Varia #31
Spis treści:
- WKKM #62 i #67: Marvel Knights - Spider-Man
- WKKM #64: Venom
- WKKM #68: Początki Marvela. Lata sześćdziesiąte
- WKKM #69: Kraina cieni
- WKKM #70: Avengers. Narodziny Ultrona
- WKKM #72: Doktor Strange. Bezimienna kraina poza czasem
- WKKM #76: X-Men - Rozłam
WKKM #62 i #67: Marvel Knights - Spider-Man
Tak się składa, że możemy napisać coś więcej o rozwoju akcji w ramach kolejnej odsłony sieciomiotania i sięmiotania ukochanego bohatera sąsiadów, znaczy się Pajęczaka, gdyż dysponujemy dwoma tomami WKKM z serii Marvel Knights - Spider-Man, a mianowicie Śmiertelną trwogą i Jadowitym.
Przypomnijmy sobie, że jesteśmy w "spajderświecie", w którym ciocia May wie, że Peter i Pająk to ta sama osoba, MJ po nieudanym epizodzie aktorskim w Los Angeles wróciła do niesfornego męża, a on uczy w szkole. Marvel Knights z Pająkiem jest więc kontynuacją tego, co czytaliśmy w duecie WKKM #1 i WKKM #48 (The Amazing Spider-Man). Na początek porwana zostaje ciocia. Pająk jej szuka, ale znajduje tylko pogłębiające się z każdą chwilą kłopoty ucieleśnione przez Electro, Vulture'a, Owla, Venoma, Jonaha Jamesona i innych. A tymczasem w cieniu czai się prawdziwy kłopot. Śmiertelna trwoga zaostrza apetyt na kontynuację, która poziomem nie odstaje. W Jadowitym Peter nadal szuka ciotki i nadal nie jest w stanie ustalić nic konkretnego na jej temat, ani na temat tego, kto te sidła na niego zastawił. Sytuacji nie polepsza nagroda zaoferowana za ujawnienie tożsamości Człowieka Pająka. Z tego problemu jednak Peter wybrnie, przy okazji przyczyniając się być może do uratowania wnuczka swojego wroga. I taka właśnie jest ta odsłona Spidera - tragikomiczna. Czyta się ją doskonale i zdajemy sobie sprawę, że potyczki z galerią wrogów są tylko przygrywką do znacznie dramatyczniejszych wydarzeń. Peter/Spiderman to nadal ten sam dzieciak, który ma te same problemy, ale tym razem autorzy przedstawiają je w doroślejszy sposób. Millar/Cho/Dodson stworzyli dobre czytadło, w którym nie brakuje bardzo ironicznych i słodko-gorzkich scen (nasza ulubiona to wieczorna kawa w knajpie, do której Spider zakradł się, aby skorzystać z kibelka).
Warto zwrócić uwagę na to, że jeden z nielicznych razy nie musieliśmy zbyt długo czekać na kolejny tom. Te cztery numery WKKM, które upłynęły, to niewiele jak na standardy do tej pory przez kolekcję uprawiane.
Nota: 6,5
WKKM #64: Venom
Zły bohater w swoim własnym tytule? To musi pachnieć zdumiewającym marvelowskim przekrętem, prawda? A więc jest tak, że niejaki Flash, ale nie ten szybki (bo to nie to uniwersum), tylko Thompson, zaciąga się do armii i traci obie nogi podczas misji w Iraku. Okazuje się jednak, że nawet jako inwalida może służyć swojemu krajowi. Staje się żołnierzem do zadań specjalnych przywdziewając kostium Venoma. Na każdą misję ma tylko dwie doby, gdyż dłuższe używanie kostiumu, który przywraca mu dolne kończyny, spowodowałoby utratę kontroli nad symbiontem. Równie zbytnie nerwy przyspieszają ten proces.
