Czy erpegi są dla dziewczyn - część II
W dzisiejszym tekście piszę o trzech sprawach. Pierwszą z nich są notki blogowe dotyczące grupy "Erpegi są dla dziewczyn" – artykuł zawiera ich zestawienie wraz z linkami. Druga kwestia to problem przestrzeni prywatnej i publicznej, którego w moim odczuciu nie postawiono wystarczająco jasno podczas żadnej z dyskusji. Na koniec przedstawiam proste obliczenia dotyczące aktywności kobiet w polskim internetowym fandomie gier fabularnych. Zapraszam do lektury!
Poniższy tekst, podobnie jak część pierwsza, nie jest oficjalnym stanowiskiem redakcji serwisu Poltergeist.
Zaloguj się aby wyłączyć tę reklamę
Początkowo zamierzałem zebrać w tym miejscu argumenty, zgodnie z którymi istnienie omawianej grupy w obecnym kształcie jest potrzebne, oraz zestawić je z kontrargumentami. Ostatecznie uznałem, że nie będzie to zbyt ciekawe. Trudno byłoby mi opracować tekst niesprowadzający się głównie do parafrazowania tego, co już napisano. Co więcej, spory na Polterze ucichły i najlepszy czas na takie omówienie tematu zapewne minął.
Nie będę powtarzał sformułowanych już argumentów, ale chciałbym przynajmniej je utrwalić. W tym celu zebrałem odsyłacze do znanych mi wpisów blogowych, które w mniejszym lub większym stopniu wiążą się z grupą "Erpegi są dla dziewczyn", a powstały po poświęconym jej panelu dyskusyjnym na zjAvie (przyczynił się on do wyrażenia licznych opinii). Aby zachować rolę względnie bezstronnego[1] archiwisty, zastosowałem prosty klucz doboru notek. W poniższej ramce znajdują się linki do każdego wpisu związanego z grupą i dyskusjami o niej, jaki znalazłem na polterowej stronie społecznościowej, w kolejności chronologicznej (z uwzględnieniem ironicznych metakomentarzy). Oczywiście nie oznacza to, iż ze wszystkimi notkami się zgadzam. W opisach postów znajduje się nieco cytatów – tam, gdzie było to potrzebne, poddałem je drobnej korekcie.
Teraz pora omówić problem, o którym pisałem na początku. W różnych dyskusjach parę razy porównałem grupę "Erpegi są dla dziewczyn" do społeczności imigranckiej, której członkowie pragną czasami się spotkać we własnym gronie, ponieważ łączą ich wspólne doświadczenia niedostępne dla osób odmiennej narodowości. Rzecz jasna analogia ta nie jest doskonała – w innym wypadku byłaby tautologią, nie analogią. Pokazuje jednak, że osoby będące w danym środowisku w mniejszości z uwagi na jakąś istotną cechę (a płeć jest ważna, co łatwo sprawdzić chociażby w podręcznikach psychologii rozwoju człowieka) mogą mieć za sobą doświadczenia, o których trudniej byłoby rozmawiać z udziałem członków grupy większościowej. Nawet gdyby tylko przyglądali się oni takiej interakcji, nie uczestnicząc w niej bezpośrednio, miałoby to pewien wpływ na jej przebieg (co można zilustrować choćby przez odwołanie do tzw. efektu facylitacji społecznej – to jedno z pojęć psychologicznych pokazujących rolę obserwatorów).
Warto zwrócić uwagę, że tego rodzaju zaangażowanie nie musi – jak czasem sugerowano – prowadzić do zamykania się członkiń grupy na resztę erpegowego świata. Prawdopodobnie w pewnych wypadkach rzeczywiście tak się stanie, ale rozmowy w grupie mogą też pomóc w zaktywizowaniu części dziewczyn, zachęcając je do wypowiadania się w szerszej fandomowej przestrzeni. Moglibyśmy wieść długie spory na temat tego, która z tych możliwości przeważa, spory bardzo trudne do rozstrzygnięcia z powodu ograniczonego dostępu do danych. Tutaj tylko tę kwestię sygnalizuję. Przy okazji pragnę podkreślić, że metaforyka, zgodnie z którą grupa zabiera coś (a nie daje) reszcie fandomu, nie musi być trafna[2].
