Originals
Druga bitwa o Hastings miała miejsce w maju 1964 roku. Wtedy to, podczas bank holidays, liczne grupy modsów i rockersów wywołały zamieszki w nadmorskich miastach na południu Anglii. Chociaż skala tych wydarzeń nie była wielka, zapisała się w świadomości przeciętnego Brytyjczyka bardzo mocno. Modsi, elegancko ubrani, dosiadający skuterów z masą lusterek i reflektorów, oraz rockersi, noszący skórzane kurtki i elvisowskie fryzury fani rock'n'rolla, jeżdżący na hałaśliwych motocyklach – stali się w Wielkiej Brytanii popularnym kozłem ofiarnym. Wrogiem publicznym numer jeden.
Modsi wyrastali z muzycznej kultury Jamajki, r'n'b i brytyjskich zespołów rockowych. Ich istnienie i rozterki upamiętnia album Quadrophenia – rock opera nagrana w 1973 roku przez The Who. W 1979 roku powstał film pod tym samym tytułem, oparty na wątkach opery.
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
Jego główny bohater jest modsem. Bierze udział w walkach z rockersami, jednocześnie oddalając się od rodziny. Traci pracę, zaczyna mieć problemy z narkotykami i... udaje się nad morze z okazji bank holidays. Udział w zamieszkach jest momentem zwrotnym jego historii. Kiedy opada bitewny zgiełk, a on wraca do domu, odkrywa jakie jest prawdziwe oblicze tych, z którymi otoczony kordonem policji wykrzykiwał solidarne "We are the mods". Jego idol, Ace (grany nota bene przez Stinga), okazuje się być na co dzień uniżonym hotelowym boyem, miłość okazuje się złudna, a przyjaciele za nic mają wartości modsów – wykorzystują tylko etykietkę, żeby dobrze się bawić. Czar przynależności pryska.
Bitwa pod Hastings jest więc symbolem ostatniego, najpotężniejszego drgnienia buntu, które poprzedza ostateczne wejście w dorosłość – pozbycie się szafażu i spojrzenie na świat z szerszej, uwzględniającej różne punkty widzenia perspektywy.
A Gibbons na to...
Komiks Gibbonsa, choć rockersów zamienia w dirciarzy, a modsów w tytułowych originalsów, wydaje się komiksową parafrazą historii z Quadrophenii. Przesunięcie akcji w retro-futurystyczne dekoracje i przemieszanie wątków wcale tego nie zmienia. Nadal chodzi o rozczarowanie. Niestety wersja Gibbonsa jest powierzchowna i zupełnie nie wykorzystuje potencjału historii.
Dotyczy to przede wszystkim uczuciowego trójkąta, w który angażuje się główny bohater wraz ze swoim najlepszym przyjacielem i dziewczyną poznaną na imprezie originalsów. Z klasycznego generatora dramatów wynika zaledwie jedna poruszająca scena, a przez pozostałą część komiksu wątek snuje się w nudny, mało zajmujący sposób.
Od filmowego pierwowzoru najdalej odstępuje zakończenie historii. Problem, na którym koncentruje się komiks, ulega uniwersalizacji. Między słowami pada pytanie o ludzką dojrzałość i rolę subkulturowej przynależności w okresie dorastania. Komiks Gibbonsa odpowiada na nie sceptycznie. Przynależność do originalsów oznacza zatrzymanie w dorastaniu i degradację międzyludzkich więzi, które zastępuje modna fasada i narkotykowy trans. Można jednak zastanawiać się, na ile dotyczy to samych modsów, a na ile młodzieżowych subkultur sensu largo. Choć w zasadzie modsi (tak jak originalsi) wykraczają poza ramy subkultury i stają się zwykłym ulicznym gangiem.
Fenomen Gibbonsa-rysownika
Nie wystarczy narysować Strażników, żeby zyskać miano geniusza komiksowej kreski. Ilustracje Originals są beznadziejnie nudne i przewidywalne. Również utrzymane w szarościach komputerowe kolory nie ratują warstwy graficznej.
Temat historii został zaledwie zarysowany. Spacery po linie, na które bohaterowie co i rusz się wypuszczają, powinny nieść ze sobą poważne konsekwencje. Tymczasem ich radykalne poczynania nie powodują proporcjonalnych skutków. Scenarzysta ucieka od pociągania bohaterów do odpowiedzialności i w tym właśnie tkwi największa wada Originals. Dramat powinien opisywać dramaty.