Flash w tym komiksie to bohater tragiczny, po przejściach (strata nóg, alkoholizm), w niczym nieprzypominający Flasha futbolisty, którego znaliśmy z przygód Spidermana. Oddając się pracy, zaniedbuje siebie i swoją towarzyszkę, Betty. A praca, ważna rzecz, bo chodzi o odcięcie zwariowanych naukowców od antarktycznego vibranium, które w nieodpowiednich rękach może stać się śmiercionośną bronią. Kreacja podwójnej tożsamości Flash/Venom w wykonaniu Ricka Remendera (scenariusz) przekonuje do tego, że można wybranej postaci popaprać całkowicie jej komiksowe życie. Tony Moore (rysunki) czasami sprawia wrażenie, jakby się pogubił w scenach walki. Czy ma sens dynamiczna rozwałka, która jest całkowicie niepłynnie skadrowana? Summa summarum wyszło nieźle, a najlepiej bolesną autodestrukcję głównego bohatera podsumowała jego ukochana, Betty - "Flash nie potrafi stawić czoła swym problemom... woli, żeby nawarstwiały się powoli i boleśnie". Nam pozostaje tylko się temu przyglądać.
Nota: 6
WKKM #68: Początki Marvela. Lata sześćdziesiąte
Ten WKKM ex defitione nie jest wiekopomnym osiągnięciem sztuki komiksu, ale ważnym. Ważnym, żeby na własne oczy przeczytać o tym, jak zadebiutowali Pająk, Mściciele, Człowiek Mrówka, Osa, Iks-Ludzie, Hulk, Fantastyczna Czwórka, Żelazny Człowiek i Śmiałek. Debiuty będą bez wyjątku rozgadane, płasko pokolorowane i mało dynamiczne. Choć w porównaniu z niektórymi przedstawicielami współcześnie tworzonej superbohaterszczyzny czytelne, co jest niewątpliwą ich zaletą i oddechem od niektórych przeładowanych produkcji (taką perfekcyjną syntezę klasyki i nowego spojrzenia na klasyczne originy klasycznych superbohaterów uzyskali Loeb i Sale w swojej kolorowej trylogii). Najlepiej jako całość wypada Daredevil, ale i sam początek ekspermentującego Hanka Pyma czyta się nieźle.
Plusem niewątpliwym tej odsłony WKKM jest również aspekt humorystyczny. Przytoczmy kilka przykładów. Hank Pym, po pierwszym nieroztropnym zmniejszeniu stawia czoła agresywnej mrówce - "Ale ma nad nią przewagę! Ludzki umysł... który nauczył się sztuki judo!" (Łapiecie? Zmniejszony człowiek załatwia mrówkę rzutem judo!). Hulk chowający się przed pościgiem w cyrku, gdzie umalowany występuje jako robot-siłacz. Pająk, który w jednym kadrze ma na białych oczach maski dwie czarne kropki (WTF?). Wasp do Ant-Mana we wczesnej fazie ich kostiumowej znajomości - "Ant-Manie... Uważam, że jesteś cudowny! Na wypadek gdyby ten potwór nas zabił, tak jak mojego ojca, chcę żebyś wiedział, że... że się w tobie zakochałam"; itd., itp., A takich perełek jeszcze kilka znajdziecie. Plusem są też twórcze wariacje na temat klasycznych opowieści s-f/fantasy (np. Hulk wygląda jak Frankenstein, Hanka Pyma eksperymenty przypominają o próbach uzyskania niewidzialności). Minusy? Wskazana wcześniej archaiczność opowiadania i naciąganych wyborów fabularnych, które nie zawsze pozwalają czerpać przyjemność z lektury. Ale także niestety kilka niewyjaśnionych kwestii. Dlaczego Hulk najpierw jest szary, a w epizodach Avengers już zielony? Skąd zmiana składu Avengers? Ale i tak warto mieć na półce taki zbiór za 40 zł, zamiast kilku zeszytówek za sporą ilość dolców.
Nota: 5
WKKM #69: Kraina cieni
Daredevil w miejscu śmierci stu siedmiu ludzi z ręki Bullseye'a buduje twierdzę, staje na czele Dłoni, zakłada czarny strój i zaczyna czystkę nie cackając się z wrogami. Dlaczego jednak w pewnym momencie rezygnuje ze swojej mrocznej krucjaty? Tego chyba nie wiedzą nawet twórcy tego wyjątkowo marnego odcinka WKKM... Absolutnie nie ma co tracić czasu ani na szersze pisanie o tym komiksie, ani na czytanie go. Czujcie się ostrzeżeni.
