Objawienia
Żartobliwie mówiąc, żyjemy w epoce post-Brownowskiej. Przed Kodem Leonarda da Vinci obrazoburcze dywagacje na temat Kościoła i jego historii niosły pociągający dreszczyk intrygi. Dan Brown dokonał tego, co życzliwi nazwaliby pauperyzacją, a sceptyczni zeszmaceniem tematu. Po jego książce temat sekretnej historii Kościoła zszedł do kategorii infantylnego mędrkowania autorów tanich czytadeł o teoriach spiskowych, podobnych do tych, w które z lubością poznaje bohater Objawień.
Cała fabuła konstruowana jest jak kryminał. Jest brytyjski detektyw i jego potoczyste wewnętrzne monologi. Jest też tajemnicza śmierć w Watykanie i wszystko kręci się wokół śledztwa, które ma odsłonić to, co dzieje się za kurtyną stolicy Kościoła. Grubas w sutannie wypada w niejasnych okolicznościach z okna i ginie na metalowym ogrodzeniu. Ktoś próbuje dobić trupa, ale nagle zjawia się znikąd papieska straż, pada strzał i...
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
I pojawia się Charlie Northern (który nie omieszkuje się przedstawić) – typowy Brytol, zaangażowany w rozwikłanie tajemniczej śmierci w Watykanie. Nieustępliwemu ateiście wiecznie piach w oczy (czy raczej błoto, bo w komiksowym Rzymie wiecznie pada deszcz) – grube ryby Kościoła ukrywają druzgoczącą fundamenty wiary prawdę. Dodatkową poszlaką są ich posępne twarze i garby. Postać stylizowanego na policyjnego twardziela detektywa w prochowcu z nieodłącznym papierosem w gębie mocno kontrastuje z jego przedstawieniem, sporządzonym "cartoonową" kreską Humberto Ramosa.
To zresztą dotyczy całego komiksu. Może taki kontrast to celowy eksperyment, jednak zupełnie nieuzasadniony. Disneyowski rysunek, nawet ubrany w ponurą kolorystykę, nie pasuje do brutalnej, utrzymanej w mrocznej tonacji historii.
Gdzieś równolegle do wątku śledztwa prześlizguje się temat "wiary – nie wiary" głównego bohatera. Pojawia się nieśmiało, spłycony, i główny zarzut wobec tego komiksu w tym, że to ten wątek okazuje się w poincie ważniejszy. Podczas gdy śledztwo nagle, pod wpływem spadającej z nieba odpowiedzi, się urywa. Cała historia rozgrywa się na styku kryminału i sensacji, podczas gdy zakończenie traktuje oczekiwania wobec tej konwencji po macoszemu, ustępując miejsca taniemu morałowi i infantylnemu nakazowi wejrzenia w głąb siebie.
I to najbardziej boli. Czytelnik nastawia się na – lepszy lub gorszy – ale jednak kryminał. A tu, bach, wątek kryminalny zepchnięty na bok (zupełnie bez fajerwerków – trzeba dodać) i próba brutalnego wymuszenia na odbiorcy duchowej odnowy. Gdyby historia zapowiadała, że rozwiązanie nastąpi właśnie na tej płaszczyźnie, może byłoby lepiej. Ale tak? Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę – wiadomo. Nie kupuję tego.
Blog Jarosława Kopcia
Cała fabuła konstruowana jest jak kryminał. Jest brytyjski detektyw i jego potoczyste wewnętrzne monologi. Jest też tajemnicza śmierć w Watykanie i wszystko kręci się wokół śledztwa, które ma odsłonić to, co dzieje się za kurtyną stolicy Kościoła. Grubas w sutannie wypada w niejasnych okolicznościach z okna i ginie na metalowym ogrodzeniu. Ktoś próbuje dobić trupa, ale nagle zjawia się znikąd papieska straż, pada strzał i...
I pojawia się Charlie Northern (który nie omieszkuje się przedstawić) – typowy Brytol, zaangażowany w rozwikłanie tajemniczej śmierci w Watykanie. Nieustępliwemu ateiście wiecznie piach w oczy (czy raczej błoto, bo w komiksowym Rzymie wiecznie pada deszcz) – grube ryby Kościoła ukrywają druzgoczącą fundamenty wiary prawdę. Dodatkową poszlaką są ich posępne twarze i garby. Postać stylizowanego na policyjnego twardziela detektywa w prochowcu z nieodłącznym papierosem w gębie mocno kontrastuje z jego przedstawieniem, sporządzonym "cartoonową" kreską Humberto Ramosa.
To zresztą dotyczy całego komiksu. Może taki kontrast to celowy eksperyment, jednak zupełnie nieuzasadniony. Disneyowski rysunek, nawet ubrany w ponurą kolorystykę, nie pasuje do brutalnej, utrzymanej w mrocznej tonacji historii.
Gdzieś równolegle do wątku śledztwa prześlizguje się temat "wiary – nie wiary" głównego bohatera. Pojawia się nieśmiało, spłycony, i główny zarzut wobec tego komiksu w tym, że to ten wątek okazuje się w poincie ważniejszy. Podczas gdy śledztwo nagle, pod wpływem spadającej z nieba odpowiedzi, się urywa. Cała historia rozgrywa się na styku kryminału i sensacji, podczas gdy zakończenie traktuje oczekiwania wobec tej konwencji po macoszemu, ustępując miejsca taniemu morałowi i infantylnemu nakazowi wejrzenia w głąb siebie.
I to najbardziej boli. Czytelnik nastawia się na – lepszy lub gorszy – ale jednak kryminał. A tu, bach, wątek kryminalny zepchnięty na bok (zupełnie bez fajerwerków – trzeba dodać) i próba brutalnego wymuszenia na odbiorcy duchowej odnowy. Gdyby historia zapowiadała, że rozwiązanie nastąpi właśnie na tej płaszczyźnie, może byłoby lepiej. Ale tak? Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę – wiadomo. Nie kupuję tego.
Blog Jarosława Kopcia
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Tytuł: Objawienia
Scenariusz: Paul Jenkins
Rysunki: Humberto Ramos
Wydawca polski: Mucha Comics
Data wydania polskiego: kwiecień 2008
Liczba stron: 160
Okładka: miękka, kolorowa
Druk: kolorowy
Cena: 45 zł
Scenariusz: Paul Jenkins
Rysunki: Humberto Ramos
Wydawca polski: Mucha Comics
Data wydania polskiego: kwiecień 2008
Liczba stron: 160
Okładka: miękka, kolorowa
Druk: kolorowy
Cena: 45 zł