Znacznie ciekawszy wydaje mi się inny argument przeciwko istnieniu grupy w obecnej postaci, według mnie niedoceniony przez żadną ze stron sporu[3]. Powróćmy do analogii imigranckiej: być może nie będziemy mieli nic przeciwko temu, aby grupa muzułmańskich pracowników we francuskim przedsiębiorstwie umieściła na tablicy ogłoszeniowej (korkowej lub elektronicznej) krótką wiadomość o swoim spotkaniu. Załóżmy jednak, że w planie wspólnego wyjazdu integracyjnego znajdzie się następująca informacja: "Wieczorem odbędzie się kilka atrakcji – na jedną z nich zapraszamy tylko Algierczyków". Gdyby to było zebranie graczy tenisa stołowego, szachistów, kolekcjonerów płyt winylowych, postronni członkowie firmy mogliby się zainteresować tymi dziedzinami i w przyszłości dołączyć do spotykającej się grupy. Trudno jednak, aby zostali Algierczykami. Jak ocenić taką sytuację? Czy ostre kryterium selekcyjne (narodowości, płci…) pozostaje zasadne, gdy zaczynamy wkraczać w przestrzeń publiczną?
Od razu przyznam, że nie mam prostej odpowiedzi. Zahaczamy tutaj o jedną z podstawowych trudności, z jakimi zmagają się nowoczesne społeczeństwa, a mianowicie o problem zagospodarowania przestrzeni publicznej w warunkach różnorodności. Wydaje mi się, iż przedstawiony argument jest tym bardziej istotny, w im większym stopniu grupy ekskluzywne (wyłącznościowe) opuszczają sferę prywatną. Spotkałem się z zastosowaniem go przeciwko samemu istnieniu grupy "Erpegi są dla dziewczyn", zgodnie z założeniem, że liczba nieznających się wzajemnie osób mających do niej dostęp nie pozwala mówić o prywatności. Czy słusznie? To kwestia sporna, ale zgodzimy się zapewne, że krąg zaniepokojonych będzie szerszy, gdy uwzględnimy zewnętrzną reklamę grupy w przestrzeni publicznej bądź półpublicznej. Myślę tutaj o zamieszczeniu ogłoszenia na blogu, który mogą czytać wszyscy, ale który jest pod wieloma względami prywatną własnością autorki[4]. Następnym krokiem było zorganizowanie dziewczyńskiego spotkania na zjAvie. I tak dalej, i tak dalej.
Zaznaczam: to, czy w powyższych wypadkach faktycznie doszło do przekroczenia pewnej granicy, jest sprawą dyskusyjną i zależy od indywidualnej oceny (ja sam nie czuję się szczególnie zaniepokojony). Tutaj usiłuję tylko pokazać, że mamy do czynienia z kontinuum, na którego różnych miejscach rozkładają się rozmaite aktywności związane z grupą i jej promowaniem. Mam nadzieję, że taka perspektywa będzie stanowiła wspólny mianownik dla zwolenników i przeciwników obecnej formy działania i promocji grupy. Tym pierwszym może ułatwić zrozumienie oponentów, tych drugich – wesprzeć w merytorycznej argumentacji[5].
W komentarzach pod poprzednim tekstem Hastour zasugerował, że kobiet aktywnych w erpegowym fandomie internetowym może być więcej, niż sądzę. Postanowiłem to sprawdzić, sięgając po dane z Quentina, konkursu na najlepszy scenariusz.
To tylko jedno z przedsięwzięć tego typu – istnieją też inne, takie jak konkurs organizowany przez polterowy dział WFRP albo Nibykonkurs. Co więcej, sama instytucja konkursu na scenariusz lub własną grę nie jest szczególnie reprezentatywnym świadectwem aktywności w internetowym fandomie RPG. Dlaczego więc Quentin? Po pierwsze, łatwo policzyć mężczyzn i kobiety – potrzebne dane są dostępne na jednej stronie internetowej, opatrzone imionami i nazwiskami. Po drugie, jest to konkurs dość znaczący, z kilkunastoletnią tradycją oraz istotnymi dla polskiej sceny RPG osobami w kapitule. Po trzecie, jurorzy nie wiedzą, czyje prace oceniają, więc płeć uczestników nie ma znaczenia dla wystawianych not. Wszystko to sprawia, że mamy łatwy dostęp do danych na temat jednego z rodzajów internetowej aktywności – być może bardziej typowego dla mężczyzn z uwagi na rolę rywalizacji, ale przecież nie zamkniętego dla kobiet, a ważnego ze względu na pewien prestiż z nim związany.
Oczywiście nadal nie są to informacje w pełni reprezentatywne. A nuż w przyszłości ktoś postanowi je uzupełnić, sięgając po dane z innych konkursów? Jeśli macie odpowiednio dużo czasu, zachęcam!
Niektóre dane (zob. zakładkę "Scenariusze" w prawym górnym rogu strony Quentina) obejmują pseudonimy w męskiej formie gramatycznej, ale bez imion i nazwisk autorów. W tabeli przyjmowałem, że mogą to być zarówno mężczyźni, jak i kobiety, stąd w niektórych rubrykach dane przedziałowe (np. 2–3 przy roku 2007). Pominąłem lata 1999–2003, ponieważ na stronie konkursu dostępne są jedynie informacje o tekstach wyróżnionych i zwycięskich (nie ma wśród nich żadnego scenariusza napisanego przez kobietę, choć warto odnotować tekst Joanny Szaleniec, który w 2001 roku dostał się do finału).
