnorodny, ale w całości jednak doskonale poukładany, dzięki czemu spójny. A zrobić coś tak różnorodnego i jednocześnie trzymającego się razem kupy, musi być sztuką wielką.
Three:
Tu się waham bardzo, bo i Opowieści Rybaka, i Człowiek Paroovka, i Kotlet i Zombi w pełni zasłużyły, aby znaleźć się w ścisłym Top 3, a zostało mi jedno miejsce, więc: Kotlet i Zombi.
Dlatego finalnie komiks Pawła Zycha, bo lubię takie klimaty. Graficznie taki grobowy Cartoon Network, fabularnie gdzieś między koszmarnym snem a chorym poczuciem humoru, z licznymi nawiązaniami i odniesieniami. A wszystko polepione tak, że czytać się po prostu nie daje przestać. Oby więcej takich komiksów. I oby to właśnie Polacy je robili.
Ponadto, w ubiegłym już roku bardzo cieszyła mnie obecność na naszym rynku Kaznodziei, Sandmana, Battle Chasers i Spawna (graficznie mnie powalają cały czas), Samotnego Wilka, Żywych Trupów, Zbira. Ciekawym bardzo projektem okazało się City Sotries. Okazało się, że nasi sąsiedzi są znakomitymi komiksiarzami, a rodzime gwiazdy, które wydawały się już lekko przygasać, pokazały, że cały czas wiele potrafią. Wspomniałbym jeszcze o Thorgalu, nawet nie ze względu na wartość samego komiksu, ale na sam fakt pożegnania się Van Hamme’a z serią. Reanimację Żbika, choć uważam, że Śledzia stać na więcej i oczekuję, że kolejne części będą lepsze.
Spore wrażenie zrobiły na mnie również tytuły z serii Obrazy Grozy Egmontu. Złodziej Wszystkich Czasów i Lovecraft na pewno nie sprawiły, że spać w nocy nie mogłem, ale jednak to bardzo mocne pozycje w minionym roku. Już chyba bardziej "bałem się" po lekturze Cinema Panopticum i Exit. Kultura Gniewu chyba w ogóle najlepiej wypadła jako wydawca. Bo, dodając jeszcze rewelacyjny Band i Człowieka Paroovkę, będzie miała najwięcej reprezentantów z moim ogólnym zestawieniu. Ogólnie cieszą też znakomite produkcje krajowych "ołówkarzy", takie jak właśnie Paroovka, Opowieści Rybaka, ostatni tom Fastnachspiela, Ursynowska Specgrupa od Rozwałki czy Pronomazja.
Dobra, miały być tylko trzy.
Hubert Ronek
(Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Dom Żałoby, Opowieści tramwajowe, Paronomazja)
Dwie pozycje na 100% z 2006 roku, na które polecam wydać forsę od Mikołaja to Blankets i Incal.
Pierwszy z nich to piękna opowieść, piękny komiks - takie proste, ale zupełnie trafne i nie na wyrost określenie przychodzi mi na myśl po lekturze tego grubego albumu. Blankets przemawia swą szczerością, spokojnym przekazem, refleksyjną siłą wymowy. I dotyczy każdego z nas. Piękny komiks.
Incal Jodorowsky'ego i Moebiusa to z kolei (dla mnie osobiście) bardzo miłe zaskoczenie. Po wielu "arcydziełach komiksu, które kształtowały historię gatunku", a trafiały do Polski z wieloletnim opóźnieniem od swej premiery w oryginale, Incal jest faktycznie dziełem zaskakującym, z dynamiczną i ciekawą, wciągającą czytelnika fabułą. Na dodatek świetnie narysowanym. Potrafię wyobrazić sobie (albo i nie), jakim przełomem był w momencie swego powstania. Mnie przekonał nawet do zakupu wszystkich serii odpryskowych, przed którymi dotychczas (po lekturze pierwszych tomów) broniłem się dość stanowczo.
