» Teksty » Wywiady » Wywiad z Pau

Wywiad z Pau


wersja do druku

Lubię, kiedy komiks nie jest tylko rozrywką…

Autor: Redakcja: Mały Dan

Przedstawiamy zapis wywiadu z Pau, autorem komiksów z Balearów, którego mieliście okazję poznać w Polsce za sprawą albumów Wyspa kamieni oraz Saga o Atlasie i Axisie. Wywiad został przeprowadzony dla Zeszytów Komiksowych i ukazał się w numerze 18 pisma (październik 2014), który poświęcono komiksowi dziecięcemu. Publikacja tej rozmowy miała zbiec się w czasie z wydaniem pierwszego tomu Sagi. Ponieważ data premiery została przesunięta, za zgodą ZK przedrukowujemy treść wywiadu chwilę po tym, jak w końcu na sklepowe półki dotarli nasi bohaterowie, Atlas i Axis. Pau był gościem Festiwalu Komiksowa Warszawa 2014 i ponownie zawita do Warszawy na warsztaty oraz spotkanie z czytelnikami podczas tegorocznej edycji. 

O autorze

Pau Rodríguez Jiménez-Bravo urodził się w Son Dureta (Palma de Mallorca, Hiszpania) w 1972. W roku 1993, po licznych publikacjach komiksowych w fanzinach i komiksach wydawanych własnym sumptem, rozpoczyna pięcioletnią współpracę z dziennikiem Diario de Mallorca (historie – Las cansiones de Ossifar/Pieśni Ossifara i El oriquen de todas las cosas/Początek wszystkich rzeczy). W 1995 wraz z Xabi Urizem i Danielem Peixe zakłada fanzin Escápula Comics. W szkole językowej znajdującej się w pobliżu jego domu uczy się angielskiego, francuskiego i rosyjskiego. W 1996 kończy Wyższą Szkołę Disseny i rozpoczyna publikację Pau Per Tots w Diario de Mallorca rysunków satyrycznych, które trafiają także do magazynów Mallorca Zeitung i CB Rundschau. Publikuje komiksy w belgijskim Spirou oraz hiszpańskich Nosotros Somos Los Muertos, Dibucomics, Dibus i El Víbora. Sporadycznie prowadzi warsztaty komiksowe. W 2004 festiwal Salón Internacional del Cómic del Principado de Asturias poświęca jego pracy dużą wystawę. W 2005 wygrywa konkurs na komiks dziecięcy we Włoszech (Oscarcomix), a w 2007 konkurs międzynarodowy im. Luisa Moliny. W 2009 otrzymuje nagrodę Haxtur al Humor za Pau Per Tots. Aktualnie kontempluje sukces krajowy i międzynarodowy Sagi o Atlasie i Axisie.

* * *

Kuba Jankowski: Odwiedziłeś w tym roku (2014  przyp. aut.) Festiwal Komiksowa Warszawa. Jak wrażenia?

Pau: Mam bardzo dobre wspomnienia. Wszystko mi się podobało: miasto, klimat, stadion, ludzie… Na pewno do Was wrócę!

KJ: Mieszkasz na wyspie. Czy to nie ogranicza Ciebie trochę jako autora komiksów? Jak wygląda komiksowe życie na Balearach?

P: Takie życie nie ogranicza, wręcz przeciwnie, ale to w sumie zależy od wyspy. Majorka sprawia wrażenie miejsca z największą liczbą rysowników na metr kwadratowy. Miałem szczęście poznać ich wszystkich i pobierać od nich nauki. Kiedy szukałem pracy, postanowiłem zacząć jeździć na festiwal komiksowy w Barcelonie, aż zrozumiałem, że nie tylko moja wyspa, ale cały mój kraj ma zbyt małą liczbę czytelników. Wtedy rozpoczęły się wyprawy do Angoulême.

KJ: Gdyby to zależało od Ciebie, to które ze swoich komiksów chciałbyś zobaczyć opublikowane w Polsce?

P: Wszystkie, ze wszystkich jestem dumny. Sądzę że Atlas i Axis jest z nich najlepszy. Polska zdawała mi się egzotycznym krajem i nie śniłem nawet o tym, że moje komiksy zostaną tam opublikowane. Jestem z tego bardzo zadowolony.

