Komiks 2006: Wydarzenia roku
W styczniu o wybór najlepszych tytułów minionego roku poprosiliśmy osoby, które za sprawą własnej twórczości dołożyły parę cegiełek do rozwoju rynkowej oferty. Ich opinie zamieściliśmy w obszernym artykule, który stanowi dobry przewodnik po hitach 2006. W niniejszym zestawieniu znajdziecie zaś dziesięć wydarzeń i zjawisk, które w znaczący sposób wpłynęły na komiksowy obraz minionego roku.
Wszelkich podsumowań powinno się dokonywać w momentach przełomowych lub gdy kończy się jakiś proces, kiedy następuje ważne wydarzenie. Przełom roku taką chwilą jest tylko na mocy społecznej umowy, albowiem sam w sobie żadnej radykalnej zmiany nie wprowadza. Tradycja posiada jednak wielką siłę, z którą niekiedy nie warto walczyć. Jest to niewskazane zwłaszcze wtedy, gdy stanowi ona dobry pretekst, by się zatrzymać, spojrzeć wstecz, dokonać oceny. I z takiej perspektywy patrzeć w przyszłość.
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
1. Dyktat historii i wysokich cen
Witold Tkaczyk, typując najlepsze tytuły minionych dwunastu miesięcy, powiedział, że rok 2006 stał przede wszystkim pod znakiem komiksu historycznego. Rzeczywiście, nie sposób zaprzeczyć, iż produkcje prowadzonego przez niego Zin Zin Press, seria Mandragory Historia Polski, antologia Epizody Powstania Warszawskiego oraz zamieszczona w grudniowym Przekroju krótka opowieść Jacka Frąsia Stan stały się przyczyną kilku dyskusji. Powszechne uznanie zdobył jednakże tylko ten ostatni tytuł. Największe zastrzeżenia budziło jednostronne podejście do wydarzeń z najnowszej historii Polski i fakt "sponsorowania" produkcji przez obecną władzę, co wykluczało artystycznie odważne interpretacje. Sam Tkaczyk podkreśla jednak, iż, "na razie", chodzi o promocję komiksu, a na bardziej śmiałe projekty dopiero przyjdzie czas.
Za parę lat może jednak się okazać, iż największe znaczenie dla polskiego rynku miał nowy kurs polityki cenowej wydawców. Komiksowi hobbyści zawsze znajdowali się w niszy wydawniczej, lecz dopiero w minionym roku w obrębie niszy stworzono dodatkową kategorię. Obejmuje ona fanów, którzy dysponują wyjątkowo pojemnym portfelem i - kuszeni atrakcyjnymi tytułami - są gotowi zapłacić za albumy sto złotych i więcej (rekordowy Incal kosztował sto piećdziesiąt!). W zasadzie nie ma w tym nic złego, gdyż często te pozycje to światowa czołówka, a albumy są pięknie wykonane. Jest to raczej dowód, iż wydawcy myślą bardzo pragmatycznie i celują w grupę maniaków-koneserów. Dlatego też w roku 2007, gdy ukaże się Księżycowa gęba Jodorovsky’ego i Boucqa, zapewne ruszy nowa "mistrzowska" seria. Raczej nie zniknie także cykl Essential prezentujący początki wielkich postaci uniwersum Marvela. Poza Egmontem i Mandragorą również inne wydawnictwa od czasu do czasu prawdopodobnie skuszą się na tego typu przedsięwzięcia.
2. Nowi starzy gracze
Rok temu o tej porze największe nadzieje wiązano z wydawnictwem Taurus Media, które wkroczyło na rynek z rozmachem, oferując sprawdzone tytuły, głównie amerykańskie, a także "odkrywając" publikującego zagranicą Irka Koniora. Wiosna przywitała oficynę zadyszką, a lato przestojem. Na jesieni ukazał się za to najciekawszy zeszłoroczny albumowy debiut autorstwa polskiego komiksiarza - Kotlet i Zombi: Chomik zagłady Pawła Zycha, laureata konkursu przy Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi. W tej chwili w zapowiedziach znajduje się Yoel Karola Kalinowskiego i drugi tom Borgii, co może być zwiastunem powrotu "byczego" wydawcy do gry.
Wiosną głośno zrobiło się także o Kulturze Gniewu. Najpierw do Polski zawitał Thomas Ott i jego Exit, a następnie wydawnictwo postawiło na polskich twórców. Ukazał się albumik Marka Lachowicza z przygodami Człowieka Paroovki i Grand Bandy, a kilkudziesięciu autorów opublikowało swoje krótkie komiksy w, tak zwanej, Antologii piłkarskiej. I choć efekt końcowy okazał się niewiele lepszy od wyniku Polaków na Mistrzostwach Świata, przewidywany skład komiksowej reprezentacji przez pewien czas elektryzował czytelników. Na jesieni wszystkie strzały trafiały już w bramkę. Powrócił Ott, pojawiła się Agata 'Endo' Nowicka z genialnym komiksem autobiograficznym, Guy Delisle z reportażowym Phenianiem oraz Dan Clowes z uznanym i sfilmowanym Ghost World. Zapowiedzi na najbliższe miesiące, w których znajdują się Kot Fritz czy Black Hole wyglądają intrygująco.
W kategorii mniejszych wydawnictw rywali przebił Paweł Timofiejuk. Jednym tytułem. Niemalże w samo Boże Narodzenie, dzięki Timofowi i cichym wspólnikom, poznaliśmy jeden z najbardziej kultowych komiksów amerykańskich ostanich lat – Blankets Craiga Thompsona. Ta publikacja stanowiła kropkę nad „i” wcześniejszej działalności wydawnictwa, które postawiło przede wszystkim na twórców rodzimych, niekiedy w bardzo eksperymentalnych projektach. Więcej od Timofa i jego milczących przyjaciół - na wiosnę.