Trzecia pozycja to Josel Kuberta. Mimo wszystko, a właścicwie mimo faktu, że w narzucającym się porównaniu z Mausem wpada na metę za nim. Tu znów o sile świadczy szczery przekaz. W połączeniu z zabiegiem fabularnym na starcie ("co by było gdyby"), który ma mocny wpływ na odbiór całości, oraz kunsztem rysunkowym i doświadczeniem pisarskim, daje bardzo dobrą całość. Potrzebne są takie historie.
Rafał Skarżycki
(Antologia Piłkarska, Jeju, Jeż Jerzy, Zeszyty Komiksowe)
Wybrać trzy najlepsze komiksy z tych, które ukazały się w zeszłym roku, to zadanie karkołomne. Na każde miejsce mam po kilku kandydatów i… bardzo mnie to cieszy. Dowodzi to bowiem, że choć okres boomu komiksowego mamy za sobą, to nasz rynek wciąż dostarcza bogatą i wartościową ofertę wydawniczą. No, ale przejdźmy do rzeczy. Oto moje typy.
1. Kot Rabina 2. Malka Lwi Król, J. Sfar - ujęło mnie ciepłe, leniwe opowiadanie fabuły i cudowne postaci, które naprawdę żyją.
2. Borgia. Krew dla papieża, A. Jodorovsky i M. Manara - podczas gdy nasze komiksy historyczne kuleją na obie nogi, dwójka mistrzów komiksu pokazuje, jak wiele można „wycisnąć” z dziejów (akurat w tym wypadku nie szkodzi, że za cenę prawdy historycznej).
3. Exit, T. Ott - mroczne, psychodeliczne, przerażające… Przymiotniki można mnożyć - tylko po co, skoro autor udowodnił, że do opowiadania niepotrzebne są słowa?
Dominik Szcześniak
(Opowieści tramwajowe, Waciane kafliki żyttu, Dom żałoby)
Ciężko wskazać te top trzy komiksy ubiegłego roku. Znacznie łatwiej byłoby wymienić trzy najlepsze książki czy filmy, a już zupełnie łatwiutko - top trzy komiksy, które w ubiegłym roku NIE zostały w Polsce wydane. No, ale cóż... mieliśmy to, co mieliśmy, a nie mieliśmy tego, czego nie mieliśmy.
Pomni tego, jak ciężkie było to dla mnie zadanie, posłuchajcie mojego subiektywnego wyboru.
1. Blankets Craiga Thompsona
Hit roku 2006 ukazał się na tydzień przed jego zakończeniem. Wiem, że mało to oryginalne dołączać do tłumu opiewającego ten komiks, lecz on rzeczywiście nie ma słabych stron. Blankets to jedyny prawdziwy "musisz-mieć" minionych dwunastu miesięcy. Kto go nie widział, nie wie, jak wielką siłę posiada komiks i nie zna całej gamy wysublimowanych możliwości tego medium.
2. Rewolucje 4: Syntagma Mateusza Skutnika
Fenomenalne związanie w całość pierwszych tomów serii. Nie przypominam sobie polskiego komiksu, który byłby dla odbiorcy tak wymagający i stawiał przed nim tak wiele przeróżnych zagwozdek logicznych. O serii Skutnika nie było w ostatnim roku zbyt głośno, a szkoda, ponieważ uważam, że warto byłoby rozpropagować ją wśród przeciwników tego medium (aby ich przekonać) lub nań obojętnych (aby zachęcić). W minionym roku Skutnik był dla polskiego komiksu tym, kim dla polskiej piłki był Smolarek. I, jak dotąd, nawet po piętach nikt mu nie drepcze.
3. Wyznania Właściciela Kantoru Jerzego Szyłaka i Mateusza Skutnika
Bo to porządna rzecz do pośmiania, przesiąknięta niezobowiązującym humorem i ciesząca oko kolejnym (którym to już?) stylem graficznym rysownika. Formą przywiódł mi ten komiks na myśl dokonania brytyjskich i amerykańskich undergroundowców, co - jako tak zwany "fan" - poczytuję sobie in plus. Takoż poczytuję sobie również wojnę medialną na polskim komiksowym straganie, którą ten komiks wywołał i której efektem było wyjaskrawienie nierzetelności polskich komiksowych recenzentów i krytyków. Wyznania Właściciela Kantoru to, wbrew pozorom, lektura wymagająca, zdecydowanie nie dla fanów Bollywood.