KJ: Czy uważasz, że Saga o Atlasie i Axisie stanie się Twoją wizytówką? Tak jak na przykład opowieści o Asteriksie i Obeliksie dla duetu Albert Uderzo/Renè Goscinny, Thorgal dla Grzegorza Rosińskiego czy Corto Maltese dla Hugo Pratta? Wymienionych autorów bardzo silnie identyfikuje się z tymi właśnie ich największymi dokonaniami.

P: Mam taką nadzieję, to by oznaczało, że Atlas i Axis to wielkie dzieło (śmiech).

KJ: Saga o Atlasie i Axisie rysunkowo zapowiada się na sympatyczny komiks kierowany przede wszystkim do czytelnika dziecięcego. Jednak jego zawartość – niektóre żarty i krwawe zdarzenia – zdaje się czasami dosyć okrutna dla młodszych czytelników. Co o tym sądzisz?

P: Sądzę, że dzieci czerpią ogromną satysfakcję z tej lektury, może większą nawet niż dorośli, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ogólną tendencję, aby chronić je tak bardzo, że niektórzy wydawcy mylą etykietkę "dla dzieci" z "dla idiotów". Moim zamierzeniem jest, aby zarówno dorośli, jak i dzieci dobrze się bawili podczas lektury.

KJ: Niezwykła wyobraźnia kryje się w nazewnictwie, którego używasz w Sadze o Atlasie i Axisie, zwłaszcza jeśli chodzi o imiona bohaterów i toponimy. W ilu językach szukałeś inspiracji i dlaczego akurat te wybrałeś? Sądzisz, że informacje skryte w nazewnictwie będą widoczne dla wszystkich czytelników Sagi…?

P: Nie, nie sądzę, żeby wszyscy zrozumieli wszystko, ale to jest wartość dodana dla tych, którym się będzie chciało pogrzebać. Jest w Sadze sporo subtelnych żartów. Cały psi świat nosi nazwy kości, ale to nie one są głównym daniem. To rodzaj specyficznego rysu w menu. Czasami szukam też nazw, które dobrze zabrzmią w wydaniach zagranicznych. Sięgałem po słowa ze wszystkich języków, których się uczyłem.

KJ: Czyli?

P: Hiszpańskiego, katalońskiego, angielskiego, francuskiego i rosyjskiego. Na przykład Tumán (imię psa husky z tomu drugiego) oznacza po rosyjsku chmurę. Podoba mi się zarówno znaczenie, jak i sam dźwięk, choć mało kto to znaczenie rozpozna. Kiedy usłyszałem to słowo pierwszy raz, od razu zanotowałem sobie w notesiku z przeznaczeniem na imię jednej z postaci. Sabaki oznacza: psy, stan: ziemię, stąd Sabakistan to literalnie Ziemia Psów. Pasuje, prawda? Ale to są żarty na mój własny użytek. Myślę sobie czasami, że jak ktoś się w tym połapie, to ciężko będzie mu uwierzyć, jak daleko sięga moja dbałość o szczegóły oraz moje pokręcone i wyszukane poczucie humoru.

KJ: A jak Twoim zdaniem lepiej tłumaczyć nazwy? To znaczy: czy wymyślić zabawne ekwiwalentne odpowiedniki, czy może pozostawić czytelnikowi przyjemność poszukiwania i odkrywania odniesień? Jak to było w przypadku wydań Sagi… w innych krajach?

P: Sądzę, że to zależy od tego, jak każde imię brzmi w danym kraju. Jak już wspominałem, imiona głównych bohaterów brzmieć będą mniej więcej dobrze w każdym kraju. Ale na przykład w przypadku Miel, nie wiem czy w wersji polskiej warto to imię zachować, bo nie jest intencjonalne, czy może jednak przetłumaczyć. Najzabawniejsze jednak są wyrazy używane na nazywanie psów drugoplanowych: każdy kraj ma typowe imiona dla psów i suczek, i zabawne jest to, jak w zależności od kraju się one zmieniają. W tym przypadku wolałbym, żeby zostały przetłumaczone.