Co łączy tę trójkę? Dwie rzeczy. Przede wszystkim w wydawnictwach tych działają ludzie o dobrym rozeznaniu na rynku, którzy nie wykonują gwałtownych ruchów i postępują racjonalnie, bez hurraoptymizmu. Po drugie (i ważniejsze), łączą wydawanie tytułów zagranicznych z promocją polskich twórców. Szczególnie za aktywność na tym drugim polu należy im się pełen uznania ukłon.
3. Powrót do podziemia
Jesienią 2005 roku wystartował Chichot, magazyn z ambicjami samodzielności i publikowania komiksów humorystycznych. Była to szansa dla wielku polskich komiksiarzy, by ze swoimi żartami trafić do szerszej publiczności w towarzystwie naprawdę uznanych nazwisk z pierwszych stron gazet. I choć pismo stało na solidnym poziomie, po kilku numerach zostało wchłonięte przez inny periodyk wydawcy - Premiery.
Jesienią 2006 roku wydawnictwo Palet ogłosiło, iż ma zamiar na dobre wyjść z sieci z Agresorem, pismem, które już wcześniej doczekało się jednego papierowego wydania. Plany były ambitne, lecz wiele wskazuje na to, iż niezbyt wysoki poziom magazynu i niska ocena czytelników zadecydowały o szybkim zamknięciu projektu.
W zasadzie obu przypadków nie łączy ze sobą nic. Nic poza wnioskiem, iż polski czytelnik komiksów nie ma, póki co, ochoty płacić na czytanie o swoim (i tak przecież nietanim) hobby. Istnieje również możliwość, iż to, co oferują autorzy przedsięwzięcia nie trafia w jego zapotrzebowanie. Na nowy Produkt lub chociażby Świat komiksu przyjdzie więc jeszcze poczekać.
4. Zróbmy sobie antologię lub (maga)zin
Paronomazja, Opowieści tramwajowe, Lineart, Maszin, Jeju, emproFactor Deluxe, Wszystko co chcielibyście wiedzieć o piłce nożnej, katalog prac MFK, Antologia konkursowa Kasen, Benedykt Dampc, Pozdrowienia z Interstrefy, Magazyn B5, City Stories, Epizody Powstania Warszawskiego, Tfur...
Nie sposób z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że brak klasycznego pisma poświęconego komiksom przełożyło się bezpośrednio na rozkwit antologii i wszelkiej maści zbiorów komiksów. Wiele wskazuje jednak na to, iż ten typ aktywności się przyjął. Podobną rolę pełnią także ziny, w których pojawiają się prace twórców, którzy na co dzień znani są przede wszystkim miłośnikom webkomiksów.
Co ciekawe, poza antologiami związanymi z konkursami (MFK czy EPW) albo tematycznymi (Antologia piłkarska, Opowieści tramwajowe, a także "ptasi" zin Maszin), pojawiają się też publikacje, które wyróżniają się wysoką spójnością kompozycyjną. Dotyczy to szczególnie Paronomazji oraz Benedykta Dampca. W obu przypadkach na dobre poziomowi wyszło ograniczenie liczby scenarzystów, którzy mogli w ten sposób w pełni zaprezentować swoją wizję.
5. Życie to bal
Niestety, okazji do balowania polscy komiksiarze nie mieli nigdy zbyt wielu. Tymczasem w minionym roku co najmniej kilka imprez reklamowało się jako "skierowane do miłośników komiksu" i obiecywało program nastawiony na obrazkowe historie. Warszawskie Spotkania Komiksowe, Poznański Tydzień Komiksu, Aliascon czy Com.X to tylko niektóre z nich.
WSK swoją renomę mają, choć muszą o nią co roku walczyć. Niestety, jest to wciąż impreza przypadkowa, organizowana naprędce, bez jasno sprecyzowanych założeń i zaplanowanego z góry terminu. W 2007 powinna się odbyć, wróbelki w sieci już o tym ćwierkają...
Znacznie okazalej od strony zapowiedzi prezentował się szczeciński Festiwal Myśli Drukowanej. I choć Com.X, jego komiksowa część, wielkiego oblężenia nie przeżywał, sama idea dobrze rokuje na przyszłość. Komiksiarze chcą się spotykać i często dają temu wyraz. Oby inni komiksiarze dawali im ku temu sposobność.
Na tym tle klasą samą dla siebie pozostaje Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi. Zeszłoroczna edycja wywołała małą dyskusję i zmusiła jej organizatorów do zadania sobie kilku ważnych pytań. Spadek frekwencji można co prawda tłumaczyć brakiem gościa zagranicznego, ale gdyby w październiku ponownie sale świeciły pustkami, może to oznaczać jakaś niemiłą prawidłowość. Byłaby to dla wszystkich bardzo niedobra wiadomość, gdyż każde środowisko potrzebuje przynajmniej jednej imprezy, która służyłaby intergracji i pozwalała nagrodzić tych, którzy oddali mu największe zasługi.