Rafał Szłapa
(Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Pozdrowienia z Interstrefy)
Przede wszystkim napiszę, czego nie wytypuję. Nie będą to Blankety, bo mam co nieco wspólnego z publikacją, nie będzie Kurczak, bo składałem do niego okładkę, Nie będzie Persepolis, Wilq, Rewolucje, Dampc, Staruoorz, Kafliki, bo znam osobiście ludzi, którzy to wydawali albo robili i wyjdzie, że jestem kumotr, że znajomości, zgnilizna moralna itd. Cóż więc pozostało?
Lovecraft
Zawsze byłem wielkim fanem twórczości tego pana, przeczytałem chyba wszystko, co wyszło na papierze i po polsku, oglądałem z zapartym tchem te wszystkie nienajlepsze ekranizacje, prowadziłem rpg, w którym próbowałem straszyć graczy stworzoną przez H.P.Lovecrafta mitologią. Komiks o tyle dla mnie zaskakujący, że poza znaną z utworów mistrza grozą z zaświatów, zawiera również spory wątek melodramatyczny. Nietypowa opowieść o walce dobra ze złem, o miłości i samotności z wyboru. Od strony graficznej - cyzelka.
WE3
Wzruszanie losem zwierząt to taki samograj, wystarczy spojrzeć na jedno z trzech zawartych w albumie ogłoszeń o zagubionym zwierzaku, żeby zakręciła się łezka w oku. Nie przeszkadza nawet, że potem taki zwierzak rozwala na strzępy cały pluton wojska i strąca z przestworzy helikoptery. Komiks prosty, ale ujmujący, wykonany perfekcyjnie.
Stan
Krótkie, ale celne. Wszyscy mówią, że tak się powinno robić komiksy historyczne i ja też tak uważam. Fabuła skłaniająca do refleksji i unikająca podziału świata na czerń i biel. Zwłaszcza teraz, w czasach, kiedy interpretacja tamtych wydarzeń jest nam narzucana niejako odgórnie, w sposób bardziej „komiksowy” niż zawarł to Jacek Frąś w swojej opowieści.
I jeszcze na koniec: Przynajmniej raz jestem zadowolony, że nie przeczytałem wszystkiego, co u nas wydano w zeszłym roku. Wybór byłby na pewno dużo boleśniejszy, a ileż wahań i wątpliwości... Strach się bać...
Jerzy Szyłak
(Alicja, Benedykt Dampc. Prywatny detektyw, Druga liga, Lineart, Opowieści tramwajowe, Paronomazja, Pozdrowienia z Interstrefy, Wyznania właściciela kantoru)
Najważniejsze z wydawanych w Polsce są polskie komiksy, bo inne oceniono i doceniono już gdzie indziej.
Na pierwszym miejscu Rewolucje. Syntagma, bo Skutnik trzyma poziom od pierwszego odcinka serii i w dodatku dokonuje niesamowitej wolty, w wyniku której to, co było dotąd zbiorem opowiastek, staje się jedną spójną całością. I jeszcze za oryginalność koncepcji - zarówno fabularnej jak i plastycznej. Skutnik wymyślił od początku do końca pewien świat, w którym wszystko do siebie pasuje, a to rzecz niebagatelna.
Na drugim, 1981: Kopalnia Wujek, bo jest to komiks, który zasługuje na uwagę jako komiks - opowieść komponowana z obrazów i dodanych do nich słów. Maciej Jasiński stworzył scenariusz spójny i poruszający, a Janicki i Michalski dali mu elegancką oprawę graficzną. Sporo tu zabiegów formalnych, na które powinni zwrócić uwagę również ci, którzy nie lubią takiej tematyki w komiksie (ja nie lubię). Pomysł fabularny, organizujący całość jest ograny (narratorem jest dziecko), ale twórcy wycisnęli z niego sporo rzeczy zaskakujących i nieoczekiwanych.