KJ: Na Twoim kanale Pau Cartoonist na Youtube pokazujesz, jak powstaje podwójna plansza Sagi… Ile to trwa? Może opowiedzieć, jak wygląda proces tworzenia plansz Sagi… tym, którzy nie widzieli?

P: Zazwyczaj trwa to tydzień, ale czasami schodzi mi dłużej, kiedy szkic albo kolor wymagają więcej pracy. Wolę trochę zamarudzić niż zawieść czytelników nierównym wykończeniem.

KJ: Może powiedzieć trochę o przekładach Sagi… na inne języki?

P: Sam przetłumaczyłem Sagę na francuski, a wydawnictwo to tłumaczenie poprawiło. Co do wersji włoskiej i niderlandzkiej, muszę zaufać tłumaczom, ale lubię z nimi współpracować, żeby stworzyć najlepszy z możliwych żartów. Czasami w przekładach można znaleźć coś śmiesznego, co w oryginale nie istnieje. Jest wiele przysłów i powiedzeń dotyczących psów, które oznaczają zależnie od języka zupełnie inne rzeczy.

KJ: Skąd w Sadze… taka dbałość o walor edukacyjny? Mam na myśli na przykład sekwencje nauki odnajdywania północy, które opisujesz w pierwszym albumie, albo wykład o ewolucji z tomu drugiego.

P: Lubię, kiedy komiks nie jest tylko rozrywką. Jako czytelnik komiksów lubię się czegoś z nich uczyć. A to, czego uczymy się w zabawie, lepiej zapamiętujemy. To, co wyjaśniam w Sadze, jest albo potrzebne dla lepszego zrozumienia historyjki, albo jest podkładem pod gagi.

KJ: Co nas czeka w kolejnych tomach i ile masz już zaplanowanych?

P: Sądzę, że będzie ich cztery. W kolejnych poopowiadamy o wojnie, niegodziwości, religii, mitach i narodzinach inteligentnego życia na planecie. Czyli niewiele. (śmiech)

KJ: W Polsce został opublikowany także komiks, który stworzyłeś razem z Maxem  Wyspa Kamieni. Komiks archeologiczno-przygodowy. Co możesz powiedzieć o tym projekcie i o wspólnej pracy?

P: To dla mnie bardzo interesująca praca, bo wykonana została na zamówienie. Muzeum Archeologiczne w Son Fornés odkryło ważne, prehistoryczne skarby, z których udało się odtworzyć masę informacji. Tymi infromacjami jakoś chciało się podzielić i pracownicy stwierdzili, że dobrym na to sposobem będzie zrobienie komiksu. Poprosili Maxa, który nie mógł sam, bo nie miał tyle czasu, ale zaproponował mi podzielenie pracy na pół. I tak też zrobiliśmy: on przerobił opowieść archeologa, Marca Ferré, na scenariusz komiksowy oraz narysował postacie i drobne szczegóły, a ja zająłem się dekoracjami. Dla mnie było to fantastyczne doświadczenie, gdyż z jednej strony mogłem ramię w ramię pracować z jednym z moich mistrzów komiksowych, a z drugiej miałem zespół archeologów do dyspozycji, który mógł mi wyjaśnić każdą wątpliwość na temat prehistorii Majorki, co zawsze bardzo mnie interesowało. Zgłębialiśmy tematykę wytrwale i w szczegółach, także jeśli chodzi o roślinność która wówczas istniała. Na sąsiedniej wyspie, na Minorce, ten pomysł się bardzo spodobał i dali nam kolejne zlecenie, przy którym zamieniliśmy się z Maxem rolami. Wyspa kamieni jest kompilacją dwóch historii połączonych postaciami.

KJ: Ciekawi mnie to, jaki status według Ciebie mają komiksy w Hiszpanii?

P: Komiksy "dla wszystkich" miały swoją złotą epokę, częściowo przez działającą podczas dyktatury cenzurę. Kiedy Franco umarł, nagle wszystkie publikacje chciały dorosnąć i być "dla dorosłych". Także najzwyklejsze komiksy, to był istny boom, sprzedaż była wysoka, ale zapomniano o dzieciach, przyszłych czytelnikach i kiedy boom minął, nie zostało nic. Dzięki mandze – kolejny boom przyniesiony przez filmy anime – wydawcy przetrwali, ale autorzy musieli zająć się czymś innym i poszukać pracy gdzie indziej. Stało się tak oczywiście również za sprawą innych mediów rozrywkowych, który wcześniej nie było.