6. Szwecja vs. Iran
Nie było Stana Sakai, musieli "wystarczyć" Marjane Satrapi i Max Andersson. Oboje przybyli do Polski na zaproszenie wydawców w ramach promocji swoich komiksów. Pixy Anderssona to jedna z najciekawszych pozycji roku 2005, a w 2006 poznaliśmy niezwykłe Persepolis i Kurczaka ze śliwkami autorstwa mieszkającej we Francji Iranki. Te dwie wizyty były powiewem zagranicy i możliwością spotkania się z ludźmi tworzącymi komiksy wyjątkowe. Atrakcję stanowiły nie tylko zdobyte autografy, ale także tę parę słów, które zamienili z publicznością.
Niebawem do Polski ponownie zawita Neil Gaiman - eksploatowany hurtowo przez Egmont zagraniczny autor. Czy z tego spotkania znów wyniknie jakaś międzynarodowa współpraca?
7. Wznowienia mniejsze i większe
Polityka wydawnicza Egmontu już od dawna obejmowała wznowienia popularnych polskich serii komiksowych. Reedycje Thorgala, ale także Kajka i Kokosza oraz rozmaitych archiwaliów związanych z przygodami Tytusa lub Kleksa weszły na stałe do oferty. Latem fundusz reedycyjny objął również popularne i dawno niedostępne części Sandmana oraz Sin City.
Tymczasem na podobny krok zdecydowała się Mandragora i w październiku powrócił słynny Tajfun Tadeusza Raczkiewicza. Jakby tego było mało, wydawca poszedł za ciosem i postanowił wskrzesić legendę polskiego komiksu - Kapitana Żbika. Projekt przeżywał swoje komplikacje, ale wreszcie ze scenariuszem Władysława Krupki i rysunkiem Michała Śledzińskiego ujrzał światło dziennie. Pierwszy zeszyt przyjęto z rezerwą i deklaracją spokojnego oczekiwania na ciąg dalszy.
Odpowiedź Egmontu nastąpiła w zasadzie w tej samej chwili i wiosną dowiemy się, czy była to akcja udana. Na mocy ogłoszonego konkursu ma powstać kontynuacja przygód dzielnych wojów Mirmiła. Kajko i Kokosz powrócą w pełnoalbumowej wersji, a na autorów czeka nieśmiertelna sława przejęcia tytułu po Januszu Chriście.
I do Polski zawitała zatem tradycja przekazywania serii nowym twórcom. Niestety, trudno ocenić, jak długo ta moda potrwa, gdyż i pozycji, które można by w ten sposób wznawiać nie ma zbyt wiele.
8. Komiks nas kręci, więc kręcimy komiks
Trwa totalny szał filmowania komiksów. Co prawda jest to tendencja, którą można zaobserwować od dłuższego czasu, lecz od paru miesięcy nie ma tygodnia czy wręcz dnia, by nie dotarły do nas plotki o planach kolejnej ekranizacji. "Łupem" producentów padają komiksy mniej i bardziej znane, a i tak wiele potencjalnych hitów pozostaje jeszcze w sferze marzeń (kto wie, kiedy powstaną Strażnicy). Trend odbija się zresztą na telewizji, w której sukcesy święcą takie tytuły jak chociażby Heroes.
Na dużym ekranie w roku 2006 nastąpił przede wszystkim powrót Supermana, mutantów w nowych X-Men oraz inwazja Normanów na Galię, ale zdecydowanie najwięcej pochlebnych opinii zebrali bracia Wachowscy za V jak Vendetta. Zaś jeśli ufać trailerom najbliższe miesiące zdominuje 300. Swoich fanów z pewnością znajdzie także druga część Sin City, a co bardziej niecierpliwi będą z napięciem śledzić doniesienia o obsadzie następnego obrazu Christophera Nolana o Batmanie.
Wszystko wskazuje na to, iż Amerykanie wciąż odkrywają, iż posiadają niewykorzystany i niewyczerpany materiał do filmowych adaptacji. W Polsce na razie ta moda realizuje się przede wszystkim w animacji (oczekujemy Kinematografu Tomasza Bagińskiego na podstawie komiksu Mateusza Skutnika), ale w Europie również dostrzeżono to nowe źródło inspiracji. Zatem - kiedy Thorgal?
9. Manga ma wielkie oczy
Coś niedobrego dzieje się z niektórymi seriami mangowymi. Martyna Taniguchi z wydawnictwa Waneko w wypowiedzi dla magazynu KZ ujawnia, iż wiele cykli po początkowych dobrych wynikach, nagle traci nabywców, przez co tytuły stają się nierentowne. Przekłada się to na wstrzemięźliwość wydawców we wprowadzaniu nowych serii oraz ciągłe przesunięcia premier kolejnych tomów. W zasadzie wszystkie firmy posiadające w ofercie komiksy azjatyckie miały w minionym roku jakieś kłopoty.
Mandragora już po trzech częściach zarzuciła wydawanie manhw Yongbi i Chonchu, JPF wstrzymało publikację Heat, wciąż niepewny jest dalszy los Hiroszimy z Waneko, a o Warcrafcie z Kasenu chyba można zapomnieć. To tylko niektóre przykłady problemów, które wpłynęły na tę część komiksowego rynku.
A otrzymała ona przy tym także odżywcze zastrzyki w postaci kilku świetnych serii. Sprawnie poszła prezentacja serii Cat Shit One, rozkręcił się Vagabond, Egmont wznowił Eden… No i wreszcie otrzymaliśmy Samotnego Wilka i Szczenię, bez znajomości którego nie warto siadać do lektury połowy komiksów o samurajach z Usagim Yojimbo na czele.
Ze środowiska miłośników mangi dochodzą sygnały, iż osłabła też aktywność fanów, co odbiło się na ilości i jakości konwentów. Może więc problem leży gdzieś głębiej?