Na trzecim, Fastnachtspiel. Infinitum Marka Turka. Tak jak Rewolucje jest to dzieło autorskie, na wskroś oryginalne, oparte na pomyśle wykreowania pewnego świata, w którym rozgrywa się opowieść, na poły oniryczna, na poły groteskowa. Turek jest twórcą bardzo świadomym możliwości, jakie daje komiksowe medium, a przy tym ma skłonność do eksperymentowania i przekraczania granic gatunku. A ja lubię sposób, w jaki to robi.
Mikołaj Tkacz
(Antologia piłkarska, Jeju, Maszin, Opowieści trwamwajowe, Staruorzzz: Stare klisze)
1. Blankets
Od roku byłem niezwykle ciekaw tego komiksu i po przeczytaniu nie zawiodłem się. Thompson jest dla mnie mistrzem pędzelka, a na dodatek świetnie opowiada. Komiks rewelacyjny i trudno mi w nim zauważyć coś niepasującego do reszty.
2. Bend
Pierwszy raz usłyszałem o Mawilu, mając w rękach ten album. Jestem zachwycony tym, co robi ten twórca z komiksem. Jak dla mnie niezwykłe w swej prostocie i już nie mogę się doczekać kolejnego albumu Mawila na polskim rynku.
3.Chomik zagłady
Uwielbiam styl Pawła Zycha, taka kreskówkowa makabra. Albumu od dawna nie mogłem się doczekać i jaka radość była, kiedy się ukazał! Żart goni żart, a dobry rysunek lepszy rysunek. Super pozycja.
Witold Tkaczyk
(1956: Poznański Czerwiec)
Moim zdaniem rok 2006 stał pod znakiem komiksów historycznych, ale nie będę się nad tym rozwodził z oczywistych względów, zresztą można o tych tytułach przeczytać było prawie wszędzie, a i gdzieniegdzie pooglądać i posłuchać. Skupię się natomiast na innych komiksach krajowych autorów, bo takie mnie najbardziej interesują. Sądzę, że mimo pewnego ożywienia wydawniczego rok 2006 nie był dobrym okresem, poza kilkoma wyjątkami, dla polskich twórców. Stąd i wybór trzech najbardziej wartościowych pozycji nie był trudny. I sytuowałbym te komiksy raczej obok siebie, niż w szeregu jeden za drugim.
Po pierwsze, albumowy debiut Pawła Zycha. Chomik zagłady. To rasowe dzieło przynależne mocno do komiksowego uniwersum, które trudno byłoby przełożyć na inne języki artystyczne. Zych jest z pewnością dojrzałym twórcą i liczę, że nie zamknie się jedynie w obszarze groteski.
Po drugie, Opowieści Rybaka #1: Czekając na Hemingway’a Irka Koniora. Znowu precyzyjnie wymyślone i zrealizowane dziełko, które najpierw zaistniało za granicą, a dopiero potem w Polsce. Jak trudno jest opublikować swój komiks na dojrzałym rynku frankofońskim, przekonało się wielu autorów. Zrealizowało to zaledwie kilku. Z zaznaczeniem, że ten rynek z polskim rynkiem komiksowym niewiele ma wspólnego. Ale tym większe brawa dla autora i wydawcy.
I po trzecie, Stan Jacka Frąsia, który doceniam za dwie kwestie: za dobrze zrealizowaną opowieść gatunku, z jej oniryczną atmosferą, zdarzeniami na pograniczu snu, jakimś powiązaniem groteskowości z tragizmem (przy czym zaznaczam, że ta nowela jest autorską impresją osnutą na kanwie pewnego zdarzenia, ale nie mówi nam praktycznie wcale o samym zdarzeniu - tego dowiadujemy się już poza komiksem) oraz za sam fakt, iż ten niewielki komiks został przedstawiony szerokiej grupie czytelników tygodnika Przekrój, do którego został dołączony. Ze wszech miar popieram takie działania, bo sam staram się wychodzić z komiksami poza krąg miłośników tego gatunku.
Marek Turek
(Fastnachtspiel. Infinitum, Opowieści tramwajowe, Paronomazja)
Tylko trzy? Ciężko wybrać, bo to dobry rok był.