Dziś czytelników jest niewielu, nakłady są niskie. Komiksy sprzedaje kilka wyspecjalizowanych sklepów, do których nie wszyscy mogą dotrzeć. Wychodzi tyle nowości i w takich cenach (wszystko w twardej oprawie), że nie sposób nad tym zapanować. Wydawcy nie produkują, tłumaczą. A autorzy pracują dla oficyn francuskich albo amerykańskich, albo dla przyjemności.

KJ: Polacy mogą się nauczyć rysować psy za sprawą książki Pau wydanej przez oficynę Arkady. W jaki sposób ten podręcznik rysunku trafił do Polski i czym różni się uczenie kogoś rysunku od zwykłej pracy komiksiarza?

P: Francuskie wydawnictwo Vigot zaproponowało mi stworzenie serii książek o samochodach i dinozaurach do kolekcji Je dessine. Kiedy skończyłem drugi tom Atlasa i Axisa, pomyślałem, że fajna by była tego typu książeczka o psach. Zaskoczył mnie fakt, że Arkady kupiły prawa do wydania tej serii. To był mój pierwszy kontakt z Polską, a teraz dzięki Timofowi sprawa jest rozwojowa. Ten przypadek łączy się z twoim pytaniem o moje zainteresowanie dydaktyką. Rysowania nauczyłem się w zasadzie sam, trochę od tego, trochę od tamtego, i uważam że moim obowiązkiem jest spłacić ten dług, przekazując innym to, czego sam się nauczyłem. Czy poprzez książki Arkad, czy poprzez video na Youtube, czy też podczas warsztatów. A poza tym ucząc, sam się doskonalisz, gruntujesz swoje umiejętności, kiedy musisz je komuś przekazać.

KJ: Których autorów uważasz za interesujących do pokazania w Polsce? Kogoś z Balearów?

P: Z Balearów pochodzi wielu interesujących komiksiarzy publikujących na świecie. Moim ulubionym jest Max. Myślę, że autorzy którzy żyli tu w latach osiemdziesiątych XX wieku, przeprowadzili sporo warsztatów, które wpłynęły na kilka kolejnych pokoleń twórców. W Palmie mamy ważny festiwal, który próbujemy teraz ożywić pod nazwą Comic Nostrum. Z półwyspu bardzo lubię prace takich komiksiarzy jak Munuera, Efa, Pellejero, Rubén del Rincón, Carlos Giménez, Roger Ibáñez, Jordi Lafebre i wielu innych.

KJ: A z komiksiarzy stricte dziecięcych, kogo polecasz polskim wydawcom?

P: Raczej tych dla ogólnej publiczności, nie tylko dla dzieci. Na przykład Jan z tytułami takimi jak Superlópez i Pulgarcito. Hiszpańskim dzieciakom zawsze się podobał Mortadelo y Filemón Ibáñeza, ale nie wiem, czy to nie zbyt hiszpański humor jak na eksport.

KJ: Hiszpania zdaje się mieć otwartą drogę, aby dotrzeć do innych krajów, w których mówi się po hiszpańsku. Czy tak się dzieje? Czy wiesz coś o przepływie hiszpańskich komiksów w Ameryce Łacińskiej?

P: Nigdy nie mogłem tego zrozumieć, ale go nie ma. To ogromny i kompletnie niewykorzystany rynek. Z tego, co wiem, hiszpańskie komiksy sprzedaje się w kilku sklepach południowoamerykańskich jako drogie importowane produkty luksusowe.

KJ: Kilka słów na pożegnanie czytelników naszego wywiadu?

P: Bardzo się cieszę, że moje komiksy ukażą się po polsku (Timof, dziękuję!). Mam nadzieję, że się spodobają i że będziecie mieli okazję poznać je na jakimś festiwalu.

KJ: Dziękujemy za wywiad!


0
Nikt jeszcze nie poleca tego artykułu.
Poleć innym ten artykuł

Komentarze Obserwuj


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.

ZAMKNIJ
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.