10. Komikz poniżej radarów
Większość szanujących się gazet i pism, które posiadają rubrykę kulturalną, nie zapomina o komiksie. Temat historii z dymkiem coraz częściej trafia także do telewizji. Mimo tego, wyłącznie niepoprawny optymista powiedziałby o przełomie w popularyzacji komiksowego medium. A fani, jeśli chcą pogłębiać swoją wiedzę, wciąż spoglądają w sieć. A sieć odpowiada.
Pomijając rozmaite serwisy informacyjne oraz strony z webkomiksami, które codziennie dostarczają wieści i rozrywki komiksiarzom-internautom, co pewien czas pojawiają się także sieciowe nieregularniki. Do uznanych i działających od dawna Avatarae, Esensji i KZ dołączyły dwa kolejne, które walczą o stałe zapisanie się w zakładce Ulubione.
Below Radars, poza krótkim przestojem, dba o regularne, cotygodniowe aktualizacje. Są one siłą rzeczy skromne, ale twórcy dbają o wysoki poziom merytoryczny oraz dostarczanie informacji mniej powszechnych, chociażby o rynku amerykańskim. Atrakcyjność witryny wśród czytelników podnosi podkreślana niezależność i bezkompromisowość głoszonych ocen. Natomiast Komikz to klasyczny magazyn w formacie pdf. Ukazuje się dość nieregularnie, lecz konsekwentnie. Zawiera sporo recenzji, ale także dłuższe artykuły i tłumaczone wywiady (np. z Neilem Gaimanem).
Periodyki sieciowe oparte na wąskiej grupie twórców, bez zaplecza i wsparcia dużej organizacji, są podatne na wstrząsy w postaci życiowych wyborów członków redakcji. Dodaje im to uroku ulotności, ale i utrudnia pozyskiwanie nowych współpracowników. Na szczęście dotychczas "radary" nadają i dzięki temu sieciowy "komikziarz" w ramach swoich opłat za łącze otrzymuje coś więcej niż tylko szum w światłowodach.
Wydarzenie Specjalne: Koniec Thorgala
O tym, że Jeanowi Van Hamme dobre pomysły na scenariusze Thorgala skończyły się parę tomów temu, wiedzieliśmy od dawna. W grudniu, gdy ukazała się Ofiara, dwudziesty dziewiąty album serii o dzielnym Wikingu, odtrąbiono godne pożegnanie się scenarzysty ze swoim dzieckiem. Tymczasem są to zdecydowanie zachwyty zaklinające rzeczywistość, próbujące ocalić pamięć po latach świetności cyklu. Sam Van Hamme do zaoferowania nie ma już nic poza streszczaniem swoich starych dzieł i wprowadzaniu masowo zużytych postaci drugoplanowych. Płacisz za coś nowego, a dostajesz kompendium wiedzy o dawnych przygodach.
I można by się nad tym utworem znęcać długo, gdyby nie Grzegorz Rosiński. Nie sposób orzec, czy nasz najsłynniejszy twórca również zmęczył się tym tytułem, ale przynajmniej postanowił poszukać nowych rozwiązań graficznych. Bez względu na to, kto przejmie serię, warto poczekać i przekonać się, co Rosiński namaluje na kolejnych czterdziestu ośmiu planszach.
A Jeanowi pamiętajmy Łuczników, Wilczycę, Trzech starców z Krainy Aran...
Co w 2007, czyli epilog
Wydawnictwo Mandragora zapowiedziało niedawno, iż musi nieco przyhamować, by uregulować swoją działalność i stać się w pełni sprawną, profesjonalną firmą. Nie zmienia to faktu, iż jego druga pozycja raczej nie jest zagrożona. Tak samo jak zółta koszulka lidera dla Egmontu, który wciąż wydaje najpopularniejsze serie i dociera do najszerszego grona odbiorców. Krytyka zaś wynika w dużej mierze z wysoko zawieszonej poprzeczki, którą nie zawsze udaje się pokonać, lecz i tak pozostaje ona zazwyczaj poza zasięgiem innych skoczków. Nie zmienia to faktu, iż niebawem zakończą się serie Kaznodzieja oraz Sandman i trzeba będzie się zastanowić nad wyborem nowych lokomotyw w swojej ofercie. Sam Usagi może nie dać rady.
Co zrobią nieco mniejsi gracze? Ostatnie miesiące były dla Timofa i cichych wspólników oraz Kultury Gniewu dość owocne. Jednak nie sztuka dobrze wystartować, trzeba jeszcze utrzymać tempo lub chociażby pozycje, na których się okopano. Podobnie rok temu wysoko stały notowania Taurus Media, a teraz budowanie zaufania należy zdobywać niemalże od zera. Przed podobnym problemem stoją wydawnictwa mangowe i czekają odpowiedzi na pytanie, czy granicząca z fanatyzmem miłość ich klientów do swojego hobby wystarczy, by wyjść z dołka.
Na polskim komiksowym rynku niezwykle rzadko zapowiada się cokolwiek z dużym wyprzedzeniem. Czekamy zatem na to, co już niebawem - na wznowienie serii Kajko i Kokosz, na kolejny pożegnalny album Tadeusza Baranowskiego o Bąbelku i Kudłaczku, dalsze przygody Komisarza Żbika, na piłkarski komiks braci Minkiewiczów, na spełnienie jakichkolwiek obietnic przez Manzoku, na Warszawskie Spotkania Komiksowe w marcu, niespodziewane debiuty polskich twórców i nowe-stare perełki ze skarbnicy światowej klasyki...
