Kto drugi, ten lepszy
Szybcy, wściekli i drudzy
Autor: Rafał 'PowerMilk' KociniewskiRedakcja: Balint 'balint' Lengyel
Ilustracje: Rafał 'PowerMilk' Kociniewski
Pionek goni pionek
Byłem święcie przekonany, że autorem tej pozycji jest Reiner Knizia, bowiem mechanika jest czysto matematyczna. Jednak po spojrzeniu na wieko okazało się, że byłem w błędzie. Projektantem jest niejaki Simon Havard i jest to pierwszy tytuł, który stworzył. Po okładce widać, że gra nie sili się na fabułę czy głęboką tematykę. Po prostu mamy wyścig pionków. Trochę szkoda, autor mógł się postarać o jakąś otoczkę, chociażby doklejoną, aby poprawić odbiór i zaintrygować potencjalnego gracza. No, ale trudno, nie ma to nie ma, po co drążyć temat?
Ilustracja frontowa przedstawia trzy pionki na podium. Widać, że jeden z nich jest rozgoryczony tym, że zajął pierwsze miejsce, a nie wygrał. Całkiem śmiesznie wygląda ta sytuacja. Okładka zapowiada styl szaty graficznej w całej grze. Na kartach mamy wspomniane pionki uchwycone w mniej lub bardziej zabawnych momentach związanych z tą gonitwą. Oprawa jest prosta lecz miła dla oka. Samo opakowanie jest dość niewielkich rozmiarów, a wynika to z tego, że w środku nie znajdziemy zbyt wielu elementów: talia kart, dwuczęściowa plansza przypominająca puzzle oraz 6 różnokolorowych pionków. W pierwszych partiach trochę boli brak notesiku, ale można go zastąpić dowolną kartką albo nawet pamięcią.
Według informacji na pudełku zasady można wyjaśnić w 4 minuty. Jeżeli uwzględnimy tolerancję w granicach jednej minuty, to te stwierdzenie zazwyczaj będzie prawdziwe. O co chodzi? Każdy dostaje kartę i pionek swego koloru, a następnie pięć kart wyścigu. Pionki ustawiamy na starcie (żółte pole). Partia trwa 5 rund po 5 tur. Przebieg jednej tury wygląda następująco: wszyscy na raz wybierają kartę i na dany znak zagrywają ją na siebie lub na przeciwnika, po czym odkrywają je, sumują wartości i poruszają się o tyle pól ile wynosi suma (może się zdarzyć, że do tyłu, jeśli wynik będzie ujemny). Ostatnią kartę musimy zagrać na siebie. Na koniec rundy osoba mająca drugi najlepszy wynik dostaje liczbę punktów równą numerowi pola (jak na polu mamy kilka pionków, każdy dostaje punkty). Wygrywa osoba, która jako druga ma najwięcej punktów po wszystkich rundach.
Dla spragnionych wrażeń przygotowano wariant zaawansowany Jest on podobny, z tą różnicą, że kartę początkowo zagrywa się na siebie. Po odsłonięciu sprawdza się biały numer w rogu i akcje wykonuje się w kolejności rosnącej. Wtedy możemy przekazać kartę lub zostawić ją u siebie. Interesujący jest również wariant dla dwóch graczy. Pewno sobie pomyśleliście, że nie ma w tym nic ciekawego, skoro punktowany jestem ja albo przeciwnik. I tu się mylicie, bowiem dochodzi bot zwany Leonem. Leon ma 4 karty, zawsze zagrywa je na siebie, ale za to nie bawi się w piątej turze. Oczywiście możemy też zagrywać kartę na Leona. Przyznawane są mu punkty normalnie i również nic nie stoi na przeszkodzie, aby Leon wygrał.
Byle nie być pierwszym...
Po przeczytaniu zasad i przejrzeniu kart pomyślałem sobie: "Ej, ta gra niewiele się różni od Pędzących żółwi. Jedyną różnicą jest bycie drugim". I właśnie ta niewielka, niemalże nic znacząca różnica "robi grę". Jeżeli by wygrywała partię osoba z najwyższym wynikiem, to ten tytuł by nie różnił niczym pośród wielu tytułów, a w konsekwencji przeszedł bez echa, a opinie byłyby mało entuzjastyczne. Właśnie kombinowane, aby mieć dokładnie tyle punktów, by być drugim jest piękne. Kto drugi, ten lepszy jest bardzo dobrym przykładem pozycji, która czerpie inspirację z utartej mechaniki, ale niuans zmienia zupełnie podejście do niej.