Nota: 2
WKKM #70: Avengers. Narodziny Ultrona
To oczywiście kolejna ramota w WKKM, z której dowiemy się jak doszło do narodzin Ultrona. Tak, tytuł mówi wszystko, ale mimo tego trzeba przyznać, że fragmentami czyta się ten komiks całkiem nieźle. Jeśli ktoś był zaskoczony elementami składowymi drugiej odsłony kinowej Avengers - właśnie Ultronem, Visionem i ich wzajemną relacją, to z tego WKKM dowie się tego, czego potrzeba będzie mu do świadomego obejrzenia drugiej odsłony Avengers na dostępnym już wydaniu DVD lub Blu Ray lub innym.
Oczywiście sprawa Ultrona (zwanego tutaj Ultronem-5) jest tylko jednym z motywów kolejnych zeszytów z Mścicielami. Na kartach WKKM #70 zobaczycie też zamieszanie z Yellowjacketem, podróż w czasie do tragicznych wydarzeń z Buckym i Kapitanem oraz wiele innych. Wypada przyznać, że te przygody są dosyć przeciętne jeśli chodzi o poziom ich realizacji, ale zawierają masę świetnych pomysłów, które mogłyby zostać fantastycznie rozwinięte i polepione w jedno na wielkim ekranie. Częściowo to się nawet we wspomnianym Avengers: Czas Ultrona stało.
Nota: 4,5
WKKM #72: Doktor Strange. Bezimienna kraina poza czasem
Po nowszej odsłonie Strange'a w Przysiędze (o tym WKKM w Varia #22), tym razem dostajemy do rąk klasyczne przygody maga w wykonaniu duetu Lee/Ditko. Strange oraz jego mentor Starożytny muszą stawić czoła Mordo i Dormmamu, co zakładać będzie podróże po rzeczywistościach i wymiarach niedostępnych zwykłym śmiertelnikom, dużo operacji w formach astralnych oraz wymachiwania rękoma, aby rzucać kolejne czary. Lektura jest z marvelowej ery przegadanej, więc raczej mozolnie brniemy przez kolejne rozdziały. Dzięki jednak temu, że przygody Strange'a ukazywały się w Strange Tales jako fragment tylko tej publikacji, owe rozdziały są dosyć krótkie (po dziesięć stron). Łatwo zatem dawkować sobie lekturę, co jest absolutnie konieczne. Zachwycające jest to, że podobno rysownik, Steve Ditko, był absolutnym abstynentem, a patrząc na niektóre wizualizacje świata przedstawionego łatwo by było sięgnąć po recenzyjny wytrych i napisać, że musiał jechać na substancjach wspomagających. Więc podobno nie jechał.
Nota: 5
WKKM #76: X-Men - Rozłam
Z całym przekonaniem dajemy temu komiksowi dość wysoką notę, choć wiadomo, że ten dobry pomysł zostanie (lub oryginalnie już został) zniweczony, bo przecież krajobraz uniwersum Marvela nigdy nie zmienia się na zawsze. Ale...
Oto X-Men mieszkają sobie na wysepce Utopia, a ich notowania wśród ludzi są jeszcze niższe niż drzewiej bywało. Nie przewodzi im Profesor X, nie ma wielu dawnych znajomych, są za to nowi, z których to, obok starych wyjadaczy Cyclopsa i Wolviego, na równorzędnego bohatera wyrasta czternastoletnia Idie. Przebudzone zostaną sentinele, a Hellfire Club odmłodnieje i wprowadzi szatański plan w życie. Jak zwykle. W efekcie działania wielu zmiennych dojdzie w grupie do tytułowego rozłamu. Kto z kim, po czyjej stronie i pod czyim dowództwem stanie do dalszej walki? Okładka podpowiada.
Oprócz zeszytów z serii X-Men dostajemy kilka przerywników z Generation Hope. Czyta się całość znakomicie, poza spektakularnie - o! pardon - niesamowicie, hmmm jak to szło?, poronionym i nonsensownym pomysłem na zamykający ten tom Regenesis. W dodatku fatalnie opowiedziany. Plusem całego wydania jest spora różnorodność rysunkowa. Strzałem w stopę zaś to, że Wolvie uważa, iż czternastoletnia dziewczynka będzie się bawiła lalką... Miało być, że Rosomak ma jakieś uczucia, a wyszło bez sensu i niewiarygodnie.
Nota: 6