I jeszcze jedna prosta statystyka, opracowana tym razem dzięki zestawieniu sporządzonemu przez zigzaka. Zgodnie z nim w okresie od 1 stycznia do ok. 19 marca 2012 roku opublikowano 51 wpisów poleconych przynajmniej przez dwadzieścia osób. 49 spośród tych notek napisali mężczyźni, 2 notki – kobieta. Dwa posty z profilu Kuźni Gier potraktowałem jako męskie. Naturalnie nie wszystkie notki dotyczą gier fabularnych, ale większość ma z nimi związek (co zresztą było dla mnie pewnym zaskoczeniem).
Uczciwość nakazuje zaznaczyć, że zigzak w komentarzach pod poprzednim tekstem (przy okazji dzięki za informację!) wspominał również o innym, obszerniejszym zestawieniu, obejmującym przypuszczalnie 272 szeroko polecane notki z całego roku 2011 – w przybliżeniu 20% tej liczby miały stanowić wypowiedzi kobiet. Niestety nie udało mi się jeszcze dotrzeć do źródła tych danych, a sam wpis już nie istnieje[6]. Z pewnością warto byłoby też się dowiedzieć, jaki odsetek wszystkich notek blogowych na Polterze w jakimś okresie napisały kobiety.
Można również przyjrzeć się udziałowi kobiet w erpegowych redakcjach niektórych serwisów tematycznych. Zacznijmy od Poltergeista. Według bieżących danych w dziale RPGO jest obecnie 11 redaktorów i współpracowników, w tym 1 kobieta (choć bez obaw dołączyłbym do tego grona Jade Elenne). Podano również listę 15 byłych redaktorów – są to wyłącznie mężczyźni. W szerokiej redakcji działu Warhammera znajdujemy 9 nazwisk, w tym 1 kobiece; lista byłych redaktorów i współpracowników obejmuje 20 osób, z czego 4 to kobiety[7]. W dziale Dungeons & Dragons również mamy 9 obecnych współpracowników i redaktorów, w tym 2 kobiety. Lista byłych redaktorów i współpracowników obejmuje 24 nazwiska, bez wyjątku męskie (jeśli uwzględnimy także byłych grafików, otrzymamy ostatecznie 29 osób, z czego 2 to kobiety).
Sięgnijmy teraz poza przestrzeń Poltera. Na stronie Paradoksu wskazano 3 redaktorów, których obowiązki obejmują gry fabularne; nie ma wśród nich kobiet. Analogicznie jest w Pionie RPG Valkirii, gdzie mamy 7 redaktorów, wyłącznie mężczyzn. Dział RPG Gildii pomijam jako praktycznie zawieszony (nie znalazłem zresztą żadnych informacji o składzie redakcji). Bieżąca redakcja serwisu Gry-Fabularne liczy 6 mężczyzn, nazwisk kobiecych nie zawiera również lista 8 osób współtworzących portal w przeszłości. W przyszłości ciekawie byłoby też sprawdzić, ile kobiet uczestniczy w spotkaniach grup takich jak Master-Mind[8], można również policzyć proporcje płci w grupie facebookowej Dziewczyny, grajcie z nami w RPG.
Wszystkie zgromadzone informacje uważam za dość istotne argumenty świadczące o nikłej aktywności kobiet w internetowym fandomie RPG w Polsce (pamiętajmy, że odsetek kobiet na konwentach to przynajmniej trzydzieści procent). Pełniejsze statystyki stanowczo by nie zaszkodziły, ale policzenie dziewczyn na forach internetowych niestety przekracza moje możliwości. Pozostaje tylko zaznaczyć, że przedstawione informacje dotyczą różnych aspektów fandomowej aktywności i wspólnie tworzą pewien ogólny obraz (bez wątpienia jeszcze bardzo niekompletny). Nad przyczynami różnicy między siecią a konwentami można się zastanawiać, ale samo istnienie tej rozbieżności wydaje się trudne do zakwestionowania[9].
1. "Względnie bezstronnego", ponieważ krótkie opisy notek są już pewnym autorskim dodatkiem. W wypadku notki A647 niewątpliwie też można spytać, czy wystarczającym powodem przywołania wpisu jest zdanie zacytowane w jego charakterystyce (dość podobnie jest z notkami Aurego, Ignacji, Hajdamaki). Zawsze mogą istnieć przypadki sporne, nie istnieją całkowicie obiektywne zasady selekcji. Tutaj postanowiłem przyjąć najszerszy możliwy zakres, wychodząc z założenia, że czytelnicy zainteresowani węższymi kryteriami będą mogli bez trudu sporządzić własną listę na podstawie mojej, natomiast samodzielne poszerzenie listy wymagałoby od osób postronnych więcej pracy. Uznałem również, że warto pokazać zróżnicowanie tematu i charakteru wpisów, które powstały na fali kontrowersji wokół grupy "Erpegi są dla dziewczyn".