Gra przypadła do gustu moim znajomym. Szybka prezentacja zasad i już gramy. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, w końcu wybieramy jedną kartę i gracza - nie ma w tym żadnej filozofii. Zdarzało się, że po wyjaśnieniu reguł gracze reagowali szokiem. Ale jakże? Ale już? Nic więcej? Taki minimalizm z początku wydaje się niepozorny. No bo co dobrego może być w grze, którą da się wyjaśnić w kilka minut? Po pierwszej partii nastawienie się zmieniało i byli zafascynowani grą. Sam się zdziwiłem, że taka prosta gierka mi się bardzo spodobała.
Babka na dwoje wróżyła
Do rozgrywki można podejść dwojako. Pierwszy to gra dla samej zabawy, bez większego kombinowania i liczenia ruchów. Właśnie tak podchodzę do tego tytułu. Zabawa to zabawa, jak się uda to się uda. I pewno takie nastawienie będą mieli typowi gracze, szukający w planszówkach jedynie uciechy. Inne podejście to matematyczna wyliczanka. Liczenie ruchów jest zazwyczaj możliwe, bo w większości przypadków da się przewidzieć kto chce jakie miejsce zająć, więc można kalkulować jaką kartę zagra. Jeżeli ktoś przekłada nad frajdę rywalizację i wygraną, powinien bacznie obserwować sytuację na planszy.
Oczywiście zdarzają się partie, w których ciężko coś przewidywać. Na przykład w momencie kiedy rywale uparli się i zagrywają kartę cały czas na nas. Niezależnie jakie mamy plany, jak bardzo się staramy i nieważne co robimy nic nie jest zależne od naszej woli. Takie przypadki zdarzają się w 4 czy 5 rundzie, kiedy 2-3 graczy ma podobny wynik i "popychają" jednego, by ten na pewno nie dostał punktów albo tak przeprowadzają działanie by właśnie on był punktowany. Niezbyt miłe uczucie, kiedy nie kontrolujemy naszych działań.
Chęć powrotu do jakiejś pozycji i spora rozegrana liczba partii określa jak dobra jest gra imprezowa. Właściwie w każdej partii robimy to samo: zagrywamy kartę i rozpatrujemy wynik. Niby monotonne działanie, ale to właśnie napędza grę. Możliwość poprawienia wyniku, próbowanie innych zagrywek, kombinowanie, a także dawka losowości daje łącznie całkiem dobrą regrywalność. A skalowalność? Też bardzo dobra! W każdym wariancie osobowym bawiłem się świetnie. Oczywiście jest to imprezówka, więc ubaw wzrasta wraz z liczbą graczy. Również kiedy jest więcej uczestników zabawy, tym więcej mamy potencjalnych celów, ale też jest większa rywalizacja.
Zaawansowany Leon
Tryb zaawansowany pozwala na większą kontrolę nad grą, bowiem kartę zagrywa się w kolejności numerów na nich. Chciałbym zadecydować o swoim ruchu dość wcześnie, to wystawię kartę o numerze 2. Chcę, aby moja tura odbyła się późno, abym wykonał kontratak na przeciwników? No to wysoką kartę i już. Oczywiście w obu przypadkach ważna jest oczywiście wypisana wartość punktów ruchów. Nie mniej ten tryb jest bardziej taktyczny i wygrana zależy od obranej strategii.
Tryb na dwóch graczy ze specjalnym, neutralnym przeciwnikiem jest całkiem dobrze zrobiony. Niby nic, bo Leon zagrywa karty tylko na siebie, ale może wprawić w zdziwienie fakt, że przez tę metodę dostaje punkty. Co prawda w partiach testowych nie zdarzyło się, że grę wygrał bot, ale nie raz było blisko. Leon ma bardzo miłą zaletę, w przeciwieństwie do ludzkiego gracza - jeżeli będziemy rzucali tylko na niego kartę, to się nie będzie denerwować. Rzadko kiedy przypada mi do gustu wariant z sztucznym graczem, ale w Kto drugi, ten lepszy jest dość ciekawy. Ciężko mi napisać cokolwiek negatywnego o tej pozycji. To szybka, kompaktowa gra, która świetnie sprawdza się jako filler oraz imprezówka. Polecam gorąco!
Plusy:
- wydane w niewielkim pudełku, który można zabrać ze sobą wszędzie.
- mega proste zasady i niewielki próg wejścia
- dobra regrywalność i skalowalność
- prosta, nie innowacyjna mechanika okraszona ciekawym pomysłem
- generator śmiechu i zabawy
Minusy:
- wyścig pionków? Nie dało się wymyślić ciekawszego tematu?
Dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games za egzemplarz recenzencki
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: familijna
Projektant: Simon Havard
Ilustracje: Erkan Karagöz
Wydawca oryginału: Pegasus Spiele
Data wydania oryginału: 2015
Wydawca polski: Lucrum Games
Data wydania polskiego: 2015
Liczba graczy: od 2 do 6
Wiek graczy: od 7 lat
Czas rozgrywki: 20 minut
Cena: 49,95 zł