To był całkiem ciekawy, komiksowy rok. Oby ten, który już ruszył, przynajmniej nie był gorszy. A każde miłe, poztywne zaskoczenie przyjęte zostanie z otwartymi rękami.
Wszelkich podsumowań powinno się dokonywać w momentach przełomowych lub gdy kończy się jakiś proces, kiedy następuje ważne wydarzenie. Przełom roku taką chwilą jest tylko na mocy społecznej umowy, albowiem sam w sobie żadnej radykalnej zmiany nie wprowadza. Tradycja posiada jednak wielką siłę, z którą niekiedy nie warto walczyć. Jest to niewskazane zwłaszcze wtedy, gdy stanowi ona dobry pretekst, by się zatrzymać, spojrzeć wstecz, dokonać oceny. I z takiej perspektywy patrzeć w przyszłość.
1. Dyktat historii i wysokich cen
Witold Tkaczyk, typując najlepsze tytuły minionych dwunastu miesięcy, powiedział, że rok 2006 stał przede wszystkim pod znakiem komiksu historycznego. Rzeczywiście, nie sposób zaprzeczyć, iż produkcje prowadzonego przez niego Zin Zin Press, seria Mandragory Historia Polski, antologia Epizody Powstania Warszawskiego oraz zamieszczona w grudniowym Przekroju krótka opowieść Jacka Frąsia Stan stały się przyczyną kilku dyskusji. Powszechne uznanie zdobył jednakże tylko ten ostatni tytuł. Największe zastrzeżenia budziło jednostronne podejście do wydarzeń z najnowszej historii Polski i fakt "sponsorowania" produkcji przez obecną władzę, co wykluczało artystycznie odważne interpretacje. Sam Tkaczyk podkreśla jednak, iż, "na razie", chodzi o promocję komiksu, a na bardziej śmiałe projekty dopiero przyjdzie czas.
Za parę lat może jednak się okazać, iż największe znaczenie dla polskiego rynku miał nowy kurs polityki cenowej wydawców. Komiksowi hobbyści zawsze znajdowali się w niszy wydawniczej, lecz dopiero w minionym roku w obrębie niszy stworzono dodatkową kategorię. Obejmuje ona fanów, którzy dysponują wyjątkowo pojemnym portfelem i - kuszeni atrakcyjnymi tytułami - są gotowi zapłacić za albumy sto złotych i więcej (rekordowy Incal kosztował sto piećdziesiąt!). W zasadzie nie ma w tym nic złego, gdyż często te pozycje to światowa czołówka, a albumy są pięknie wykonane. Jest to raczej dowód, iż wydawcy myślą bardzo pragmatycznie i celują w grupę maniaków-koneserów. Dlatego też w roku 2007, gdy ukaże się Księżycowa gęba Jodorovsky’ego i Boucqa, zapewne ruszy nowa "mistrzowska" seria. Raczej nie zniknie także cykl Essential prezentujący początki wielkich postaci uniwersum Marvela. Poza Egmontem i Mandragorą również inne wydawnictwa od czasu do czasu prawdopodobnie skuszą się na tego typu przedsięwzięcia.
2. Nowi starzy gracze
Rok temu o tej porze największe nadzieje wiązano z wydawnictwem Taurus Media, które wkroczyło na rynek z rozmachem, oferując sprawdzone tytuły, głównie amerykańskie, a także "odkrywając" publikującego zagranicą Irka Koniora. Wiosna przywitała oficynę zadyszką, a lato przestojem. Na jesieni ukazał się za to najciekawszy zeszłoroczny albumowy debiut autorstwa polskiego komiksiarza - Kotlet i Zombi: Chomik zagłady Pawła Zycha, laureata konkursu przy Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi. W tej chwili w zapowiedziach znajduje się Yoel Karola Kalinowskiego i drugi tom Borgii, co może być zwiastunem powrotu "byczego" wydawcy do gry.
Wiosną głośno zrobiło się także o Kulturze Gniewu. Najpierw do Polski zawitał Thomas Ott i jego Exit, a następnie wydawnictwo postawiło na polskich twórców. Ukazał się albumik Marka Lachowicza z przygodami Człowieka Paroovki i Grand Bandy, a kilkudziesięciu autorów opublikowało swoje krótkie komiksy w, tak zwanej, Antologii piłkarskiej. I choć efekt końcowy okazał się niewiele lepszy od wyniku Polaków na Mistrzostwach Świata, przewidywany skład komiksowej reprezentacji przez pewien czas elektryzował czytelników. Na jesieni wszystkie strzały trafiały już w bramkę. Powrócił Ott, pojawiła się Agata 'Endo' Nowicka z genialnym komiksem autobiograficznym, Guy Delisle z reportażowym Phenianiem oraz Dan Clowes z uznanym i sfilmowanym Ghost World. Zapowiedzi na najbliższe miesiące, w których znajdują się Kot Fritz czy Black Hole wyglądają intrygująco.
W kategorii mniejszych wydawnictw rywali przebił Paweł Timofiejuk. Jednym tytułem. Niemalże w samo Boże Narodzenie, dzięki Timofowi i cichym wspólnikom, poznaliśmy jeden z najbardziej kultowych komiksów amerykańskich ostanich lat – Blankets Craiga Thompsona. Ta publikacja stanowiła kropkę nad „i” wcześniejszej działalności wydawnictwa, które postawiło przede wszystkim na twórców rodzimych, niekiedy w bardzo eksperymentalnych projektach. Więcej od Timofa i jego milczących przyjaciół - na wiosnę.