Wypada też zaznaczyć, że nie śledziłem ewentualnych notek ukrytych z powodu łamania regulaminu. Ponadto nie sięgałem do wpisów starszych ani pozapolterowych – wówczas tekst nadmiernie by się rozrósł. Wydaje się jednak, że temat sieciowej aktywności kobiet grających w RPG jest stosunkowo nowy. Jako przykład warto przytoczyć notkę Furiatha, o której pod poprzednim moim tekstem przypomniał PPPP (dzięki!). Jest w niej mowa o systemach przyjaznych kobietom, ale nie o tym, jak często lub jak rzadko dziewczyny wypowiadają się w sieci.
2. Skądinąd jestem zdania, że grupa ma prawo istnieć niezależnie od tego, czy osoby spoza niej mogą na tym skorzystać, czy nie. Nie zmienia to faktu, iż bardzo chętnie bym przeczytał o rzeczach, które udało się tam wypracować.
3. Zawdzięczam go rozmowom z Jankiem 'Wędrowyczem' Jęczem i Sławkiem 'Zuharem' Wrześniem. Dziękuję! (Oczywiście odpowiedzialność za wszelkie niedopatrzenia w prezentacji rzeczonego argumentu leży po mojej stronie). Janek Jęcz zwrócił też moją uwagę na niski odsetek kobiet biorących udział w Quentinie, o czym piszę w postscriptum..
4. Pomijam w tym miejscu kontrowersje związane z publiczną działalnością Petry Bootmann jako założycielką grupy "Erpegi są dla dziewczyn", abstrahuję też od ich oceny. Chciałbym jedynie zaznaczyć, że rola Petry w funkcjonowaniu grupy musiałaby być ogromna, aby przenoszenie własnego stosunku do jej działalności (pozytywnego bądź negatywnego) na całą grupę było uzasadnione. Podobne stanowisko, jak mi się zdaje, przedstawił w szeroko polecanej notce Hastour – pod wieloma innymi względami się nie zgadzamy, ale tutaj jest chyba pewien wspólny mianownik.
5. Wydaje mi się zresztą, że docenienie najlepszych argumentów obu stron to najbardziej korzystny sposób postępowania. Korzystny, choć trudny – sam zbyt często dyskutuję tak, jak gdyby moi adwersarze nie mieli nawet grama racji.
6. Dziękuję Jankowi 'gowerowi' Popieluchowi za przeszukanie polterowej bazy danych pod kątem tej notki zigzaka, a także za przejrzenie pierwszej wersji tekstu i pomocne uwagi.
Uwaga: już po opublikowaniu artykułu otrzymałem od zigzaka plik zawierający obszerne informacje o notkach z całego roku 2011. Postaram się uwzględnić te nowe dane, choć nie wiem jeszcze w jakiej formie.
7. Karolinę 'Viriel' Bujnowską uwzględniłem na obu listach, jako że są one od siebie niezależne.
8. Wszystkie wymienione strony redakcyjne przeglądałem 9 lutego 2013 roku. Dogłębna analiza mogłaby obejmować także dawne składy redakcji, trzeba byłoby też wtedy sprawdzić stopień aktualności sprawdzanych witryn.
9. Dane z konwentów także nie tworzą pełnego obrazu polskich erpegowców, natomiast można je uznać za użyteczne przybliżenie, gdy ograniczymy się do grona osób aktywnych w fandomie. "Przybliżenie", ponieważ można być czynnym fanem RPG i nie jeździć na konwenty, a zamiast tego udzielać się w klubie fantastyki, moderować forum internetowe, brać udział w dyskusjach na stronach anglojęzycznych i tak dalej. Ponadto nie wiemy, w jakim dokładnie stopniu dane z dużych konwentów ogólnofantastycznych (m.in. Pyrkonu, Avangardy, Falkonu) odnoszą się do osób zainteresowanych grami fabularnymi. Tutaj z pomocą przychodzą wiadomości o tegorocznej zjAvie, na której 28% uczestników stanowiły kobiety (dziękuję Marcinowi 'MaWro' Wrońskiemu za tę informację), ale po pierwsze: to tylko jeden konwent, a po drugie: wciąż jakaś część tego odsetka to np. miłośniczki gier planszowych niegrające w RPG.
W tym kontekście interesujące byłoby policzenie, jaki był procentowy udział prelegentek w blokach erpegowych, a także odsetek mistrzyń gry i graczek na konwentowych sesjach (przynajmniej na kilku dużych imprezach).
