Festiwal Komiksowa Warszawa 2015
Nic się nie zmienia, ale czy w zasadzie musi?
Autor: Kuba JankowskiRedakcja: Tomasz 'earl' Koziełło, Mały Dan
Decyzja o podpięciu Festiwal Komiksowa Warszawa pod Warszawskie Targi Książki budziła pewne obawy od samego początku. Wieszczono rychły koniec FKW w formule "jednej z" atrakcji WTK. Edycje 2011 i 2012 odbyły się jeszcze w Pałacu Kultury i Nauki, a od roku 2013 gramy na Stadionie Narodowym. Zastrzeżeń do miejsca w zasadzie mieć nie powinniśmy, bo jeśli spojrzymy na sprawę obiektywnie, to dokonał się tutaj awans - z ciasnych korytarzy Pałacu i umieszczenia FKW w bocznym sektorze, trafiliśmy na przestrzenny i podobno nowoczesny stadion. Z powodu tej nowoczesności do tej pory nie odbył się jeden z meczów Superpucharu Polski, jeden mecz nie doszedł do skutku przez opady deszczu, jedno żużlowe Grand Prix nie zostało dokończone z powodu niebezpiecznego toru, a podczas Orange Warsaw Festival akustyka nie pozwalała rozkoszować się muzyką oraz spać okolicznym mieszkańcom. W przypadku FKW są jednak i plusy, i minusy tego miejsca. Plus - można dojechać metrem. Minus - stacja jest daleko od wejścia na teren WTK. Plus - strefa FKW jest przestrzenna, z szerokimi przejściami. Minus - sala spotkań wyniosła się na wyższy poziom w stosunku do pierwszej stadionowej edycji (najlepszej frekwencyjnie jeśli chodzi o spotkania z gośćmi, kiedy to sala była na poziomie komiksowej strefy targowej). Minus - na kilka spotkań trzeba było ewakuować się na drugą stronę stadionu, przez niemiłosiernie zakorkowaną koronę. Minus - przykładowo, według programu spotkanie z Johnem Laymanem odbywało się w Sali A, która nie istnieje; okazało się, że chodzi o Scenę A, ale też nie do końca, bo według schematu stadionu Scena A była gdzie indziej, a mianowicie w miejscu Sceny B. A i tak na tym spotkaniu widzów było pełno!
Ogromnym plusem FKW 2015 była frekwencja podczas spotkań. W porównaniu z zeszłym rokiem okazała się zaskakująco wysoka. Na spotkaniu z Lewisem Trondheimem i Brigitte Findakly - prawie pełna sala. Na spotkaniu z Pau - może wypełniona w 1/3, ale to i tak niezwykły przyrost w porównaniu z zeszłoroczną wizytą balearskiego autora (wówczas na spotkaniu z nim pojawiły się dwie osoby, licząc piszącego tę relację). Na spotkaniu z gośćmi portugalskimi pojawiła się nawet pani ambasador Portugalii w Polsce wraz z małżonkiem, który później na stoisku Komiksu Portugalskiego wydał na komiksy około 350 polskich nowych złotych. Patrząc na program FKW 2015 jednak spokojnie można było założyć, że publiczność dopisze. Głosy w typie "jak będzie ktoś fajny z gości, to przyjadę, a na prowincjuszy mi się nie chce rypać taki hektar", pojawiające się przy okazji edycji poprzednich, nie mogły być tym razem uzasadnione. Lewis Trondheim, Boulet, Jean-Pierre Filiu (robiący w ogóle objazd Polski - dzień przed spotkaniem w Warszawie wykładał w Gdańsku), John Layman, Dave Johnson, Grażyna i Zbigniew Kasprzakowie, Mateusz Skutnik, Michał Śledziński, Pau, Tony Sandoval, trójca od Lincolna... Jeśli to dla kogoś mało, to niech się wstydzi sam za siebie, bo organizatorzy dołożyli starań, aby program był atrakcyjny. Ale i tutaj jeden minus - nie wszyscy goście dojechali, gdyż podobno nie zostali poinformowani przez swoich wydawców, że mają spotkanie na FKW... Dalecy jesteśmy od konspiracyjnych teorii, ale na przykład Krzysztof Gawronkiewicz miał uczestniczyć w piątkowym spotkaniu wraz z Danielem Grzeszkiewiczem, ale nie było go, zaś w sobotę pojawił się po odbiór nagrody. Czy ktoś pod kimś dołki kopie? Czy może to zbieg okoliczności?
Plus kolejny to strefa giełdowa, na której oprócz wydawców obecnych na rynku polskim, pojawiły się też stoiska inne, urozmaicające ofertę sprzedażową: gadżety, warszawska szkoła komiksu, czytelnia komiksowa, komiks portugalski czy instytut promujący komiksy z Balearów. Minus jednak też się znajdzie - tegoroczny gość honorowy, Francja, zupełnie nie zintegrował swojej części komiksowej z FKW (poza wizytami ekipy filmującej podczas spotkań autorów francuskich, którymi FKW obrodziło). Podobnie inni wystawcy, posiadający w ofercie komiksy, zupełnie zapomnieli o tym, że w ramach WTK jest przecież FKW...
Ogromne brawa należą się autorom za autografowanie, niezmordowane rysowanie i podpisywanie komiksów - zarówno w strefie autografów, jak i na stoiskach swoich wydawców. Niezapomniany był widok Lewisa Trondheima i Brigitte Findakly w niedzielę, kiedy dwie godziny od rozpoczęcia swojej sesji, nadal cierpliwie malowali i kolorowali fanom komiksy. Wielki szacunek dla nich, ale też na przykład dla Janka Mazura, który wytrwale czekał na fanów swojej twórczości, choć mógł machnąć ręką i sobie pójść, kiedy na samym początku nikt nie kwapił się prosić go o rysograf.
Pogoda pozwoliła na odbycie after party pod chmurką w klubie Pomost 511, ale było to ryzykowne ze względu na częste o tej porze roku deszcze. Minus ogromny należy się za organizację części oficjalnej aftera, czyli wręczenia nagród Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego (podkreślmy w tym miejscu, że są to nagrody Stowarzyszenia, a więc niech karawana już nie ujada nad nominacjami i przyznanymi nagrodami, a wstąpi w szeregi PSK, jeśli chce mieć realny wpływ na to, kto zostaje nagrodzony), które odbywały się w półmroku i jakoś bez większej fety czy emocji, oraz bitwy komiksowej, podczas której rysownicy rysowali w narastającej ciemności, a publiczność nie widziała, co rysują. Plus - finał Boulet-Pau był jednak pięknym ukoronowaniem zawodów. Obaj autorzy na temat "Kolekcja" stworzyli świetne prace: Boulet namalował jegomościa siedzącego z fajeczką w fotelu, który podziwia trofea na ścianie - m.in. "poroże" Trondheima; Pau namalował Godzillę chwytającą samoloty i nadziewającą je na iglicę budynku.
A więc jak to jest z tym FKW? Nic się nie zmienia. Plusów jest tyle, ile jest minusów. Ale można się dobrze na nim bawić. Bawmy się zatem naszym świętem.
Galeria
Od: 2015-05-14
Do: 2015-05-17
Miasto: Warszawa
Cena: zgodnie z cennikiem Warszawskich Targów Książki
Strona WWW: www.komiksowawarszawa.pl/
Typ konwentu: komiksowy