Co łączy tę trójkę? Dwie rzeczy. Przede wszystkim w wydawnictwach tych działają ludzie o dobrym rozeznaniu na rynku, którzy nie wykonują gwałtownych ruchów i postępują racjonalnie, bez hurraoptymizmu. Po drugie (i ważniejsze), łączą wydawanie tytułów zagranicznych z promocją polskich twórców. Szczególnie za aktywność na tym drugim polu należy im się pełen uznania ukłon.
3. Powrót do podziemia
Jesienią 2005 roku wystartował Chichot, magazyn z ambicjami samodzielności i publikowania komiksów humorystycznych. Była to szansa dla wielku polskich komiksiarzy, by ze swoimi żartami trafić do szerszej publiczności w towarzystwie naprawdę uznanych nazwisk z pierwszych stron gazet. I choć pismo stało na solidnym poziomie, po kilku numerach zostało wchłonięte przez inny periodyk wydawcy - Premiery.
Jesienią 2006 roku wydawnictwo Palet ogłosiło, iż ma zamiar na dobre wyjść z sieci z Agresorem, pismem, które już wcześniej doczekało się jednego papierowego wydania. Plany były ambitne, lecz wiele wskazuje na to, iż niezbyt wysoki poziom magazynu i niska ocena czytelników zadecydowały o szybkim zamknięciu projektu.
W zasadzie obu przypadków nie łączy ze sobą nic. Nic poza wnioskiem, iż polski czytelnik komiksów nie ma, póki co, ochoty płacić na czytanie o swoim (i tak przecież nietanim) hobby. Istnieje również możliwość, iż to, co oferują autorzy przedsięwzięcia nie trafia w jego zapotrzebowanie. Na nowy Produkt lub chociażby Świat komiksu przyjdzie więc jeszcze poczekać.
4. Zróbmy sobie antologię lub (maga)zin
Paronomazja, Opowieści tramwajowe, Lineart, Maszin, Jeju, emproFactor Deluxe, Wszystko co chcielibyście wiedzieć o piłce nożnej, katalog prac MFK, Antologia konkursowa Kasen, Benedykt Dampc, Pozdrowienia z Interstrefy, Magazyn B5, City Stories, Epizody Powstania Warszawskiego, Tfur...
Nie sposób z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że brak klasycznego pisma poświęconego komiksom przełożyło się bezpośrednio na rozkwit antologii i wszelkiej maści zbiorów komiksów. Wiele wskazuje jednak na to, iż ten typ aktywności się przyjął. Podobną rolę pełnią także ziny, w których pojawiają się prace twórców, którzy na co dzień znani są przede wszystkim miłośnikom webkomiksów.
Co ciekawe, poza antologiami związanymi z konkursami (MFK czy EPW) albo tematycznymi (Antologia piłkarska, Opowieści tramwajowe, a także "ptasi" zin Maszin), pojawiają się też publikacje, które wyróżniają się wysoką spójnością kompozycyjną. Dotyczy to szczególnie Paronomazji oraz Benedykta Dampca. W obu przypadkach na dobre poziomowi wyszło ograniczenie liczby scenarzystów, którzy mogli w ten sposób w pełni zaprezentować swoją wizję.
5. Życie to bal
Niestety, okazji do balowania polscy komiksiarze nie mieli nigdy zbyt wielu. Tymczasem w minionym roku co najmniej kilka imprez reklamowało się jako "skierowane do miłośników komiksu" i obiecywało program nastawiony na obrazkowe historie. Warszawskie Spotkania Komiksowe, Poznański Tydzień Komiksu, Aliascon czy Com.X to tylko niektóre z nich.
WSK swoją renomę mają, choć muszą o nią co roku walczyć. Niestety, jest to wciąż impreza przypadkowa, organizowana naprędce, bez jasno sprecyzowanych założeń i zaplanowanego z góry terminu. W 2007 powinna się odbyć, wróbelki w sieci już o tym ćwierkają...
Znacznie okazalej od strony zapowiedzi prezentował się szczeciński Festiwal Myśli Drukowanej. I choć Com.X, jego komiksowa część, wielkiego oblężenia nie przeżywał, sama idea dobrze rokuje na przyszłość. Komiksiarze chcą się spotykać i często dają temu wyraz. Oby inni komiksiarze dawali im ku temu sposobność.
Na tym tle klasą samą dla siebie pozostaje Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi. Zeszłoroczna edycja wywołała małą dyskusję i zmusiła jej organizatorów do zadania sobie kilku ważnych pytań. Spadek frekwencji można co prawda tłumaczyć brakiem gościa zagranicznego, ale gdyby w październiku ponownie sale świeciły pustkami, może to oznaczać jakaś niemiłą prawidłowość. Byłaby to dla wszystkich bardzo niedobra wiadomość, gdyż każde środowisko potrzebuje przynajmniej jednej imprezy, która służyłaby intergracji i pozwalała nagrodzić tych, którzy oddali mu największe zasługi.
6. Szwecja vs. Iran
Nie było Stana Sakai, musieli "wystarczyć" Marjane Satrapi i Max Andersson. Oboje przybyli do Polski na zaproszenie wydawców w ramach promocji swoich komiksów. Pixy Anderssona to jedna z najciekawszych pozycji roku 2005, a w 2006 poznaliśmy niezwykłe Persepolis i Kurczaka ze śliwkami autorstwa mieszkającej we Francji Iranki. Te dwie wizyty były powiewem zagranicy i możliwością spotkania się z ludźmi tworzącymi komiksy wyjątkowe. Atrakcję stanowiły nie tylko zdobyte autografy, ale także tę parę słów, które zamienili z publicznością.