Blog Jarosława Kopcia
Modsi wyrastali z muzycznej kultury Jamajki, r'n'b i brytyjskich zespołów rockowych. Ich istnienie i rozterki upamiętnia album Quadrophenia – rock opera nagrana w 1973 roku przez The Who. W 1979 roku powstał film pod tym samym tytułem, oparty na wątkach opery.
Jego główny bohater jest modsem. Bierze udział w walkach z rockersami, jednocześnie oddalając się od rodziny. Traci pracę, zaczyna mieć problemy z narkotykami i... udaje się nad morze z okazji bank holidays. Udział w zamieszkach jest momentem zwrotnym jego historii. Kiedy opada bitewny zgiełk, a on wraca do domu, odkrywa jakie jest prawdziwe oblicze tych, z którymi otoczony kordonem policji wykrzykiwał solidarne "We are the mods". Jego idol, Ace (grany nota bene przez Stinga), okazuje się być na co dzień uniżonym hotelowym boyem, miłość okazuje się złudna, a przyjaciele za nic mają wartości modsów – wykorzystują tylko etykietkę, żeby dobrze się bawić. Czar przynależności pryska.
Bitwa pod Hastings jest więc symbolem ostatniego, najpotężniejszego drgnienia buntu, które poprzedza ostateczne wejście w dorosłość – pozbycie się szafażu i spojrzenie na świat z szerszej, uwzględniającej różne punkty widzenia perspektywy.
A Gibbons na to...
Komiks Gibbonsa, choć rockersów zamienia w dirciarzy, a modsów w tytułowych originalsów, wydaje się komiksową parafrazą historii z Quadrophenii. Przesunięcie akcji w retro-futurystyczne dekoracje i przemieszanie wątków wcale tego nie zmienia. Nadal chodzi o rozczarowanie. Niestety wersja Gibbonsa jest powierzchowna i zupełnie nie wykorzystuje potencjału historii.
Dotyczy to przede wszystkim uczuciowego trójkąta, w który angażuje się główny bohater wraz ze swoim najlepszym przyjacielem i dziewczyną poznaną na imprezie originalsów. Z klasycznego generatora dramatów wynika zaledwie jedna poruszająca scena, a przez pozostałą część komiksu wątek snuje się w nudny, mało zajmujący sposób.
Od filmowego pierwowzoru najdalej odstępuje zakończenie historii. Problem, na którym koncentruje się komiks, ulega uniwersalizacji. Między słowami pada pytanie o ludzką dojrzałość i rolę subkulturowej przynależności w okresie dorastania. Komiks Gibbonsa odpowiada na nie sceptycznie. Przynależność do originalsów oznacza zatrzymanie w dorastaniu i degradację międzyludzkich więzi, które zastępuje modna fasada i narkotykowy trans. Można jednak zastanawiać się, na ile dotyczy to samych modsów, a na ile młodzieżowych subkultur sensu largo. Choć w zasadzie modsi (tak jak originalsi) wykraczają poza ramy subkultury i stają się zwykłym ulicznym gangiem.
Fenomen Gibbonsa-rysownika
Nie wystarczy narysować Strażników, żeby zyskać miano geniusza komiksowej kreski. Ilustracje Originals są beznadziejnie nudne i przewidywalne. Również utrzymane w szarościach komputerowe kolory nie ratują warstwy graficznej.
Temat historii został zaledwie zarysowany. Spacery po linie, na które bohaterowie co i rusz się wypuszczają, powinny nieść ze sobą poważne konsekwencje. Tymczasem ich radykalne poczynania nie powodują proporcjonalnych skutków. Scenarzysta ucieka od pociągania bohaterów do odpowiedzialności i w tym właśnie tkwi największa wada Originals. Dramat powinien opisywać dramaty.
Blog Jarosława Kopcia
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Originals
Scenariusz: Dave Gibbons
Rysunki: Dave Gibbons
Wydawca oryginału: DC Comics/Vertigo
Wydawca polski: Manzoku
Data wydania polskiego: grudzień 2008
Liczba stron: 160
Format: B5
Okładka: miękka, czarno-biała
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Cena: 39,90 zł
Scenariusz: Dave Gibbons
Rysunki: Dave Gibbons
Wydawca oryginału: DC Comics/Vertigo
Wydawca polski: Manzoku
Data wydania polskiego: grudzień 2008
Liczba stron: 160
Format: B5
Okładka: miękka, czarno-biała
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Cena: 39,90 zł
Gdzie kupić
Tagi:
Originals | Dave Gibbons