Ilustrację wypożyczyłem stąd.
Poniższy tekst, podobnie jak część pierwsza, nie jest oficjalnym stanowiskiem redakcji serwisu Poltergeist.
_________
Początkowo zamierzałem zebrać w tym miejscu argumenty, zgodnie z którymi istnienie omawianej grupy w obecnym kształcie jest potrzebne, oraz zestawić je z kontrargumentami. Ostatecznie uznałem, że nie będzie to zbyt ciekawe. Trudno byłoby mi opracować tekst niesprowadzający się głównie do parafrazowania tego, co już napisano. Co więcej, spory na Polterze ucichły i najlepszy czas na takie omówienie tematu zapewne minął.
Nie będę powtarzał sformułowanych już argumentów, ale chciałbym przynajmniej je utrwalić. W tym celu zebrałem odsyłacze do znanych mi wpisów blogowych, które w mniejszym lub większym stopniu wiążą się z grupą "Erpegi są dla dziewczyn", a powstały po poświęconym jej panelu dyskusyjnym na zjAvie (przyczynił się on do wyrażenia licznych opinii). Aby zachować rolę względnie bezstronnego[1] archiwisty, zastosowałem prosty klucz doboru notek. W poniższej ramce znajdują się linki do każdego wpisu związanego z grupą i dyskusjami o niej, jaki znalazłem na polterowej stronie społecznościowej, w kolejności chronologicznej (z uwzględnieniem ironicznych metakomentarzy). Oczywiście nie oznacza to, iż ze wszystkimi notkami się zgadzam. W opisach postów znajduje się nieco cytatów – tam, gdzie było to potrzebne, poddałem je drobnej korekcie.
Teraz pora omówić problem, o którym pisałem na początku. W różnych dyskusjach parę razy porównałem grupę "Erpegi są dla dziewczyn" do społeczności imigranckiej, której członkowie pragną czasami się spotkać we własnym gronie, ponieważ łączą ich wspólne doświadczenia niedostępne dla osób odmiennej narodowości. Rzecz jasna analogia ta nie jest doskonała – w innym wypadku byłaby tautologią, nie analogią. Pokazuje jednak, że osoby będące w danym środowisku w mniejszości z uwagi na jakąś istotną cechę (a płeć jest ważna, co łatwo sprawdzić chociażby w podręcznikach psychologii rozwoju człowieka) mogą mieć za sobą doświadczenia, o których trudniej byłoby rozmawiać z udziałem członków grupy większościowej. Nawet gdyby tylko przyglądali się oni takiej interakcji, nie uczestnicząc w niej bezpośrednio, miałoby to pewien wpływ na jej przebieg (co można zilustrować choćby przez odwołanie do tzw. efektu facylitacji społecznej – to jedno z pojęć psychologicznych pokazujących rolę obserwatorów).
Warto zwrócić uwagę, że tego rodzaju zaangażowanie nie musi – jak czasem sugerowano – prowadzić do zamykania się członkiń grupy na resztę erpegowego świata. Prawdopodobnie w pewnych wypadkach rzeczywiście tak się stanie, ale rozmowy w grupie mogą też pomóc w zaktywizowaniu części dziewczyn, zachęcając je do wypowiadania się w szerszej fandomowej przestrzeni. Moglibyśmy wieść długie spory na temat tego, która z tych możliwości przeważa, spory bardzo trudne do rozstrzygnięcia z powodu ograniczonego dostępu do danych. Tutaj tylko tę kwestię sygnalizuję. Przy okazji pragnę podkreślić, że metaforyka, zgodnie z którą grupa zabiera coś (a nie daje) reszcie fandomu, nie musi być trafna[2].
Znacznie ciekawszy wydaje mi się inny argument przeciwko istnieniu grupy w obecnej postaci, według mnie niedoceniony przez żadną ze stron sporu[3]. Powróćmy do analogii imigranckiej: być może nie będziemy mieli nic przeciwko temu, aby grupa muzułmańskich pracowników we francuskim przedsiębiorstwie umieściła na tablicy ogłoszeniowej (korkowej lub elektronicznej) krótką wiadomość o swoim spotkaniu. Załóżmy jednak, że w planie wspólnego wyjazdu integracyjnego znajdzie się następująca informacja: "Wieczorem odbędzie się kilka atrakcji – na jedną z nich zapraszamy tylko Algierczyków". Gdyby to było zebranie graczy tenisa stołowego, szachistów, kolekcjonerów płyt winylowych, postronni członkowie firmy mogliby się zainteresować tymi dziedzinami i w przyszłości dołączyć do spotykającej się grupy. Trudno jednak, aby zostali Algierczykami. Jak ocenić taką sytuację? Czy ostre kryterium selekcyjne (narodowości, płci…) pozostaje zasadne, gdy zaczynamy wkraczać w przestrzeń publiczną?