Niebawem do Polski ponownie zawita Neil Gaiman - eksploatowany hurtowo przez Egmont zagraniczny autor. Czy z tego spotkania znów wyniknie jakaś międzynarodowa współpraca?
7. Wznowienia mniejsze i większe
Polityka wydawnicza Egmontu już od dawna obejmowała wznowienia popularnych polskich serii komiksowych. Reedycje Thorgala, ale także Kajka i Kokosza oraz rozmaitych archiwaliów związanych z przygodami Tytusa lub Kleksa weszły na stałe do oferty. Latem fundusz reedycyjny objął również popularne i dawno niedostępne części Sandmana oraz Sin City.
Tymczasem na podobny krok zdecydowała się Mandragora i w październiku powrócił słynny Tajfun Tadeusza Raczkiewicza. Jakby tego było mało, wydawca poszedł za ciosem i postanowił wskrzesić legendę polskiego komiksu - Kapitana Żbika. Projekt przeżywał swoje komplikacje, ale wreszcie ze scenariuszem Władysława Krupki i rysunkiem Michała Śledzińskiego ujrzał światło dziennie. Pierwszy zeszyt przyjęto z rezerwą i deklaracją spokojnego oczekiwania na ciąg dalszy.
Odpowiedź Egmontu nastąpiła w zasadzie w tej samej chwili i wiosną dowiemy się, czy była to akcja udana. Na mocy ogłoszonego konkursu ma powstać kontynuacja przygód dzielnych wojów Mirmiła. Kajko i Kokosz powrócą w pełnoalbumowej wersji, a na autorów czeka nieśmiertelna sława przejęcia tytułu po Januszu Chriście.
I do Polski zawitała zatem tradycja przekazywania serii nowym twórcom. Niestety, trudno ocenić, jak długo ta moda potrwa, gdyż i pozycji, które można by w ten sposób wznawiać nie ma zbyt wiele.
8. Komiks nas kręci, więc kręcimy komiks
Trwa totalny szał filmowania komiksów. Co prawda jest to tendencja, którą można zaobserwować od dłuższego czasu, lecz od paru miesięcy nie ma tygodnia czy wręcz dnia, by nie dotarły do nas plotki o planach kolejnej ekranizacji. "Łupem" producentów padają komiksy mniej i bardziej znane, a i tak wiele potencjalnych hitów pozostaje jeszcze w sferze marzeń (kto wie, kiedy powstaną Strażnicy). Trend odbija się zresztą na telewizji, w której sukcesy święcą takie tytuły jak chociażby Heroes.
Na dużym ekranie w roku 2006 nastąpił przede wszystkim powrót Supermana, mutantów w nowych X-Men oraz inwazja Normanów na Galię, ale zdecydowanie najwięcej pochlebnych opinii zebrali bracia Wachowscy za V jak Vendetta. Zaś jeśli ufać trailerom najbliższe miesiące zdominuje 300. Swoich fanów z pewnością znajdzie także druga część Sin City, a co bardziej niecierpliwi będą z napięciem śledzić doniesienia o obsadzie następnego obrazu Christophera Nolana o Batmanie.
Wszystko wskazuje na to, iż Amerykanie wciąż odkrywają, iż posiadają niewykorzystany i niewyczerpany materiał do filmowych adaptacji. W Polsce na razie ta moda realizuje się przede wszystkim w animacji (oczekujemy Kinematografu Tomasza Bagińskiego na podstawie komiksu Mateusza Skutnika), ale w Europie również dostrzeżono to nowe źródło inspiracji. Zatem - kiedy Thorgal?
9. Manga ma wielkie oczy
Coś niedobrego dzieje się z niektórymi seriami mangowymi. Martyna Taniguchi z wydawnictwa Waneko w wypowiedzi dla magazynu KZ ujawnia, iż wiele cykli po początkowych dobrych wynikach, nagle traci nabywców, przez co tytuły stają się nierentowne. Przekłada się to na wstrzemięźliwość wydawców we wprowadzaniu nowych serii oraz ciągłe przesunięcia premier kolejnych tomów. W zasadzie wszystkie firmy posiadające w ofercie komiksy azjatyckie miały w minionym roku jakieś kłopoty.
Mandragora już po trzech częściach zarzuciła wydawanie manhw Yongbi i Chonchu, JPF wstrzymało publikację Heat, wciąż niepewny jest dalszy los Hiroszimy z Waneko, a o Warcrafcie z Kasenu chyba można zapomnieć. To tylko niektóre przykłady problemów, które wpłynęły na tę część komiksowego rynku.
A otrzymała ona przy tym także odżywcze zastrzyki w postaci kilku świetnych serii. Sprawnie poszła prezentacja serii Cat Shit One, rozkręcił się Vagabond, Egmont wznowił Eden… No i wreszcie otrzymaliśmy Samotnego Wilka i Szczenię, bez znajomości którego nie warto siadać do lektury połowy komiksów o samurajach z Usagim Yojimbo na czele.
Ze środowiska miłośników mangi dochodzą sygnały, iż osłabła też aktywność fanów, co odbiło się na ilości i jakości konwentów. Może więc problem leży gdzieś głębiej?
10. Komikz poniżej radarów
Większość szanujących się gazet i pism, które posiadają rubrykę kulturalną, nie zapomina o komiksie. Temat historii z dymkiem coraz częściej trafia także do telewizji. Mimo tego, wyłącznie niepoprawny optymista powiedziałby o przełomie w popularyzacji komiksowego medium. A fani, jeśli chcą pogłębiać swoją wiedzę, wciąż spoglądają w sieć. A sieć odpowiada.