1. Kozure Okami - komiks, o którym wielokrotnie pisałem i o który od wielu lat prosiłem wydawców. Genialna i ponadczasowa seria dorownująca filmowym dokonaniom Kurosawy. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że Mandragora zdoła wydać całość cyklu.
2. Exit - dokladnie to, co lubię i tak, jak lubię. Idealny dowód na to, że autorska antologia krótkich form może być równie atrakcyjna jak "nowele graficzne" czy wieloalbumowe serie.
3. Persepolis - wprawdzie to dopiero pierwszy tom, ale za to tom niesamowity. Szczerze mówiąc, wstawiam go tutaj trochę z przekory, bo pierwszą moją myślą było Blankets. Jednak mimo tego, że Blankets stanowi apoteozę komiksu obyczajowego, jest znacznie bardziej "rozbuchane graficznie", a Thompson z podziwu godną otwartością przedstawia część swojego zycia, to jednak Satrapi, jak dla mnie, dzięki pewnej egzotyce i kontekstowi opowieści, wygrywa.
Komiksy, których nie umieściłem w podsumowaniu jedynie z braku miejsca: Blankets, Phenian, Rewolucje, Sandman, Bosonogi Gen, Incal, Kaznodzieja, Zamieć, Żywe trupy, Queen & Country, Kurczak ze śliwkami, Cinema Panopticum, Calvin i Hobbes, Czarna Orchidea, Miecz nieśmiertelnego, Kotlet i Zombi: Chomik zagłady, Człowiek Paroovka vs. Grand Banda.
Jarek Zeliński
(Magazyn B5)
1. Kotlet i Zombi: Chomik zagłady
Komiks doskonały, poczynając od scenariusza, na warstwie graficznej kończąc. Wciągająca i oryginalna fabuła, a do tego niesamowite rysunki. Już bardzo dawno nie było tak ciekawej polskiej pozycji komiksowej.
Na miejscach drugim i trzecim nic konkretnego, bo jestem wybredny.
Paweł Zych
(Antologia piłkarska, Kotlet i Zombi: Chomik zagłady, Opowieści tramwajowe, Spirou, Zeszyty Komiksowe)
1. Po pierwsze, Kozure Okami, czyli zupełnie inna para sandałów. Jako zaprzysięgły anty-fan mangi podszedłem do tego komiksu mniej więcej z takim entuzjazmem, jak do całowania wąsatej dziewczyny woniącej strawionym sake, która okazuje się pomalowanym na biało facetem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zacząłem lekturę… Komiks wciągnął mnie doszczętnie, posiekał, poszatkował i poobcinał paznokcie u nóg. Przyznaję bez buri-buri, że Samotny wilk to najbardziej wciągający komiks, jaki miałem w swoich włochatych łapach. Jedyną wadą jest dla mnie mikroformat wydania, który nie pozwala w pełni cieszyć się cudnymi rysunkami. Ale przecież nie rozmiar się liczy.
2. Ex aequo oba wydane w Polsce albumy Otta – Exit i Cinema Panopticum - za klimat, za oryginalność, za niebanalną fabułę zamykającą się często w kilkunastu kadrach. Nie wiem, czy można tu mówić o rysunkach, czy raczej o zdrapkach, ale autor (draper?) wykonał kawał wspaniałej roboty i stworzył komiksy, do których wracam równie chętnie, jak Lessie do swojej psiej michy i dwóch suczek rasy retriver.
3. Sambre. Przyznaję, jestem lajkonikiem, nie znam poprzednich dokonań Bernarda Yslaire'a (a raczej jeszcze nie, bo teraz na pewno ściągnę sobie coś z zagranicy), ale według mnie facet stworzył komiks absolutnie rewelacyjny.
Mistyczno-metafizyczno-erotyczna fabuła wciąga jak zelmerowski odkurzacz i nie puszcza do ostatniej strony. A te rysunki, te kolory… Prawdziwa uczta dla oczu. Ten komiks powinien stać się lekturą szkolną i zapełnić lukę między Panem Tadeuszem i Lalką. Z pewnością wart jest swojej ceny.