Od razu przyznam, że nie mam prostej odpowiedzi. Zahaczamy tutaj o jedną z podstawowych trudności, z jakimi zmagają się nowoczesne społeczeństwa, a mianowicie o problem zagospodarowania przestrzeni publicznej w warunkach różnorodności. Wydaje mi się, iż przedstawiony argument jest tym bardziej istotny, w im większym stopniu grupy ekskluzywne (wyłącznościowe) opuszczają sferę prywatną. Spotkałem się z zastosowaniem go przeciwko samemu istnieniu grupy "Erpegi są dla dziewczyn", zgodnie z założeniem, że liczba nieznających się wzajemnie osób mających do niej dostęp nie pozwala mówić o prywatności. Czy słusznie? To kwestia sporna, ale zgodzimy się zapewne, że krąg zaniepokojonych będzie szerszy, gdy uwzględnimy zewnętrzną reklamę grupy w przestrzeni publicznej bądź półpublicznej. Myślę tutaj o zamieszczeniu ogłoszenia na blogu, który mogą czytać wszyscy, ale który jest pod wieloma względami prywatną własnością autorki[4]. Następnym krokiem było zorganizowanie dziewczyńskiego spotkania na zjAvie. I tak dalej, i tak dalej.
Zaznaczam: to, czy w powyższych wypadkach faktycznie doszło do przekroczenia pewnej granicy, jest sprawą dyskusyjną i zależy od indywidualnej oceny (ja sam nie czuję się szczególnie zaniepokojony). Tutaj usiłuję tylko pokazać, że mamy do czynienia z kontinuum, na którego różnych miejscach rozkładają się rozmaite aktywności związane z grupą i jej promowaniem. Mam nadzieję, że taka perspektywa będzie stanowiła wspólny mianownik dla zwolenników i przeciwników obecnej formy działania i promocji grupy. Tym pierwszym może ułatwić zrozumienie oponentów, tych drugich – wesprzeć w merytorycznej argumentacji[5].
Postscriptum. Scenariusze kobiet na Quentinie, autorstwo notek polecanych, skład redakcji erpegowych
W komentarzach pod poprzednim tekstem Hastour zasugerował, że kobiet aktywnych w erpegowym fandomie internetowym może być więcej, niż sądzę. Postanowiłem to sprawdzić, sięgając po dane z Quentina, konkursu na najlepszy scenariusz.
To tylko jedno z przedsięwzięć tego typu – istnieją też inne, takie jak konkurs organizowany przez polterowy dział WFRP albo Nibykonkurs. Co więcej, sama instytucja konkursu na scenariusz lub własną grę nie jest szczególnie reprezentatywnym świadectwem aktywności w internetowym fandomie RPG. Dlaczego więc Quentin? Po pierwsze, łatwo policzyć mężczyzn i kobiety – potrzebne dane są dostępne na jednej stronie internetowej, opatrzone imionami i nazwiskami. Po drugie, jest to konkurs dość znaczący, z kilkunastoletnią tradycją oraz istotnymi dla polskiej sceny RPG osobami w kapitule. Po trzecie, jurorzy nie wiedzą, czyje prace oceniają, więc płeć uczestników nie ma znaczenia dla wystawianych not. Wszystko to sprawia, że mamy łatwy dostęp do danych na temat jednego z rodzajów internetowej aktywności – być może bardziej typowego dla mężczyzn z uwagi na rolę rywalizacji, ale przecież nie zamkniętego dla kobiet, a ważnego ze względu na pewien prestiż z nim związany.
Oczywiście nadal nie są to informacje w pełni reprezentatywne. A nuż w przyszłości ktoś postanowi je uzupełnić, sięgając po dane z innych konkursów? Jeśli macie odpowiednio dużo czasu, zachęcam!
Niektóre dane (zob. zakładkę "Scenariusze" w prawym górnym rogu strony Quentina) obejmują pseudonimy w męskiej formie gramatycznej, ale bez imion i nazwisk autorów. W tabeli przyjmowałem, że mogą to być zarówno mężczyźni, jak i kobiety, stąd w niektórych rubrykach dane przedziałowe (np. 2–3 przy roku 2007). Pominąłem lata 1999–2003, ponieważ na stronie konkursu dostępne są jedynie informacje o tekstach wyróżnionych i zwycięskich (nie ma wśród nich żadnego scenariusza napisanego przez kobietę, choć warto odnotować tekst Joanny Szaleniec, który w 2001 roku dostał się do finału).