Pomijając rozmaite serwisy informacyjne oraz strony z webkomiksami, które codziennie dostarczają wieści i rozrywki komiksiarzom-internautom, co pewien czas pojawiają się także sieciowe nieregularniki. Do uznanych i działających od dawna Avatarae, Esensji i KZ dołączyły dwa kolejne, które walczą o stałe zapisanie się w zakładce Ulubione.
Below Radars, poza krótkim przestojem, dba o regularne, cotygodniowe aktualizacje. Są one siłą rzeczy skromne, ale twórcy dbają o wysoki poziom merytoryczny oraz dostarczanie informacji mniej powszechnych, chociażby o rynku amerykańskim. Atrakcyjność witryny wśród czytelników podnosi podkreślana niezależność i bezkompromisowość głoszonych ocen. Natomiast Komikz to klasyczny magazyn w formacie pdf. Ukazuje się dość nieregularnie, lecz konsekwentnie. Zawiera sporo recenzji, ale także dłuższe artykuły i tłumaczone wywiady (np. z Neilem Gaimanem).
Periodyki sieciowe oparte na wąskiej grupie twórców, bez zaplecza i wsparcia dużej organizacji, są podatne na wstrząsy w postaci życiowych wyborów członków redakcji. Dodaje im to uroku ulotności, ale i utrudnia pozyskiwanie nowych współpracowników. Na szczęście dotychczas "radary" nadają i dzięki temu sieciowy "komikziarz" w ramach swoich opłat za łącze otrzymuje coś więcej niż tylko szum w światłowodach.
Wydarzenie Specjalne: Koniec Thorgala
O tym, że Jeanowi Van Hamme dobre pomysły na scenariusze Thorgala skończyły się parę tomów temu, wiedzieliśmy od dawna. W grudniu, gdy ukazała się Ofiara, dwudziesty dziewiąty album serii o dzielnym Wikingu, odtrąbiono godne pożegnanie się scenarzysty ze swoim dzieckiem. Tymczasem są to zdecydowanie zachwyty zaklinające rzeczywistość, próbujące ocalić pamięć po latach świetności cyklu. Sam Van Hamme do zaoferowania nie ma już nic poza streszczaniem swoich starych dzieł i wprowadzaniu masowo zużytych postaci drugoplanowych. Płacisz za coś nowego, a dostajesz kompendium wiedzy o dawnych przygodach.
I można by się nad tym utworem znęcać długo, gdyby nie Grzegorz Rosiński. Nie sposób orzec, czy nasz najsłynniejszy twórca również zmęczył się tym tytułem, ale przynajmniej postanowił poszukać nowych rozwiązań graficznych. Bez względu na to, kto przejmie serię, warto poczekać i przekonać się, co Rosiński namaluje na kolejnych czterdziestu ośmiu planszach.
A Jeanowi pamiętajmy Łuczników, Wilczycę, Trzech starców z Krainy Aran...
Co w 2007, czyli epilog
Wydawnictwo Mandragora zapowiedziało niedawno, iż musi nieco przyhamować, by uregulować swoją działalność i stać się w pełni sprawną, profesjonalną firmą. Nie zmienia to faktu, iż jego druga pozycja raczej nie jest zagrożona. Tak samo jak zółta koszulka lidera dla Egmontu, który wciąż wydaje najpopularniejsze serie i dociera do najszerszego grona odbiorców. Krytyka zaś wynika w dużej mierze z wysoko zawieszonej poprzeczki, którą nie zawsze udaje się pokonać, lecz i tak pozostaje ona zazwyczaj poza zasięgiem innych skoczków. Nie zmienia to faktu, iż niebawem zakończą się serie Kaznodzieja oraz Sandman i trzeba będzie się zastanowić nad wyborem nowych lokomotyw w swojej ofercie. Sam Usagi może nie dać rady.
Co zrobią nieco mniejsi gracze? Ostatnie miesiące były dla Timofa i cichych wspólników oraz Kultury Gniewu dość owocne. Jednak nie sztuka dobrze wystartować, trzeba jeszcze utrzymać tempo lub chociażby pozycje, na których się okopano. Podobnie rok temu wysoko stały notowania Taurus Media, a teraz budowanie zaufania należy zdobywać niemalże od zera. Przed podobnym problemem stoją wydawnictwa mangowe i czekają odpowiedzi na pytanie, czy granicząca z fanatyzmem miłość ich klientów do swojego hobby wystarczy, by wyjść z dołka.
Na polskim komiksowym rynku niezwykle rzadko zapowiada się cokolwiek z dużym wyprzedzeniem. Czekamy zatem na to, co już niebawem - na wznowienie serii Kajko i Kokosz, na kolejny pożegnalny album Tadeusza Baranowskiego o Bąbelku i Kudłaczku, dalsze przygody Komisarza Żbika, na piłkarski komiks braci Minkiewiczów, na spełnienie jakichkolwiek obietnic przez Manzoku, na Warszawskie Spotkania Komiksowe w marcu, niespodziewane debiuty polskich twórców i nowe-stare perełki ze skarbnicy światowej klasyki...
To był całkiem ciekawy, komiksowy rok. Oby ten, który już ruszył, przynajmniej nie był gorszy. A każde miłe, poztywne zaskoczenie przyjęte zostanie z otwartymi rękami.
Tagi:
Komiks 2006 | Wydarzenia roku