I jeszcze jedna prosta statystyka, opracowana tym razem dzięki zestawieniu sporządzonemu przez zigzaka. Zgodnie z nim w okresie od 1 stycznia do ok. 19 marca 2012 roku opublikowano 51 wpisów poleconych przynajmniej przez dwadzieścia osób. 49 spośród tych notek napisali mężczyźni, 2 notki – kobieta. Dwa posty z profilu Kuźni Gier potraktowałem jako męskie. Naturalnie nie wszystkie notki dotyczą gier fabularnych, ale większość ma z nimi związek (co zresztą było dla mnie pewnym zaskoczeniem).
Uczciwość nakazuje zaznaczyć, że zigzak w komentarzach pod poprzednim tekstem (przy okazji dzięki za informację!) wspominał również o innym, obszerniejszym zestawieniu, obejmującym przypuszczalnie 272 szeroko polecane notki z całego roku 2011 – w przybliżeniu 20% tej liczby miały stanowić wypowiedzi kobiet. Niestety nie udało mi się jeszcze dotrzeć do źródła tych danych, a sam wpis już nie istnieje[6]. Z pewnością warto byłoby też się dowiedzieć, jaki odsetek wszystkich notek blogowych na Polterze w jakimś okresie napisały kobiety.
Można również przyjrzeć się udziałowi kobiet w erpegowych redakcjach niektórych serwisów tematycznych. Zacznijmy od Poltergeista. Według bieżących danych w dziale RPGO jest obecnie 11 redaktorów i współpracowników, w tym 1 kobieta (choć bez obaw dołączyłbym do tego grona Jade Elenne). Podano również listę 15 byłych redaktorów – są to wyłącznie mężczyźni. W szerokiej redakcji działu Warhammera znajdujemy 9 nazwisk, w tym 1 kobiece; lista byłych redaktorów i współpracowników obejmuje 20 osób, z czego 4 to kobiety[7]. W dziale Dungeons & Dragons również mamy 9 obecnych współpracowników i redaktorów, w tym 2 kobiety. Lista byłych redaktorów i współpracowników obejmuje 24 nazwiska, bez wyjątku męskie (jeśli uwzględnimy także byłych grafików, otrzymamy ostatecznie 29 osób, z czego 2 to kobiety).
Sięgnijmy teraz poza przestrzeń Poltera. Na stronie Paradoksu wskazano 3 redaktorów, których obowiązki obejmują gry fabularne; nie ma wśród nich kobiet. Analogicznie jest w Pionie RPG Valkirii, gdzie mamy 7 redaktorów, wyłącznie mężczyzn. Dział RPG Gildii pomijam jako praktycznie zawieszony (nie znalazłem zresztą żadnych informacji o składzie redakcji). Bieżąca redakcja serwisu Gry-Fabularne liczy 6 mężczyzn, nazwisk kobiecych nie zawiera również lista 8 osób współtworzących portal w przeszłości. W przyszłości ciekawie byłoby też sprawdzić, ile kobiet uczestniczy w spotkaniach grup takich jak Master-Mind[8], można również policzyć proporcje płci w grupie facebookowej Dziewczyny, grajcie z nami w RPG.
Wszystkie zgromadzone informacje uważam za dość istotne argumenty świadczące o nikłej aktywności kobiet w internetowym fandomie RPG w Polsce (pamiętajmy, że odsetek kobiet na konwentach to przynajmniej trzydzieści procent). Pełniejsze statystyki stanowczo by nie zaszkodziły, ale policzenie dziewczyn na forach internetowych niestety przekracza moje możliwości. Pozostaje tylko zaznaczyć, że przedstawione informacje dotyczą różnych aspektów fandomowej aktywności i wspólnie tworzą pewien ogólny obraz (bez wątpienia jeszcze bardzo niekompletny). Nad przyczynami różnicy między siecią a konwentami można się zastanawiać, ale samo istnienie tej rozbieżności wydaje się trudne do zakwestionowania[9].
_________
1. "Względnie bezstronnego", ponieważ krótkie opisy notek są już pewnym autorskim dodatkiem. W wypadku notki A647 niewątpliwie też można spytać, czy wystarczającym powodem przywołania wpisu jest zdanie zacytowane w jego charakterystyce (dość podobnie jest z notkami Aurego, Ignacji, Hajdamaki). Zawsze mogą istnieć przypadki sporne, nie istnieją całkowicie obiektywne zasady selekcji. Tutaj postanowiłem przyjąć najszerszy możliwy zakres, wychodząc z założenia, że czytelnicy zainteresowani węższymi kryteriami będą mogli bez trudu sporządzić własną listę na podstawie mojej, natomiast samodzielne poszerzenie listy wymagałoby od osób postronnych więcej pracy. Uznałem również, że warto pokazać zróżnicowanie tematu i charakteru wpisów, które powstały na fali kontrowersji wokół grupy "Erpegi są dla dziewczyn".
Wypada też zaznaczyć, że nie śledziłem ewentualnych notek ukrytych z powodu łamania regulaminu. Ponadto nie sięgałem do wpisów starszych ani pozapolterowych – wówczas tekst nadmiernie by się rozrósł. Wydaje się jednak, że temat sieciowej aktywności kobiet grających w RPG jest stosunkowo nowy. Jako przykład warto przytoczyć notkę Furiatha, o której pod poprzednim moim tekstem przypomniał PPPP (dzięki!). Jest w niej mowa o systemach przyjaznych kobietom, ale nie o tym, jak często lub jak rzadko dziewczyny wypowiadają się w sieci.
2. Skądinąd jestem zdania, że grupa ma prawo istnieć niezależnie od tego, czy osoby spoza niej mogą na tym skorzystać, czy nie. Nie zmienia to faktu, iż bardzo chętnie bym przeczytał o rzeczach, które udało się tam wypracować.
3. Zawdzięczam go rozmowom z Jankiem 'Wędrowyczem' Jęczem i Sławkiem 'Zuharem' Wrześniem. Dziękuję! (Oczywiście odpowiedzialność za wszelkie niedopatrzenia w prezentacji rzeczonego argumentu leży po mojej stronie). Janek Jęcz zwrócił też moją uwagę na niski odsetek kobiet biorących udział w Quentinie, o czym piszę w postscriptum..
4. Pomijam w tym miejscu kontrowersje związane z publiczną działalnością Petry Bootmann jako założycielką grupy "Erpegi są dla dziewczyn", abstrahuję też od ich oceny. Chciałbym jedynie zaznaczyć, że rola Petry w funkcjonowaniu grupy musiałaby być ogromna, aby przenoszenie własnego stosunku do jej działalności (pozytywnego bądź negatywnego) na całą grupę było uzasadnione. Podobne stanowisko, jak mi się zdaje, przedstawił w szeroko polecanej notce Hastour – pod wieloma innymi względami się nie zgadzamy, ale tutaj jest chyba pewien wspólny mianownik.
5. Wydaje mi się zresztą, że docenienie najlepszych argumentów obu stron to najbardziej korzystny sposób postępowania. Korzystny, choć trudny – sam zbyt często dyskutuję tak, jak gdyby moi adwersarze nie mieli nawet grama racji.
6. Dziękuję Jankowi 'gowerowi' Popieluchowi za przeszukanie polterowej bazy danych pod kątem tej notki zigzaka, a także za przejrzenie pierwszej wersji tekstu i pomocne uwagi.
Uwaga: już po opublikowaniu artykułu otrzymałem od zigzaka plik zawierający obszerne informacje o notkach z całego roku 2011. Postaram się uwzględnić te nowe dane, choć nie wiem jeszcze w jakiej formie.
7. Karolinę 'Viriel' Bujnowską uwzględniłem na obu listach, jako że są one od siebie niezależne.
8. Wszystkie wymienione strony redakcyjne przeglądałem 9 lutego 2013 roku. Dogłębna analiza mogłaby obejmować także dawne składy redakcji, trzeba byłoby też wtedy sprawdzić stopień aktualności sprawdzanych witryn.
9. Dane z konwentów także nie tworzą pełnego obrazu polskich erpegowców, natomiast można je uznać za użyteczne przybliżenie, gdy ograniczymy się do grona osób aktywnych w fandomie. "Przybliżenie", ponieważ można być czynnym fanem RPG i nie jeździć na konwenty, a zamiast tego udzielać się w klubie fantastyki, moderować forum internetowe, brać udział w dyskusjach na stronach anglojęzycznych i tak dalej. Ponadto nie wiemy, w jakim dokładnie stopniu dane z dużych konwentów ogólnofantastycznych (m.in. Pyrkonu, Avangardy, Falkonu) odnoszą się do osób zainteresowanych grami fabularnymi. Tutaj z pomocą przychodzą wiadomości o tegorocznej zjAvie, na której 28% uczestników stanowiły kobiety (dziękuję Marcinowi 'MaWro' Wrońskiemu za tę informację), ale po pierwsze: to tylko jeden konwent, a po drugie: wciąż jakaś część tego odsetka to np. miłośniczki gier planszowych niegrające w RPG.
W tym kontekście interesujące byłoby policzenie, jaki był procentowy udział prelegentek w blokach erpegowych, a także odsetek mistrzyń gry i graczek na konwentowych sesjach (przynajmniej na kilku dużych imprezach).
_________
Ilustrację wypożyczyłem stąd.
24
Artykuł polecany przez: A647, AdamWaskiewicz, Aesandill, Akashne, akito, altonidas, Aure_Canis, devvra, dzemeuksis, earl, Fionaxxx, Kaczorski, Kumo, MEaDEA, Nuriel, Overlord, Pahvlo, Planetourist, Repek, Squid, Umbra, XLs, Z Enterprise, Zireael
Poleć innym ten artykuł